SG Scotch Cut Mixture

22 sierpnia 2010
By

Nieco ponad dwa tygodnie temu w naszym serwisie pojawiła się opinia Krzyśka na temat nowego na polskim rynku tytoniu Samuela Gawitha o sugestywnej nazwie Scotch Cut Mixture. Dość powiedzieć, że była ona niezbyt pochlebna. Co prawda recenzent przyznał się, że wystawił swoją notę ledwie po wypaleniu kilku próbek, ale spieszę go pocieszyć – krótko obcowałeś wtedy z SCM, ale właściwie, chłopie, to się nie pomyliłeś. Od początku byłem tego samego zdania, a jednak miałem nadzieję przekonać się do owej „szkockiej kraty”. Chyba ze względu na lubianą przeze mnie muzykę celtycką oraz Braveheart trwałem w postanowieniu wypalenia tejże mikstury do samego końca, licząc, że jest tam coś fascynującego. No i właściwie, to znalazłem!

Nie wiem, co powodowało blenderów Samuela Gawitha, że postanowili do jednej puszki włożyć właściwie wszystko, co tylko włożyć się da. Mamy tam bowiem virginie, burleya, cavendisha oraz latakię. Brakuje tylko orientali i perique. To wybitna rozrzutność jak na szkocką mieszankę. Przypadkiem nie powinno być tego mniej? Nie wiem, jakieś virginie i latakia by starczyły. Albo nawet sama virginia. To by pasowało. Może nabrałoby nawet szkockiego charakteru. A tak wyszło coś jak niepasteryzowana Łomża, która wcale nie smakuje jak niepasteryzowana.

No dobrze, mamy więc tyle składników, że spokojnie moglibyśmy zrobić z nich ze trzy inne tytonie, a tutaj jest tylko ów jeden, nad którym właśnie się znęcamy. Przybliżmy więc jego smak.

Nie wiem, jak smakuje palona izolacja (ani tym bardziej, jak pachnie; pragnąłbym nigdy nie poznać tego uczucia, ale wiem, że za recenzencką złośliwość kiedyś zapewne w podobne tarapaty się wplączę…), ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że coś jest na rzeczy. Z pewnością bowiem smak Scotch Cut Mixture nie należy do wybitnych. Jest po prostu kwaśny i gorzki. Niektórzy recenzenci nie wyczuwają latakii. Ja niestety wyczuwam. Niestety, bo wolałbym żeby tak nie było. Przebija się ona gdzieś spomiędzy tego gęstego, mokrego i cierpkiego posmaku dymu. Jest przytłumiona przez całą resztę tytoni, które najzwyczajniej w świecie nie zgrywają się ze sobą. Najwięcej jest tam cavendisha, ale z pewnością nie jest on słodki. Trochę bardziej wyczuwalny jest burley, ale i tu z pewnością nie ma szału. Virginii za to nie czuć ani trochę. Po co więc było ją tam do środka wrzucać? Czyżby nie nadawała się nigdzie indziej?

Nie mogę za to powiedzieć, żeby była to mieszanka niewyraźna. Wyrazista jest aż nadto. Nie sposób pomylić ją z czymkolwiek innym. Ma swój własny, niepodrabialny smak. Można nawet rzec, że bardzo wytrawny! Jak kawa, która ktoś posolił zamiast posłodzić. Mniej więcej właśnie tak smakuje Scotch Cut Mixture.

Co do zapachu – nie czuć w nim nic podejrzanego. Pachnie nawet właściwie. Może nie tak intensywnie, jak inne latakiowe blendy, ale też zdecydowanie mniej jest w nim latakii. Widać to na pierwszy rzut oka. To bardzo jasny tytoń. Niestety sprowadza ciemne chmury nad głowę fajczarza. Generalnie nic dziwnego – w Szkocji często pada.

To doprowadza mnie do zaskakującej tezy, którą w dość nietypowy sposób zasugerowałem nieco wyżej.

To znakomity tytoń! Pierwszy, w którym marketingowcy Samuela Gawitha nie pomylili się z nazwą. Ta bowiem doskonale zgrywa się z produktem. Paląc Scotch Cut Mixture nieustannie myślałem bowiem o tym, żeby oddać ją jakiemuś Szkotowi, który miałby z niej większy pożytek niż ja.

A to dlatego, że ja mieszkam w Polsce i zbytnio przejmuję się powodzią na południu kraju, żeby sprowadzać jeszcze więcej burzowych chmur. Dlatego cieszę się, że wypaliłem już swój przydział tego tytoniu.

Właściwie to rzadko kiedy cieszę się, gdy mi się tytoń kończy…

Czy to nie jest wystarczająco dobra rekomendacja?

Nie. Nie jest.

