Full Virginia Flake

3 czerwca 2010
By

Jak pisałem we wcześniejszych artykułach – uwielbiam czyste virginie. W swojej fajczarskiej podróży trafiłem na nie dość szybko. Po krótkim wprowadzeniu do tematu za pomocą przeróżnych aromatów, po łyknięciu bakcyla, zacząłem szukać alternatywy. Aromaty nie były dla mnie dość sycące, w pewnej chwili stały się niewyobrażalnie płaskie w smaku. Myślę, że stało się tak, iż wypaliłem ich za dużo. Tytoniowa spiżarnia była pełna syropowatych Borkumów, MacBarenów, Stanwellów i pochodnych. Nie mogłem na to patrzeć. Wreszcie zrozumiałem, że potrzebna mi odmiana. Konieczny był powiew świeżości, zmiana tematyki. I tak odkryłem Full Virginia Flake od Samuela Gawitha.

FVF przyszło do mnie w 50 gramowej puszce (już sam ów fakt posiadania puszki radował mój brzydki pysk niebywale – po tych wszystkich kopertach przeznaczonych do przetworzenia na śmietnisku puszka stanowiła olbrzymie novum) wraz z pierwszą wrzoścową fajeczką. Fajka była dość kiepskiej jakości, aczkolwiek służy po dziś dzień do palenia latakii. Czysta Va od Samuela Gawitha również zamieszkała na stałe w moim domu.

Pamiętam, że wtedy cieszyło mnie wszystko związane z FVF – począwszy od charakterystycznego syknięcia otwieranej po raz pierwszy puszki, poprzez złocisty papier, w który tytoń był zawinięty, poprzez ten wstrząsająco aromatyczny zapach wolnego od sztucznych aromatów FVF, aż do kształtu płatków, długich i grubiutkich, wyjątkowo plastycznych, ale zwartych. Niesamowicie zdziwiony byłem białym nalotem na tytoniu – skojarzenie z pleśnią od razu cisnęło się na myśl. Po sprawdzeniu jednak w Internecie okazało się, że to cukier. Wtedy zrozumiałem stwierdzenie, iż „virginia się cukrzy”…

Ciemny kolor flake’ów oraz ich aksamitny zapach, bardzo tytoniowy, ale i subtelny zarazem, wodziły moje zmysły na pokuszenie. Tytoń w puszce był ledwie lekko wilgotny (wszystkie moje ówczesne aromaty po otwarciu wręcz pływały w syropie, toteż moje zdumienie było coraz większe), ale płatki nie łamały się, były sprężyste. Nie wiem, jak duży wpływ na to miało wystawienie tytoniu na działanie wiatru (technika Air Cured), ale wierzę, że po prasowaniu i formowaniu płatków, sporo z owego świeżego powiewu zostało.

Nabiłem nową fajeczkę i zwiedziłem drugą stronę księżyca, dotychczas niedostępną dla mojej aromatyzowanej Larsenami świadomości.

Muszę przyznać, że omawiany tytoń ma bardzo adekwatną nazwę. Słowo „Full” znakomicie oddaje jego naturę. Ma bardzo pełny smak – wielowymiarowy. Jest bardzo słodki, ale nie przekracza granicy nachalności. Podczas palenia, na języku i podniebieniu, ujawniają się przeróżne niuanse – a to orzechy, a to rodzynki. Dym jest aksamitny i bardzo puszysty. Leniwie rozpływa się w ustach, po wypuszczeniu dostojnie płynie przez przestrzeń. To bardzo nastrojowy tytoń, sprzyjający wsmakowywaniu się. Jest idealny dla poszukiwaczy, którym jeden produkt szybko się nuży. FVF mogą palić bezustannie, a i tak przy każdym następnym seansie z fajką, odkrywać będą kolejne jego złożoności. Czasem dziwię się, jak wiele jest tam smaczków, których nie sposób opisać w tak krótkiej recenzji.

