Żaden ze mnie recenzent – ot, piszę o swoich doznaniach z palenia. I tekst ten to nie recenzja, a wywód osobisty nad pewnym podmiotem.
Tytoń, z którym miałem przyjemność spotkać się około rok temu. Wówczas to mój 3-latek postanowił zabrać nas na urodziny swojego ulubionego kolegi Wojtka S. Wybraliśmy się na nie całą rodziną (no może nie całą, bo koty, psy, świnki pozostały w domu ). Zazwyczaj odpuszczam imprezy tego typu, bo pracy mam sporo. Jednak gdy rodzinka już siedziała gotowa do wyjazdu w aucie, postanowiłem jechać z nimi… Urodziny jak to urodziny. „Banda” – w pozytywnym znaczeniu – dzieci i widzący się po raz pierwszy rodzice. Nieraz pewnie takie spotkania przechodziliście. Na szczęście Pan domu miał w swojej bibliotece książki. Masę książek, o których mogłem rozmawiać i zacząć poszukiwać wspólnego tematu.
Siedzieliśmy, dzieci ganiały po mieszkaniu i w pewnym momencie, jakoś tak mimo innych tematów, zaczął się tematy tytoniowy. Żona moja kochana wspomniała – z dumą, że ja fajkę palę. Piotr – znany z forum cygarowego jako Torqularis – (jak poprzestawiałem literki to niech się Piotr weźmie i zarejestruje u nas i poprawi), ujawnił się ze swoim hobby – cygara! I się zaczęło. Tytonie, cygara, fajki, fajkowo, fajkanet, FMS, Pan Turek i jego książka, Jacek i jego książki… I tak urodziny zeszły nam dwóm na dalszy plan. Piotr przy okazji zakupów cygarowych został obdarowany próbkami. Wśród nich był palony przeze mnie na co dzień SG Grousemoor i niepalony wcześniej SG 1792, SG Fire Dance. Jako, że Piotr z fajką na bakier był wówczas, próbka 1792 trafiła do mnie i została od razu po powrocie wypalona.
Tytoń ten to mocny flake o pięknej, hebanowej barwie, mocnym i sycącym aromacie z puszki. To mieszanka Virginii i Orientalu – jak podaje producent. Powstaje on w skomplikowanym procesie ręcznej obróbki liści w fazie początkowej, później jest prasowany na zimno i po tym zabiegu ponownie – już na gorąco. Zawdzięcza tej obróbce piękną, ciemna barwę. Tytoń sprasowany pozostaje do ostudzenia i to ponoć powoduje jego twardnienie.
Każdy, kto choć raz otworzył puszkę SG 1792 zobaczył mocno sprasowane płatki, które w moje skromnej opinii lepiej przechowywać w słoju. Ja, ze swoich wypalonych 3 puszek 2 przełożyłem do słoja, a jedną zostawiłem w oryginalnym opakowaniu. Ten z puszki wypaliłem jako pierwszy i powiem tak – pod koniec mi wysechł na wiór. Wolę go niewysuszonego. Ot, może to tylko moje odczucie. W słoju dostał troszkę powietrza i mógł choć trochę pooddychać. Świetnie pali się nabity w „snopku” , ale bogatsze aromaty wyciągnąłem z niego rozkruszając. Do tej pory nigdy nie kruszyłem płatków, a je nabijałem wg instrukcji Jalensa zamieszczonej tu.
Room note znośny, ale w żadnym wypadku nie lekki. Tytoniowy, męski. Osiadający na firany – jak to moja Pani rzekła.
Dobry do nabicia małego benta jak i regularnej wielkości fajki. Pali się wyśmienicie, spopiela prawie na biało, nie „kondensaci”. Choć na moje, trzeba go palić raczej wolno niż pospiesznie. Przy wolnym paleniu nie gryzie i nie wykręca języka – jak kawa u Niemca z ekspresu przelewowego. Szybko palony gryzie i kwaśnieje.
Cóż więcej mogę dodać? Polecam. Polecam bo warto, bo syci, bo daje prawdziwą przyjemność palenia. Nie jest słodki, jest wytrawny, mocny jak bimber mojego ojca – mocny, konkretny, niedosmaczany karmelem czy innymi przepalankami. Żaden półśrodek. Gdy wieczorem muszę popracować, a jestem przygaszony, to on mnie właśnie budzi. Na stałe zagościł w mojej szufladzie.
Dzięki 1792 poznałem wspaniałego człowieka, poznałem smak Cohiby – Piotr mnie wówczas nią obdarował, kupiłem humidor… napiłem się przywiezionej z podróży Rakiji. Miałem udane urodziny 3-latków.