Tytoń dostępny na stronie sklepu fajkowo.pl

Tags: , , , , , , , , ,

23 Responses to SG Scotch Cut Mixture

  1. ben
    ben
    22 sierpnia 2010 at 23:05

    O tytoniu nie napiszę, bo teraz raczej nie spróbuję… ale recenzja przednia.

    Szczególnie podobał mi się zwrot akcji po koniec i zdecydowane zakończenie.

  2. sat666sat
    sat666sat
    22 sierpnia 2010 at 23:08

    Nie paliłem – zapalę jak będę miał okazję)))

  3. suhacz
    22 sierpnia 2010 at 23:23

    „żeby oddać ją jakiemuś Szkotowi” – i tu kulą w płot. Szkoci palący fajkę tego typu wynalazki postrzegają podobnie jak my wyroby Cepelii przeznaczone na eksport. A niech tam sobie jakieś narody z kontynentu palą Scotch Cut Mixture, my pozostaniemy przy poeschlowskich budyniach :)

    • Rheged
      22 sierpnia 2010 at 23:40

      Co prawda nie mam pojęcia, co palą Szkoci, ale miałbym o nich tragiczne mniemanie, gdyby palili swoją miksturę

  4. Pendrive
    22 sierpnia 2010 at 23:58

    „Nie wiem, co powodowało blenderów Samuela Gawitha, że postanowili do jednej puszki włożyć właściwie wszystko, co tylko włożyć się da.[…]To wybitna rozrzutność jak na szkocką mieszankę.”
    A może wrzucili do jednego wora resztki z produkcji innych tytoni? To by było bardzo szkockie.

    • Rheged
      23 sierpnia 2010 at 01:03

      Myślę, że oddzielnie te tytonie składowe byłyby smaczne. Może oprócz virginii, tutaj w ogóle nie wiem, co powiedzieć, bo jakby w ogóle jej nie było… Także nie sądzę, żeby to były ścinki, ale kto wie?

    • KrzysT
      KrzysT
      23 sierpnia 2010 at 10:32

      Ścinki to nie są, bo tytoń po otwarciu puszki wygląda BARDZO ładnie.
      Rzekłbym nawet, że ładniej niż statystyczny SG ;)
      Ja postanowiłem dać mu pół roku-rok w słoju i będę próbować dalej – w przypadku kilku, które w pierwszym rzucie mi nie podeszły – pomogło.

      • Rheged
        23 sierpnia 2010 at 10:54

        Tutaj wątpię. Co niby miałoby Ci dojrzeć, jak za dużo tego po prostu jest? Nie zazębi się tak czy siak, ja bym posłał do Szkocji.

        • KrzysT
          KrzysT
          23 sierpnia 2010 at 11:17

          Ale że co, że jak cavendish to nic a nic nie ma szans, żeby się polepszyło? Że new taste i w ogóle?
          Nie przesadzajmy. Syropowy aromat to nie jest, zresztą Gawithowskie aromaty nie tracą tak łatwo charakterystyki (sądząc po zapaleniu wczoraj 1,5 rocznego Grousemoore’a).
          Nic absolutnie nie ryzykuję, a mogę zyskać. Mnie się nie spieszy ;)
          A różnicę w tytoniu, który sobie dwa lata odleżał odnotowuję. Ty nie czujesz różnicy jak dasz czemuś poleżeć w słoju, nawet te pół roku?

          • Rheged
            23 sierpnia 2010 at 12:27

            Jestem zbyt pazerny, żeby czekać aż tyle. Od czekania mam Alana, który mi zabunkrował na pół roku Nightcapa ;)

            • KrzysT
              KrzysT
              23 sierpnia 2010 at 12:57

              Tego od Altadisa? Też mam ;)
              Ino nie mam porównania, bo mam tylko Altadisa. Jak na razie odbieram go jako słabszą (?) wersję MM965. Dziwne. Jak skończą mi się DLM I EMP by Orlik, to porównam amerykańską produkcję. Na oko wygląda mniej ładnie.

            • Alan
              Alan
              23 sierpnia 2010 at 14:12

              Jak na mój smak, to pół roku jest początkiem początku dojrzewania – fajerwerków nie ma. Na razie ja muszę dojrzeć, żeby dojrzewać tytonie ;) A tego Nightcapa trzymam, bo na jesień zapowiada się u mnie bida z kasą na tytonie, więc robię teraz zapasy.