Owo „Full” ma jednak także drugie znaczenie. Chodzi o moc tytoniu. Polski odpowiednik – „pełna” jest chyba najbliższy znaczeniowo. Jest to bowiem bardzo sycący produkt, dający wrażenie spełnienia. To zarazem plus, jak i minus, bo dla niektórych może okazać się zbyt mocny. Wrażenia smakowe jednak wynagradzają wszystko. Fajczarzowi może głowa zaszumieć, ale będzie to przyjemne oraz pozytywne uczucie.

Co ciekawe – Full Virginia Flake smakuje bardzo różnie w zależności od tego, pod jaką postacią ładujemy ją do fajki. W wersji płatka słodycz jest nieco przytłumiona, za to ujawnia się więcej towarzyszących w tle ciekawych smaczków, o których wspominałem wyżej. Jeśli rozdrobnimy do ready rubbed, pierwsze skrzypce gra za to owa virginiowata słodycz. Zaś forma kulek wypośrodkowuje doznania.

Blenderzy z Lakeland tworząc Full Virginia Flake wznieśli się na wyżyny swojej sztuki. Żadnej płaskości w smaku, za to wielopiętrowość, głębokość doznań powstających podczas palenia zachwyca. W odróżnieniu od innych czystych Va, FVF jest bardziej niż solidny. To majstersztyk, najprawdziwsza poezja. Jedyne, co zmieniłbym w tym produkcie, to miejsce jego wytwarzania.

Produkcję przekierowałbym do swojego domu, żeby mieć łatwiejszy dostęp i móc palić go stale, oddając się nieskrępowanemu hedonizmowi.

Dziś, tak jak przy pierwszym spotkaniu z FVF, dalej cieszy mnie wszystko, co z nim związane. I chyba tak zostanie.

Tytoń dostępny na stronie fajkowo.pl

Tags: , , , , ,

46 Responses to Full Virginia Flake

  1. Lolek
    Lolek
    3 czerwca 2010 at 15:16

    Jestem po paru paleniach tego tytoniu(jakieś 6 fajek). Z początku miałem problemy z utrzymaniem żaru, gasło i gasło ale teraz już coraz lepiej. Tytoń nabiera smaku po 15 minutach palenia, na początku nie za wiele czuje, jak to już ktoś napisał takie „ciepłe powietrze”. Za to później usta wypełnia dym o niezliczonej jak dla mnie liczbie smaków. Jeżeli chodzi o moc to faktycznie daje kopa, nie nabijam fajki z dużym kominem. Najgorsze jest to, że już po tych 6 wspomnianych wyżej fajkach Va No1 od Mac Barena straciła troszkę dla mnie smak. Mam nadzieje ze z czasem wszystko wróci do normy i z ta samą chęcią będę sięgał zarówno po Full Virginie Flake jak i po Va No1.

  2. vlasij
    vlasij
    3 czerwca 2010 at 20:34

    Najlepiej ten tytoń smakuje od połowy i pod koniec. Z dwa tygodnie temu paląc FVF w fajeczce od Petersona miałem najlepsze palenie swojego życia. Po tym czasie paliłem go z dwa razy ale tego nie powtórzyłem :-( Nie wiem czemu ale cały czas eksperymentuje z tym tytoniem. Jest genialny.

  3. JSG
    4 czerwca 2010 at 09:16

    Puszki to jeden z bardziej denerwujących aspektów tytoni dostępnych w Polsce. Paląc 50-100g tytoniu tygodniowo, przez rok złomujesz 52-104 puszki. Jak już wypełnisz po brzegi wszystkie półki w garażu posprzątawszy wszystkie śrubki, odłożysz sobie zapas puszek który docelowo potniesz na jednorazowe szpachelki do sylikonu czy szpachlówki, zaczynasz puszki wyrzucać, a za każdym razem szkoda, bo a nuż się do czegoś przyda. Pomijając fakt że przy zamówieniach wysyłkowych ma spore znaczenie waga pakowania.

    Co do samego tytoniu to dla mnie jest to tytoń pierwszej jakości, ale cały czas zastanawiam się nad tym co część ludzi piszę o mocy tego tytoniu. Moim zdaniem jest to co najwyżej 6-7/10, choć p. Schneider podaje moc 8, kiedy porównamy to z brawn 4 lub mieszanką synjeco Bad nun które mają 10 okaże się że jednak FVF wcale wiele mocniejsza od BBF nie jest.
    Smakowo, dla mnie fvf jest śmietnikiem nuansów i smaczków, których wcale nie chcę paląc czystą wirdżinię. Tytoń w kategorii najlepszych, ale nie na pierwszym miejscu.

