To jedyna mieszanka z domieszką latakii rodem ze słynnej irlandzkiej firmy. Taki rodzynek, języczek uwagi lub wisienka na torcie. Jakby jednak nie patrzeć – dziwnie to brzmi. W ofercie Petersona znajdują się głównie aromaty – te perfumowane smakołyki o zapachach i smakach w niczym nie przypominających tytoniu. Old Dublin to zaś nieliczny wyjątek potwierdzający regułę (podobnie zresztą jak Sherlock Holmes, ten znowuż to inna kategoria – czystych virginii). Być może powinienem więc rzec, iż to tort na wisienkach. A może na waniliach? W każdym razie na samej górze owych aromatyzowanych łakoci znajduje się coś, co owych aromatów w niczym nie przypomina.
Charakter tego tytoniu nie jest jednak taki prosty, jak mogłoby się wydawać. To wszak mieszanka cypryjskiej latakii, greckiej Basmy (czyli orientalu), przeróżnych złocistych virginii oraz… black cavendisha. Jest to więc produkt klasy modern. Dla niektórych to wystarczający powód, aby spoglądać na niego z odpowiednią dozą podejrzliwości. Są tacy, którzy kochają wyścigi samochodowe, a nie znoszą Formuły 1. Uwielbiają czar gramofonów, ale na odtwarzacze mp3 patrzą spod byka. A nawet – piszą listy odręcznie, zamiast wysyłać poprzez elektroniczną pocztę. Ambicją blenderów Petersona było pogodzenie wielbicieli tradycji oraz nowoczesności. Stąd brak aromatyzacji, znalazła się za to świetna latakia, ale coś za coś – dodano owego cavendisha…
Pomysł w gruncie rzeczy niezły, choć nie nowy. Mamy wysyp modernistycznych tytoni i to nawet całkiem dobrych. Zdążyliśmy się do tego procederu przyzwyczaić, my – wielbiciele latakii, a wręcz – oczekujemy kolejnego kroku naprzód. Jednak takiego, który pozwoli nam zachować tradycję, nie odetnie nas od korzeni. Przede wszystkim, czy też – ponad wszystko – oczekujemy doskonałej jakości.
I dlatego też Old Dublin jest produktem dziwnym. W swoim modernizmie nie jest zbyt „modern”, zaś w swojej tradycyjności jest zbyt skostniały. Jakby go nie opisywać, w każdym przypadku czegoś mu brakuje. Być może polotu? Paląc go, zamiast miłych smakowych odwołań do tytoniowej klasyki (których mam prawo upatrywać w Old Dublin dzięki obecności orientali) znajduję sporo kurzu. Nowości zaś w nim nie ma (albo za mało cavendisha, albo jest tak podłej jakości, że zubaża całość). Chyba ten cały modernizm mi się przejadł (przepalił?) i pragnę znowu czegoś oryginalnego? Czy oczekuję niemożliwego? Gruszek na wierzbie?
Prawda jest taka, że Old Dublin to bardzo dobry tytoń, który jednak nie daje pełni satysfakcji. Jego jakość jest znacznie zaniżona, bo jego natura nie jest doprecyzowana. Brak wyraźnego kierunku, brak myśli blenderskiej. Tej ostrej idei, która potem oddziałuje na wyobraźnię fajczarza. Sam pomysł nie jest zły – ścieranie się starego z nowym – ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Należałoby raczej spolaryzować mocniej oba bieguny. Wtedy konfrontacja cavendisha z latakią miałaby wyraźniejszą wymowę. A może wystarczyło dodać lepiej przygotowanego cavendisha? Czy – lepszej jakości latakię? Zastanawiam się też, czy problem nie leży po stronie orientalnej Basmy? A gdyby dodać jakąś inną odmianę tureckiego? Tylko jaką?…
Paradoksalnie najlepsza spośród składowych tytoni Old Dublina jest złocista virginia. To prawdziwy smakołyk, jest naprawdę aksamitna, słodka i z charakterem. Zaczynam podejrzewać, że ta cała latakia, Basma i cavendish zostały tam dodane, aby wszelkie laury zebrała właśnie ona. Myślę też, że może być odwrotnie – że virginia ta oddzielnie nie smakowałaby tak dobrze jak w towarzystwie wyżej wymienionych składowych tytoni.
I to właśnie jest w Old Dublin najlepsze – coś, co powinno być najmniej ważne w tego typu mieszance. Cała reszta, co najwyżej średnia jakościowo, jest smaczna właśnie dzięki virginii. Wyjść to musiało blenderom gdzieś po drodze i pewnie nie zdawali sobie z tego sprawy. Niemniej jednak – udało się. Tort na wisience jest bardzo dobry pomimo pośledniości polewy i dodatków. Samo ciasto jest pycha. Reszta zaś przynajmniej nie przeszkadza. Przy odpowiednim nastawieniu zaś może się przysłużyć.