  5. KrzysT
    KrzysT
    23 sierpnia 2010 at 13:00

    A i jeszcze muszę odnieść się do treści recenzji:
    „Co prawda recenzent przyznał się, że wystawił swoją notę ledwie po wypaleniu kilku próbek” – przecież dział, w którym go oceniłem nazywa się „po jednej próbce”. To co, miałem go oceniać po wypaleniu kilograma? :) Ładna mi „jedna próbka” :)

  6. JSG
    JSG
    23 sierpnia 2010 at 13:40

    Mamy tam bowiem virginie, burleya, cavendisha oraz latakię lid zaczyna się od tego wyrwanego z kontekstu zdania, moźe wyalic to bowiem, bo wyglada to dziwnie na glownej

    • Rheged
      23 sierpnia 2010 at 16:06

      Lead zaczyna się od zdania „Nieco ponad dwa tygodnie temu w naszym serwisie pojawiła się opinia Krzyśka na temat nowego na polskim rynku tytoniu Samuela Gawitha o sugestywnej nazwie Scotch Cut Mixture”

      • Alan
        Alan
        23 sierpnia 2010 at 16:14

        Chodzi o to, co jest widoczne na głównej – czyli wypis. Poprawiłem już.

        • Rheged
          23 sierpnia 2010 at 16:26

          Trochę bez sensu, bo to nie był błąd… Więcej to czytelnikom mówiło o charakterze tekstu, niż wstęp artykułu.

  7. bogdan
    bogdan
    3 grudnia 2010 at 09:27

    Nie czytając tej recenzji, kupiłem wczoraj ten tytoń. Oczywiście musiałem go od razu spróbować. Ależ ja się wkurzyłem. Siano i jeszcze raz siano. Ale, że jestem człowiekiem upartym, dzisiaj postanowiłem trochę powalczyć z tym tytoniem. Odsypałem porcję i ponad godzinę suszyłem. Opłacało się czekać. Tytoń nabrał smaku, wydziela przyjemny aromat i spalił się do końca, w przeciwieństwie do dnia wczorajszego.
    Pewnie nie mam jeszcze wyrobionego smaku jak bardziej doświadczeni Koledzy, ale muszę przyznać , że dzisiaj mi smakował.
    A tak naprawdę, to jest tak. Jeden lubi zupę pomidorową a drugi kwas z ogórków :)

  8. jalens
    3 grudnia 2010 at 10:13

    Hehehe, dopiero teraz przeczytałem tę recenzję. Ja zamówiłem ten tytoń, bo mi się dobrze kojarzy MB Scotish Mixture. Kiedy puszkę rozhermetyzowałem, powąchałem, to już w niej nie gmerałem palcem – natychmiast zadzwoniłem do znajomego, który ma do Samuela stosunek bezkrytyczny. „Pomienialiśmy się”.

    Dziś przeczytałem tę recenzję i komentarze. No, mam ja nosa, mam.

  9. Julian
    Julian
    5 lipca 2011 at 12:43

    W Szkocji zdarzało mi się palić fajkę z moim ówczesnym tutorem w Aberdeen. On palił St.Bruno, a ja wówczas jakiś Kendal Flake od Gawitha. Tego Scotch Cut nie bylo chyba wtedy jeszcze na świecie. Po przeczytaniu recenzji zastanawiam się jednak, czy nazwa tej mieszanki nie odnosi się raczej do popularnej taśmy samoprzylepnej, a nie do formy tytoniu? Czy nie czuliście lekkiego zapachu palonego celuloidu?

  10. obruno
    obruno
    16 sierpnia 2011 at 23:30

    Kiedy kupowałem ten tytoń w Magnolii we Wrocławiu (polecam gorąco sklep) młody chłopak – sprzedawca (pełen szacunek dla Niego)zrobił wielkie oczy, wielce zdziwioną minę i spytał się czy wiem co kupuję. Mieszanka wszystkiego ze wszystkim wszak. Odpowiedziałem: No to będzie hardcore” – taka moja próba zagrania gieroja.
    I faktycznie…był. Smak nie podobny do niczego znanego mi wcześniej wchodził w fajki i trudno potem było się go pozbyć… i muszę się przyznać…wymiękłem. Po wypaleniu niecałej połowy puszki w kilku różnych fajkach – poddałem się. Nie dałem rady wypalić do końca owej jednej puchy. Nie potrafię nawet opisać smaku tego tytoniu – bardzo a bardzo specyficzny. Tak jak papieros mentolowy przy normalnym papierosie. Poza tym…taki mydłowaty dla mnie.
    Zyskał trochę po wymieszaniu z czystą virginią i połową puszki S.G. Black Cherry – tego ostatniego tez nie dałem rady wypalić normalnie.
    NIe wiem…może komuś podejdzie i zasmakuje SG Scotch Cut Mixture ale ja omijam go szerokim łukiem.

  11. X-claw
    X-claw
    7 lutego 2016 at 19:12

    Witam ja swoje 10g zmęczę , ale więcej nie kupię , podchodzi mi tam smak SG night reflection , mam go 40g i jest jak bym palił proszek z swieczki :P

  12. Katohaikara
    8 lutego 2016 at 21:22

    Otworzyłem ostatnio próbkę 10g i jak dla mnie tytoń nie jest taki zły, da się palić. Jednak całej puszki nie kupię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*