    • Lolek
      Lolek
      4 czerwca 2010 at 09:50

      W skalach mocy tytoniu nie bardzo się orientuję, ale dla kogoś kto pali fajkę do 4 razy w tygodniu może to być mocny tytoń np dla mnie, choć paliłem papierosy przez 6 lat. Przy tak rzadkim paleniu nikotyna nie krąży w żyłach non stop i fajka FVF zapalona po dwóch/trzech dniach niepalenia potrafi namieszać w głowie.

      • Rheged
        4 czerwca 2010 at 11:03

        Nigdy nie rozumiałem ocen punktowych – kompletnie nic mi one nie mówią. Ten tytoń jest mocny. Żadna tam pierwsza liga, ale poczucie bezpieczeństwa zburzyć potrafi. Co prawda chociażby w porównaniu do Hal’O’The Wynd to pikuś, mały ratlerek, ale jednak kąsa.

        Śmietnik niuansów – ciekawe określenie. Ja wolę nazywać to wielowarstwowością.

        • JSG
          4 czerwca 2010 at 12:19

          Był taki czas że ze Szwajcarii, płynęła do naszego kraju rzeka tytoniu. p. Schneider na stronie sklepu podaje moc tytoni w skali od 1 do 10. Kiedy masz okazję spróbować tytoniu z każdego punktu tej skali, szybko rysuje ci się obraz tego podziału. Skala jest wygodna i rozpoznawalna przez wielu kolegów którzy mieli do czynienia z zakupami w SY. Jakoś tak przywykłem jej używać…

  4. JSG
    4 czerwca 2010 at 09:19

    Żeby nie było- wypaliłem go dobrze ponad kilogram, plus kilka puszek zakupionych z polskiej dystrybucji.

  5. ben
    ben
    9 czerwca 2010 at 20:10

    Kupiłem FVF z rozpędu, jak na razie leży odłogiem – dopóki nie wyrobię sobie smaku i techniki, w sumie nie ma sensu po niego sięgać.

    Gdzieś czytałem, że puszki od SG nie są zbyt szczelne – czy przeszkadza to w przetrzymywaniu ich przez dłuższy okres?

    • Alan
      Alan
      9 czerwca 2010 at 20:14

      Totalnie nie wiem skąd ta opinia. Albo ja mam szczęście, albo pół roku to za mało, aby się o tym przekonać.

      • ben
        ben
        9 czerwca 2010 at 20:20

        Z ciekawości, bo chyba (odpukać!) nie będę dłużej trzymał – pół roku trzymałeś po otwarciu, czy otworzyłeś po pół roku?

        • Alan
          Alan
          9 czerwca 2010 at 20:30

          Otworzyłem pół roku po zakupie. Jakbym trzymał pół roku rozhermetyzowane to bym wióry palił ;)

      • ben
        ben
        9 czerwca 2010 at 20:41

        Może po prostu coś poknociłem? Za swoją pamięć nie postawiłbym nawet garści orzechów. :)

        Na pewno ktoś kiedyś narzekał, że otwierana po raz pierwszy puszka nie syczy, co miało być normalne.

    • Rheged
      10 czerwca 2010 at 12:29

      Dopóki nie otworzysz puszki po raz pierwszy, to jest szczelna, hermetyczna. Jeśli nie była, to trafiłeś paskudnie. Mi nigdy się to nie zdarzyło. Natomiast po pierwszym otwarciu należy tytoń wyjąć i przełożyć w jakiś inny pojemnik, bo te kwadratowe puszki po rozhermetyzowaniu są tragiczne.