Do palenia w nastrojowe wieczory, gdy ciężar istnienia przygina nas do siedzenia, a z piersi walczący krzyk młodości jeszcze się wyrywa.
Bardzo smaczna recenzja Emilu.Lubię ten tytoń.Ale na Boga , gdzie tam jest Black Cavendish? Wszyscy piszą ,że jest , a ja go tam nie widzę.
Cały tytoń jest złociutki , ani jednego czarnego ziarenka…
Moje doświadczenie jest niewielkie , czyżby istniał czarny kawendisz , który nie jest czarny?
Co nie zmienia faktu ,że uważam ten tytoń za pyszny :)
Krzysiu, to musi masz jakąś podmienioną wersję. Nie dość, że bez kawendiszu to jeszcze i bez latakii. W mojej puszce wszystko jest upstrzone ;+)
UkłonY,
Fakt, jak portret Najjaśniejszego Pana, za który do kryminału trafił szynkarz Palivec! Krzysiek ma może nowszą wersję, unijną, political correctness.
Co najmniej z trzema puszkami w ostatnich 3 latach miałem podobnie. Paliłem coś innego, niż rozlegało się na etykiecie. Na ogół byłem zawiedziony, kiedy przychodziła do mnie właściwa puszka…
http://img163.imageshack.us/img163/1934/zdjcie0068u.jpg
Tak to wygląda – ale to smaczne jest , akcyza 2009.
Importer: Promotorzy sp. z o.o.
Nie mogę się zrewanżować zdjęciem, bo dawno ten tytoń wypaliłem. Ale ten Twój wygląda jak prosty „golden”.
Znaczy się , trzeba by kogoś za dupę i wytrzaskać.
Z tym ,że ten „Golden” niezły jest , hehe…
Raczej kontrolę w fabryce, verfluchte…
Z dupobiciem włącznie , verdammt noch mal…
Donnerwetterjesasmariahimmelherrgottkruzifikssa-kramentschweinfestnochmals…fajne są czasem te teutońskie przekleństwa…
Pozdrawiam nochmals :)
Krzysztof
Dreimal Hoch!
Potwierdzam – nie jest to Old Dublin. Z pewnością. Old Dublin jest taki ponuro-czarny z domieszką blado-jasnej-żółci ;)
podstawowe pytanie: czułeś w tym latakie? dla mnie palony ma aromat starych skarpetek ;) ale smaczny jest
Żadnych latakii -ale skarpetą też nie wali…
Tylko , że to nie Old Dublin , tylko jakieś Alte Deutsche Schweinerei…
verfluchte deutche banditen ;)
ale to się dość często zdarza – koledze vlasij’owi też się tak zdarzyło
Trzeba im wojnę wypowiedzeć
Nooo…i jak tu wejdą , to ich poczęstować Alojzym…
A niech się męczą teutońskie brakoroby…
Naczelnym pytaniem jest, kto to konfekcjonuje… bo kiedyś czytałem opinie na temat tytoni od Dan Tobacco, że jest istotna różnica między opakowaniami 250g i 50g, bo te drugie są pakowane w Polsce.
Może to ta sama bajka….
Odpowiadam na post Pawła z 3.12 godz.10:30 tutaj , bo się skończyła możliwość bezpośredniej odpowiedzi.
Ja też uważam ,że „hier ist der Hund begraben”.
Już kilku kolegów skarżyło się na nasze rodzime konfekcjonowanie,choć kiedyś jeden z kolegów pisał o kionfekcjonowanym nie u nas , a również innym niż mówiło opakowanie tytoniu.
Najśmieszniejszy w tej całej historii jest fakt , że mnie ta „podmiana” bardzo smakuje.
Tylko szkoda ,że nie wiem ,co to za czort , bo bym kupił jeszcze.
I może wtedy trafiłbym na prawdziwy Old Dublin :)
Wtrącę się z pytaniem do recenzenta. Emilu, wytłumacz proszę, analogię między zdaniem o wyścigach, a „Uwielbiają czar gramofonów, ale na odtwarzacze mp3 patrzą spod byka”. To przecież norma zupełna, oczywista oczywistość, że kto analogu zasmakuje, ten na mp3 nie spojrzy. Tutaj urywam co by nie tworzyć nie_na_temat, a Dublina spróbować będzie trzeba, tylko te puszki podmienione.. etykietki czy też sam wkład nie ten.
Tutaj nie istnieje termin nie_na_temat.
