Znowu ten trudno identyfikowalny firmowy zapach. To nie mydło z lakeland, ale miejscowy znak wodny; ktoś o lepszym nosie może to usystematyzuje – dla mnie intensywny skórzasty zapach.
Paliłem parę rożnych mieszanek od Germain i każda, nawet latakiowe 1820 czy king charles, ma ten wspólny, zapachowy mianownik. Poza tym w nosie na pierwszy plan wychodzą orientale, innych nie potrafię wyczuć. Tak samo charakterystyczny sposób cięcia, cieńszy niż typowych mieszanek ready rubbed – fine cut trochę powyżej 1 mm, ale nie long cut, wstążki są raczej krótkie.
Wizualnie to mix virginii – czerwona i coś jaśniejszego, orientali i chyba tylko po to, żeby nazwie oddać sprawiedliwość, jakies homeopatyczne ilości czegoś ciemnego – pewnie można to nazwać Cavendishem. Na pewno wytrawny bez syropu. W zasadzie wygląda jak pokruszony flake ciemniejszych virginii. Na Tobacco Review wymieniają jeszcze maryland, ale nawet po odświeżeniu lektury tytoniowej typologii Jalensa nie wiedziałbym po czym je poznać, chyba tylko po tym, że rzadko się je spotyka.
Mieszanka uformowana jest w ładną miękką cegłę, bardzo elastyczną, ale suchą. Jak dla mnie gotową do palenia. Całość zapakowana w bezbłędne pergaminowe koszulki, poplamione dojrzewającym tytoniem. GH z plastikowymi workami może się schować ze wstydem. Mam nadzieje że ktoś z GH po fuzji z SG wyciągnie odpowiednie wnioski, w końcu jak każdy konsument my palimy też oczami.
Mieszanka pali się bardzo dobrze, jak to zawsze zdarza się w przypadku palenia do recenzji, nie ma wtedy żadnego niechlujstwa, przeciągania, gaśnięcia, palenia w brudnej fajce etc. więc jak zawsze w przypadku recenzji daje szary bądź biały popiół, pali sie bezobsługowo i w ogóle miód malina.
Wrażenia: jasne smaczne virginie, których humory są wygładzone orientalami i dodatkiem cavendishujących brązowych Va.
Nie będę silił się na szukanie porównań, które bariści uwielbiają – kawa smakująca grapefruitem, z finishem z czerwonych jagód.
Dobry, przyjemny tytoń, niemocny, jasna Virginia dla nieuważnych.
Moim zdaniem cenna jest uwaga o charakterystycznej nucie zapachowej produktów Germain’s. To rzeczywiście jest skórzany zapach, ale nie taki, jak na przykład SG FVF – gdzie ta skóra wędruje w stronę powiedzmy korzenności i wierci w nosie – tutaj mamy skórę pomieszaną z zakurzonym strychem, może kojarzyć się ze stęchlizną. To niekoniecznie musi przeszkadzać, ale przy pierwszym razie z tytoniami Germain’s może zaskoczyć.
King Charles z kolei pachnie jak wodorosty. Po weekendzie dojadą do mnie dwie nowe puszki, także bedzie szansa na lepsze wyseparowanie zapachu firmowego. Ogólnie ich tytonie wyglądają i pachną jakby były z zupełnie innego źrodła, albo mieszanka nawilżająca (nie oszukujmy sie każdy tytoń jest czymś pryskany) była bazowana na innym glikolu. Fajnie byłoby powąchać ich czystą Va.
Co do tytoniowych opakowań, to akurat GH broni się jakością samego tytoniu i nie musi mieć ładniutkich, jak SG opakowań, które „przykrywają” wady tytoniu.
Nie musi używać też, jak Dunhill- Tandetnych i pachnących Cepelią opowiastek marketingowych, żeby uzasadniać cenę.
Żeby dorosnąć do nicka musisz się jednak bardziej postarać :>
Widzę, kolejny zauroczony „jakością tradycyjnych mieszanek dla gentlemanów” i „200-letnią historią marki z Kendal”.
Widzę kolejny „buntownik bez powodu”
Pewnie sie broni, ale to cały czas wygląda jak opakowanie zastępcze, dążmy do platońskich ideałów dobra, piękna i prawdy.
A tak z trzeciej strony jak już zeszliśmy na temat opakowań; mam i większość moich znajomych ma już swietnie posortowane śrubki, bibeloty czy co kto w puszkach po tytoniu trzyma, a i tak mam duża torbę z pustymi puszkami, ja wiem że chińskie kopalnie cyny muszą mieć zapewniony rynek zbytu na dziesieciolecia, ale ktoś kiedys na gadaczce wrzucał puszki sprzed wojny z napisem pouczającym że puszka jest wielorazowego użytku. Jako przedstawiciel pokolenia, ktore torby foliowe traktowało (zwłaszcza te z zachodnimi napisami) jako dobro wielorazowe mam problem z wyrzucaniem puszek. Zastanawiam sie czy byłoby możliwe, i dlaczego nie, sprzedawanie tytoniu w opakowaniach zastępczych. Tak wiem że kupowanie na wagę jest nielegalne i zastrzeżone dla lżejszych narkotyków, ale może dałoby sie zrobić coś na kształt bulkow od Dan tobacco. Nawet nie podnoszę kwestii oszczędności, mógłbym płacić dokładnie tyle samo co za tytoń puszkowany, ale pomogło by mi prowadzić moje zepsute ekologiczno- lewackie życie zgodne z kosmopolitycznymii ideałami rodem z unii europejskiej siedliska cywilizacji śmierci.. Piotrze N słyszysz nas maluczkich?
Z zawodowego punktu widzenia z tym pięknem SG i cepelią Dunhilli to bym troszkę polemizował…
W sumie rozgryzłeś mnie;)