  6. Przemek81
    24 października 2010 at 23:01

    Opalam tym tytoniem swą pierwszą w życiu worobcówkę nr 124 z tym moim
    opalaniem idzie nie najlepiej ale pierwsze opalanie o ironio było cudowne tym tytoniem bardzo mi smakowało przyjemny naturalny aromat taka jakaś słodycz.Opakowanie po otwarciu nieszczelne i od razu przełożyłem do słoja.Nie może nie mam racji ale tytoń jest odrobinęza wilgotny i ja przesuszam go odrobinkę.

    • jalens
      24 października 2010 at 23:21

      Rozdrabniaj barrdziej.Podsuszaj mocniej. Nabijaj lżej,ale wyżej, prawie do pełna… Pal pomaluśku. Nie myśl o opalaniu. Fajka wówczas „sama się opali”.

  7. Przemek81
    25 października 2010 at 00:18

    Dziękuje tak zrobię ale jutro fajka ma teraz wolne 24 godziny.Ciągle czytam o opalaniu paleniu, tytoniach (żona już powoli traci cierpliwość do mnie ale niech tam ) ale powoli człowiek dostaje mętliku w głowie dlatego jeszcze raz dziękuję za konkretną radę.

  8. Tomasz
    Tomasz
    13 listopada 2010 at 11:04

    W moim przypadku FVF rozdrobniona dokładnie podsuszona delikatnie czasem noc by na rano była ok ,faja nabita do konca zapalona nie gaśnie nie ma prawa zabulgotac a smaczki odczuwalne od poczatku do końca

  9. kolejarz1986
    kolejarz1986
    24 listopada 2010 at 17:02

    Wczoraj pierwszy raz po długich poszukiwaniach trafiłem na puszkę tego tytoniu. Nie mogłem długo wytrzymać i przed pracą wstałem wcześniej żeby zapalić owy tytoń. Musze przyznać że mnie kopnął. Nie paliłem papierosów, fajkę palę ok 3 razy w tygodniu i jak dla mnie to niezła dawka nikotyny. Nie spłynąłem co prawda po krześle ale do roboty szedłem pobudzony jak nigdy. Do tego kawa a wcześniej śniadanie bo na czczo by mnie chyba zmiotło. Smak ma słodki, inny niż dotychczasowo palone virginie (BBF, Rattray’s Hal O’ the Wynd i Marlin Flake)bardziej słodki i zdecydowanie najmocniejszy z nich wszystkich. Chyba na stałe zagości w moim „jadłospisie”, tylko będę go palił na weekendach, żeby mieć dużo czasu na spokojne wypalenie fajeczki. Nie wiem czy początkującym by zasmakował z racji swojej mocy (szczególnie tym co nie palili papierosów).

  10. Holmes
    26 listopada 2010 at 17:23

    Zachęcony dobrymi recenzjami a szukając nowych doznań tytoniowych, postanowiłem w końcu skosztować czystej Virginii od SG. W Pradze, gdzie często bywam, na Vodičkovej jest taki sklepik co zwie się Sherlock Holmes. Tam zakupiłem puszkę tego tytoniu. A że głupio tak wejść do dobrego sklepu i kupić tylko tytoń, zwłaszcza że aż kusi cały pokój wyładowany fajkami z różnych stron świata, po wnikliwych oględzinach zapragnąłem też posiąść taką jedną, sympatyczną fajeczkę od Stanislava. Lubię kupić czasem na pamiątkę takie regionalne produkty, a ja przecież potrzebowałem (sic!) fajeczki tylko do czystej Virginii. Po otwarciu puszki zaskoczył mnie przyjemny zapach tytoniu. Nie potrafię oddać dobrze tej przyjemnej nutki zapachu jaki z czystej Virginii SG poczułem… ale zaskoczyło mnie to, że to właśnie tak pachnie czysta Va! Jako że miałem dziewiczą fajeczkę, musiałem opalić ją pierwszy raz mając w miarę dużo wolnego i spokojnego czasu. Półtorej godziny wolnego między zajęciami było świetnym pretekstem. Zasiadłem w fotelu w moim gabinecie, nabiłem Stanisłava i odpaliłem… … … … Tak, to było jedno z tych paleń, które pamięta się długo. Czuje się wtedy za każdym wciągnięciem i wypuszczeniem dymu, jak wzbiera się radość z palenia. Myślę, że jeśli istnieje coś takiego jak platońska idea fajki i jej palenia, to zapewne ta którą paliłem była jej niezwykle bliska. Do dziś lubię w spokoju zasiąść w wygodnym fotelu z nabitą Virginią fajką Stanislava, i czytając jakąś książkę na nowo szukać tych pamiętnych doznań a zarazem wciąż na nowo odkrywać ten tytoń…

  11. piotroslav
    20 stycznia 2011 at 23:31

    Co mam rozumieć przez podsuszanie tytoniu?
    W jakim celu to się wykonuje?