:)
A jednak jest dosmaczany, dokładnie to fasolką Tonka – Jacek konkretniej pisał o tym tu: http://www.fajka.net.pl/poradniki/sekrety-tytoniu/amatorskie-blendowanie-cz-iv/
Ja wciąż nie mam wyrobionego zdania o tym tytoniu. Aromat pełną gębą, mocny i sycący, ale czasem bywa mdły…może kiedyś coś więcej na jego temat napiszę.
No to z Jackowym tekstem mamy pełniejszy obraz tego „składu”.
Dzięki Alan!
Pozdrawiam,
TomaszG
Dla mnie fantastyczny zapach tej wędzoneczki- mniam mniam – szkoda, że juz się skończył w słoiczku…
To konkretny tytoń , o konkretnym smaku i niezłej mocy… lubię go do popołudniowej kawy.Właśnie palę płatek „wysępiony” od Kolegi klubowego , bo mój się skończył , a w trafice – puchy , jak chodzi o SG.
CIEKAWE , DLACZEGO W NIEMIECKICH TRAFIKACH, NIE MA TAKICH „AKCYZOWYCH” PRZERW…
Krzysztof, w czwartek oprócz próbki „monetek” McBrr przywiozę i płatek 1792. Moje się nie kończą :) Zrobiłem zapas i jeszcze pół puszki w słoiczku jest.
Pozdrawiam,
TomaszG
Krzysiek, przeleciałem się po świecie, gdyż jestem w desperacji. Nie mam żadnego tytoniu. Wyobraź sobie, że nigdzie, ale to nigdzie nie ma w ogóle nic z SG. Kompletna pustka i w USA i w Anglii, i u Niemców. Co się dzieje?
Ten świat schodzi na psy , Marku…Zapalimy Tilbury , zagryziemy hamburgerem , popijemy ciepłym Lechem… i się porzygamy…tylko kogo to obejdzie?
Spróbuj jakiegoś Mac Barena…ja tak robię.Z SG został mi tylko Kendal Crean ,Sam’s Flake i Fire Dance…i to w ilościach aptecznych – a ja palę , jak smok…na szczęście lubię „budyniowe , nawalone chamskim toppingiem” aromaty – a tego trochę mam…
Oj , to się Tomku , cieszę…U mnie puchy…po SG – ino przeciąg…
Zajaramy w czwartek… :)
W trafice na Wólczyńskiej w Warszawie jest dużo SG :)
A Brown nr 4 jest? bo już ze 2 miechy nie paliłe3m , a ochotę mam…
A 12 marca będę w Warszawie…bym kupił…
Interesujący tytoń. Oczywiście go kupiłem, z opisu wyszło, że to moze być coś dla mnie. Dosyć mocny, ale to akurat nie robi różnicy, w każdym razie wypalenie fajki nie powaliło. Smakuje specyficznie ale budzi konkretne skojarzenia. Dla mnie jest to nieco doaromatyzowany Brown nr 4, albo może Black XX. Identyczny jest głębszy posmak, przypominający spalone drewno iglaste. Ciekaw jestem, co konkretnie za to odpowiada, zapewne któryś z gatunków virginii. Trochę też nie wierzę w udział orientali w tej mieszance, wydaje mi się, ze to jednak może być czysta virginia. Źródła różnią się informacjami na ten temat. Po pierwszej fajce dopuszczam możliwość, że będą to moje ulubione płatki. To duże ustępstwo, bo płatków nie lubię. Oczywiście, najpierw tzreba je będzie trochę wysuszyć, bo są za wilgotne.
A, i jeszcze tak sobie myślę: czy jeśli by je połączyć z jakimiś płatkami opartymi na latakii, uzyskalibyśmy coś w rodzaju namiastki starych Bengal Slices?
Po zapaleniu tego tytoniu stwierdziłem że Full Virginia Flake w porównaniu z SG 1792 nie jest wcale taka mocna jak sądziłem po pierwszej fajce. Tytoń mocny ale nie powalający. Jak dla takich początkujących i nie uzależnionych od nikotyny palaczy jak ja, będzie to spory strzał ale nie zabije chyba nikogo. Dobry tytoń na poranną kawkę w niewielkiej fajeczce, dobrze pobudza na resztę dnia.
Po bliższym wgłębieniu się w miąższ problemu doszedłem do wniosku, ze nie ma tam orientali, ale jest ich amerykański daleki kuzyn z Kentucky, natomiast ku swemu zaskoczeniu odkryłem też nuty, które w University Flake (Peterson) uznałem za herbaciane. Wczoraj wieczorem wypaliłem dwie fajki ciurkiem, a dziś rano jeszcze jedną.
Po dwóch fajkach ciurkiem tego tytoniu i porannej poprawce, to ja bym odkrył nie tylko Kentucky, ale wgłębiłbym się w miąższ kosmosu.
Ja mam chyba łeb jak koń… Właśnie palę pierwszą popołudniową. Poranna była na czczo, ta jest po kawałku kiełbasy i kawie :-) Cymesik.