Ja tak w kwestii formalnej: może recenzenci pisząc o jakimś tytoniu mogliby wrzucać fotke nie tylko opakowania ale też i zawartości gdzieś na małą kupeczkę odsypanej. Jak widać z powyższej dyskusji zawartość niekoniecznie pasuje to opisu opakowania…
Osobiście lubię obrazki ale to na widok tytoniu a nie puszki potrafi mi pociec ślinka ;)
Jak recenzenci mają aparat, to wrzucają własne zdjęcia na ogół :) Ale Twoja uwaga, to słuszna koncepcja jest.
Pomysł dobry, ale ma swoje wady. Ja na przykład za recenzję biorę się podczas palenia ostatniego/przedostatniego nabicia. Musiałbym po otwarciu opakowania pamiętać o zrobieniu zdjęcia, a z tym to ciężko może bywać :)
Jedno uzupelnienie: wspomniane na początku aromatyczne pomyłki natury są bardzo świeżym dodatkiem do katalogu Petersona. Kiedy zaczynałem z tymi tytoniami, najsłodsze w ofercie były University Flake i Sherlock Holmes, a te Sweet Kilarney itp. kleje do tapet w ogole nie istniały.
od siebie dodam, że na opakowaniu nie ma wzmianki o black cavendish. Moja mieszanka kupiona przedwczoraj wygląda jak na fotce. Jest złocista, lekko brązowawa. Nie jestem expertem ale chyba Latakia powinna być chyba czarna co mnie niepokoi nieco :P
dodatkowo dla porównania podaję linka do angielskojęzycznej recenzii ze zdjęciem: http://smokingpipetobacco.com/2009/09/old-dublin-by-peterson-pipe-tobacco-review/
tam mieszanka wygląda na dość ciemną.
U mnie jest istinno taka, jak na porównawczej fotce, no, może ciut grubiej cięta.
I dzięki za linka, strona wygląda interesująco.
Moja puszka ma zawartość złotawo – brązowo – czarną. Tytoń intensywnie pachnie wędzonką, coś jakby wędzoną śliwką. Puszka z akcyzą z 2009r.
Kupiłem dzisiaj, wypaliłem w prawie nowym wrzoścu i zgadzam się z recenzentem, czegoś brakuje w tej latakiowej mieszance – wolę już HH Vintage Syrian.
Wygląd tytoniu identyczny jak w linku powyżej ale na pudełku zamiast typowego napisu Peterson widnieje: MADE EXCLUSIVELY for PETERSON of DUBLIN. Czyżby nowy podwykonawca ?
Diabli wiedzą. Druga puszka – tym razem aktualna akcyza z 2011 i z napisem j.w. Kurcze, to nie to, co ta poprzednia. Może w tym rzecz, że tamta była z 2009 i dojrzała sobie bardziej, a może to że popalam Dublina w tej samej fajce na przemian z BBBB, a może jeszcze to, że smak mi się zmienił. Być może też skład się zmienił. Nie wiem, ale to nie to. Owszem – jest dobry, ale nie tak jak tamta puszka.
Wszystko teraz jest niemieckie, nawet typowy Irlandczyk.
Gdyby się tak „głębiej” zastanowić to ciekawym wydaje się, że z faktu, że niemieckie wcale nie wynika, że lepsze. A z drugiej strony, to w sumie dobrze, że jest niemieckie, bo jest jakieś, a przecież spokojnie, w dzisiejszych czasach mogłoby nie być w ogóle.
UkłonY,
To nie był jednak głęboki wpis :)
Przeedytowałem ;)
Dziś zakupiłem 50 g zapuszkowanego Old Dublin – kolega mi polecił, że jeśli chcę zaeksperymentować z Latakią i orientalami to od tego powinienem zacząć i… i nie podeszło jak cholera. Nabiłem swoją testową gliniankę na 1/3 i no to nie jest to. Jeśli ktoś chciałby puszkę – czekam na propozycję – ewentualnie zamienię na Jolly Joker, SG Full Virginia, Sherlock Holmes albo coś w podobnym guście – czekam na propozycje na priv, bo będzie leżał i się kurzył…
„to bardzo dobry tytoń, który jednak nie daje pełni satysfakcji”. I znów ten postomdernistyczny bełkot…. Zrozumiały w sytuacji, jak ma się na względzie, że tylko latakia, przepraszam – La, i to w większej ilości może dać ową „pełnię satysfakcji” wszystkim tym, co zaliczyli już „naturalny rozwój fajczara” i osiągnęli jej stadium, już po TMM…
Nie szukając pre- i post- modernizmu – ten tytoń to dla mnie po prostu lekka, dobrze skomponowana mieszanka z latakią. Ani jej za dużo, ani za mało. Może ja za prostu jestem, jak chce ekstremalnego doznania La to sięgam po Balkan Flake. Old Dublin daje mi to co trzeba miłośnikowi brytoli po obiedzie.