    • KrzysT
      KrzysT
      20 stycznia 2011 at 23:40

      W celu obniżenia wilgotności. Suche lepiej się pali.
      Tytonie typu flake mają zazwyczaj (bo zależy to od warunków przechowywania – czy bulk, czy puszka, na ile szczelna, jak grubo cięte płatki itd.) stosunkowo wysoką wilgotność, co powoduje, że pali się je po prostu trudno. Oczywiście szkół odnośnie tego, na ile wilgotny dany tytoń powinien być jest zylion, ale realnie rzecz biorąc trzeba to samemu wypraktykować, bo zależy to również od tego jak palimy i w czym.

  12. pinkplato
    18 marca 2011 at 01:01

    Miałem przyjemnosć posmakować FVF na pocątku mojej przygdy z fajką, i wtedy mnie nie zachwycila – mój mozg kochał wtedy jeno te petersony slodziutkie. Ale po czasie jakoś tak wróciłęm – i teraz
    to jest moja fizjologiczna potrzeba, czasem po przebudzeniu najpierwsza przed innymi.
    Tą rozkoszą nie da się znudzić, podobnie jak jeszcze jedną. …jesli kiedyś by próbowali zaprzestać produkcji – to pozabijam .

  13. Jaksa
    18 czerwca 2011 at 14:07

    Wypaliłem trzecią puszeczkę i teraz już wiem, że muszę go mieć, by zacząć kolejny fajczarski dzień. Po (skromnych) doświadczeniach z FVF – stosując jalensową metodę nabijania – nabijam go mniej, niż więcej (cokolwiek to znaczy, hehe). Smakuje mi też nieco rozdrobniony, po prostu jest smaczny.
    FVF to tytoń do kawy i… jak nie mam kawy:)
    To tytoń, o którego innego tytonie w moim domu są już zazdrosne.
    PS: w trzeciej puszce prócz tytoniu miałem cieniuchny sznureczek – tzn, że zostałem do FVF przywiązany:)?

  14. tarabaz
    tarabaz
    17 września 2011 at 04:41

    No i stalo sie. Żeby nie było – od zawsze byłem zadeklarowanym i twardym aromaciarzem. Nie to, żebym nie próbował czystej Va. Probowalem Va 1 i nic – tyton jak tyton. FVF udalo sie osiagnac to czego innym czystym tytoniom nie udalo sie od miesiecy. Pierwsze miejsce na moim podium ulubiencow zajela czysta Va. Miejsca plasuja sie obecnie w sposob nastepujacy: 1) SG FVF, 2) Sherlock, 3) Jolly Joker, 4) Grousemoor, 5) Irish Flake, 6) De luxe mixture, 7) MB Velvet (zielony). Jako, że moja lista ulubieńców zawsze ma 7 miejsc z rankingu wypadł MB Vanilla Choice. Musze chyba wejsc i zapisac na kominie :D

  15. cobain
    7 listopada 2011 at 10:23

    Licze na wasza rade i pomoc… jak dotąd z Virgini Paliłem tylko Virginia No1 MB, tylko gdzie z taka mega puszka w kieszeni bede sie przemieszczał po moich beskidach… wiec poszukuje alternatywy czyli Flake’ów (mała puszka i kompaktowe nabijanie), i prosze o doradzenie wg. Was najdelikatniejszej Virgini w Formie Flake, gdyż nie każdy z kompanów górskich toleruje dymek czystego tytoniu…:) Moja dziewczyna jak juz to tylko Alsbo Cherry lub moooże Wiśnia z rumem MB (dziwne bo ja odwrotnie:) ), dlatego też poszukuje najdelikatniejszej Virgini dla palacza i osób wokól niego.