No masz!
Pewna gaździna usiłując odstraszyć męża od alkoholu włożyła zdechłego kota do beczki alkoholu.
Nie pomogło. Wieczorem baca znowu zalany..wykręca kota i szepcze:
– Jeszcze kropelkę kotku…jeszcze kropelkę.
Wiem, stary to dowcip, z brodą do kolan, ale myślę, że najwłaściwiej ukazujący moje wrażenia podczas palenia SG 1792.
Tak jak przy czytaniu interesującej powieści, oglądaniu wspaniałego filmu. Z jednej strony chęć poznania co będzie dalej… z drugiej żal że z każdą chwilą mniej pozostaje do końca. I w końcu, gdy w fajce prawie biały popiół:
– Jeszcze jedno pykniecie fajeczko, jeszcze jedno pyknięcie. :)
Nie. Nie, zdecydowanie nie jest to tytoń dla każdego. Mocny, nie każdemu jego moc może odpowiadać. Na jakiś forum ktoś o nim napisał że to tytoń dla twardzieli i z tą opinią całkowicie się zgadzam :)
Nie jest to też tytoń na codzienne palenie od rana do wieczora. Ale o tym juz pisano wyżej, nie będę więc powtarzał.
Napisałem czym nie jest…czym więc jest?
Ha… Aby być zupełnie szczerym… Nie potrafię opisać :) No bo jak opisać poezję? Jak opisać ten smak, który się zmienia podczas palenia i w zależności od sposobu palenia? Jak opisać ta błogość i ten smutek gdy palenie się kończy?
Ten kto go palił, myślę że wie o czym piszę. A dla tego kto nie palił SG 1792 myślę że obowiązkowa pozycja. I tu jeszcze jedna uwaga: Zyska on bowiem albo zagorzałych zwolenników albo zaciekłych przeciwników. Nie jest to bowiem tytoń wobec którego można przejść obojętnie. Wywoła, podejrzewam, skrajne emocje. Albo niebiański zachwyt – albo zupełne zdegustowanie. Ale na pewno nie obojętność.
Hehe…no, teges… jakby tu… ludzie robią doktoraty z opisu poezji… ;)
Ha :) A potem zamiast do oryginalnych tekstów siega się po bryki i streszczenia :)
Dla mnie zbyt dobry tytoń by próbować zamknąć go w słowa :) Jak pisałem. Wszelkie słowa to i tak za mało…
Wiem…chodziłoby o to by „język giętki wyraził to co pomyśli głowa”
Przy tym tytoniu podaję się nie potrafiąc w pełni opisać swego zachwytu :) Każde bowiem moje słowo zachwytu to jeno cień tego czym SG 1792 Flake jest :)
Kupiłem, zapaliłem, zwyciężyłem. Jeden z mocniejszych tytoni, który paliłem. 1792 faktycznie daje popalić. Ale jakie to palenie:) Cudo. Nie ważne, co tam jest, choćby źdźbło trawy z mojego ogródka – smakuje wyśmienicie. Skosztowałem też wg. recepty Jalensa (choć bez tych tajemniczych dodatków), czyli 3 do 1 dla Va No. 1, a to „1” to 1792 i… wychodzi ekonomicznie:), nieco lżej i baaaardzoooo smacznie.
Nabyłem ten tytoń z akcyzą z 2008 roku. Tytoń delikatnie zwijam w małe kuleczki, robiąc to niezwykle niestarannie. Pali się wtedy bezobsługowo. Przepycha, nie gorzki lecz lekko słonawy, no ale nie będę się tu wymądrzał po wypaleniu niespełna 2- fajek owego cuda. Jak narazie, jestem cały happy :-)
Wspaniały tytoń, a świetnie smakuje też 1:1 z Torben Dansk Orient.
Tytoń po prostu znakomity, z żalem kończę właśnie puszkę. Głęboki i nasycony, rzeczywiście ma coś z XX. Twardy, solidny posmak nie daje o sobie zapomnieć. Nie wiem nawet do czego porównać – z bliskich mi klimatów to chyba do tajgi. Puszczańskich ostępów, pełnych dziwnych aromatów… I choć co chwilę przygasa, to przecież z jakąż rozkoszą odpalam kolejną zapałkę… Dałem do spróbowania znajomemu, który dotąd tylko Alsbo palił – był wręcz wniebowzięty. I wysępił resztkę ostatniej puszeczki. Pozdrowienia dla wszystkich znad rzeki Wyczegdy – w połowie drogi między Moskwą a Workutą.
I wszystkim pozdrowienie z głębi Rossii z okazji dzisiejszego święta. Być może jeszcze niektórzy pamiętają o nim… 22 lipca…
Kanieszno! Wedels Day ! ;)