    Z góry dziękuje

    • Alan
      7 listopada 2011 at 10:36

      Tordenskjold Virginia Slices. Moc mniejsza niż FVF, gdzieś na poziomie Mac Barena, do tego to jest scented, lekko waniliowy. Wprawdzie opakowania są tylko 125g, ale co za problem przełożyć do czegoś mniejszego.

      A tak to wygląda po rozłożeniu: http://img825.imageshack.us/img825/5018/dsc0024an.jpg

      • cobain
        7 listopada 2011 at 15:49

        A jeszcze inne alternatywy?

        • Alan
          7 listopada 2011 at 16:07

          Jeśli zapach Va nie pasuje drugiej połówce, to raczej trzeba całkiem zmienić typ tytoniu. Albo połówkę…

          Jeśli to ma być flake to dużo Ci nie zostało. Fajkowo niedawno dorzuciło Patriot Flake od DT (sam nie paliłem), jest jeszcze SG BBF. Z pozostałych to Kendal Cream Flake, ale to jest Va z Burleyem. Może coś z Perique (St James Flake) lub z orientalem (Sam’s Flake) lub mocno aromatyzowany, ale wciąż ciężkowirdżiniowy 1792 Flake. Poza tym jeszcze MB Navy Flake, Peterson Irish Flake i University Flake. No Rattray’s Marlin Flake, ale to bardziej broken…

    • Franz
      Franz
      7 listopada 2011 at 17:59
      • Alan
        7 listopada 2011 at 18:17

        To już w ogóle cukierki są :D

  16. Cobain
    7 listopada 2011 at 19:03

    A to może bedzie dobre. Ciekawe….

  17. Krzysztof.
    Krzysztof.
    26 marca 2012 at 16:59

    Właśnie pale ten tytoń w swojej pierwszej na początku gryzie to pewnie przez to że ciężko go rozpalić ale po jakimś czasie przestaje gryźć bo fajka stygnie i trzeba pilnować by nie zgasła. tak jest zawsze żwe trzeba go rozhulać na początek a potem poczekać i spokojnie palić by fajka ostygła ?

    • kolejarz1986
      kolejarz1986
      26 marca 2012 at 18:02

      Zdaje mi się, że za słabo go podsuszyłeś. Wypaliłem kilka puszek tego tytoniu i mogę stwierdzić, że ten tytoń jest dosyć mokry po wyjęciu z puszki. Musisz go rozdrobnić, potem na słoneczko i po kilku minutach będzie sprężysty. Tylko go nie przesusz bo będzie bardziej gryzł.
      Co do rozpalania, to ja go rozpalam na początku bardziej niż trzeba, zaczyna mocno kopcić, odkładam na stojaczek, odczekam minutę, odpala ponownie i wtedy się pali. Jednak proces rozpalania każdy wypracowuje sobie z czasem.

  18. mareek
    mareek
    22 lipca 2012 at 22:18

    Na puszce zamiast „palenie zabija” powinno być ostrzeżenie „tytoń nie przypadkowo jest w formie flake, rozdrabnianie na własną odpowiedzialność”

    Przez ostatnie 2-3 tygodnie paliłem FVF codziennie, zawsze starannie rozdbrabniając i susząc, było smacznie i słodko, ale bez wielkich ochów i achów, aż dzisiaj coś mnie wzięło, wybrałem cały płatek, złożyłem, zwinąłem, tylko lekko podsuszając i do tej fajki co zwykle. No i rewelacja, smak zupełnie inny niż wcześniej, moc też jakby wyraźniejsza. Wcześniej nie czułem tam ani posmaku orzechów, a lekkie owocowe smaczki jakby były, ale mało wyraźne, a przy paleniu we flejku i to i to dużo bardziej odczuwalne. Aż by się chciało od razu nabić ponownie. Jednak warto czasami poeksperymentować.

    Cud, miód i orzeszki, dosłownie i w przenośni.

  19. h2o
    h2o
    23 lipca 2012 at 10:11

    stosujesz metodę nabijania pokazaną w poradniku, czy zwijasz w rulonik?

    • mareek
      mareek
      23 lipca 2012 at 11:29

      składam na pół, skręcam, i pakuję do komina, lekko przycieram kołeczkiem, ale nie ściskam zbyt mocno, żeby tytoń miał miejsce w razie rozszerzania się.

      Rulonik też przetestuję,

      • Rheged
        23 lipca 2012 at 13:14

        To też się ujawnię, bo Marcina „szarego wilka” zaskoczyłem swoim nabijaniem flaka na spotkaniu fajkanetowym (co mnie znowuż zaskoczyło) – składam w rulon, potem całość składam na pół i rozcieram taką bryłkę w dłoni, aby wstążki nieco się od siebie oddzieliły. Snopek ładuję do komina, a drobnicą przysypuję.

  20. Ulrykus
    3 stycznia 2013 at 09:23

    Jako ze jest to mój debiut wśród fajkanetowej braci,to chciałbym wszystkich serdecznie przywitać jak tez życzyć wszystkiego najlepszego w nowym roku. Być może nie będzie to największe odkrycie na miarę odkrycia Usa przez Kolumba jednakże ten tytoń smakuje mi jak połączenie miodku wielokwiatowego (który a propo nie jest tak uciążliwa słodkością jakby się wydawało gdyż jest naprawdę subtelny) z orzechami włoskimi a także w pewnym sensie arachidowymi.
    Posiada on także tendencje do przechodzenia w smaki iście korzenne jak dla mnie bomba :)

  21. 14 kwietnia 2017 at 13:21

    Wymienie 2 puszki G.L.Pease „Union Square” na 100g FVF, jesli ktos bylby chetny to prosze o kontakt.

  22. Józef
    18 listopada 2017 at 21:02

    Duszący: po zaciągnięciu strasznie dusi w płucach, ewidentnie zawiera jakieś dodatki zapachowo-smakowe i inne syntetyki. Gryzie w usta, jak zresztą większość tytoni tego producenta. Niby produkują tytoń od stuleci, a nie potrafią prawidłowo przeprowadzić procesu fermentacji wstępnej? Jakieś oszustwo! Pieniądze wyrzucone w błoto… Zdecydowanie odradzam, ze względu na trujące, nie usunięte w fermentacji wstępnej, gryzące w usta substancje. Czy oni nie wiedzą, że zbyt wysoka tenperatura podczas suszenia zabija pewien szczep pożytecznych bakterii, które potem, podczas fermentacji usuwają z tytoniu te gryzącą w usta trutkę? Cukier dodają, ale sam cukier bez bakterii nie oczyści tytoniu nawet gdyby leżakował 100 lat. Trutka na szczury, a nie tytoń do palenia.

    • KrzysT
      KrzysT
      19 listopada 2017 at 14:38

      Trolling is a art.

      • hombre40
        19 listopada 2017 at 16:48

        Don’t exeggerate it’s easy to be a troll :)

        • KrzysT
          KrzysT
          20 listopada 2017 at 08:37

          Nieprawda.
          Prawdziwy trolling (taki naprawdę dobrze wykonany), to duża sztuka. Łatwo to jest pojechać od razu po bandzie.

  23. Janusz J.
    Janusz J.
    21 listopada 2017 at 02:27

    Dlaczego trolling od razu?! Też uważam, że to jeden z gorszych tytoni SG. Z tego samego powodu, który opisał kolega Józef. Że gryzie/szczypie w paszczę. Co jest tego powodem nie wiedziałem – zwalałem to zawsze na karb zbyt szybkiego palenia W innych tytoniach od SG tego nie ma. A pozwolę sobie zauważyć, że SG to mój ulubiony producent.

    Zakupiłem tego ponad pół kilo. Teraz leży i kiśnie, bo do mieszanek nadaje się tylko w minimalnych ilościach.

    • pigpen
      pigpen
      21 listopada 2017 at 14:46

      Janusz, chętnie przyjmę. Choć mnie także drapie, gryzie, szczypie itp. to przynajmniej ma moc :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*