Samuel Gawith Golden Glow

21 sierpnia 2014
By

 

SG GG

To taka zwyczajna Virginia bez udziwnień, bliska charakterem Bright CR Flake od Gawith & Hoggarth – zarówno pod względem mocy, jak i ogólnych wrażeń z palenia. Jest to ostatni z tytoni produkowanych przez Samuel Gawith, który chcę tutaj opisać. Natrafiłem na ten szkic, robiąc porządki na pracowym pececie – nie pamiętam, co chciałem zmienić czy dodać… publikuję właściwie bez zmian, tylko po drobnych korektach.

SG GG

SG Golden Glow to moim zdaniem dokładnie to samo, co SG Medium Virginia Flake. Na alt.pl.fajka można przeczytać, że kiedyś konfekcjonowano ten tytoń jako MVF właśnie, później zmieniono nazwę na Golden Glow. Obecnie każdy może go kupić pod taką nazwą, jaka mu bardziej odpowiada – w puszce znajdzie to samo. Można spotkać się z teorią, że zależy to od sposobu pakowania: bulk to MVF, tinned to GG. (UWAGA: na tobaccoreviews.com MVF i GG figurują oddzielnie, choć z takimi samymi żółtymi etykietami – inny jest tylko główny napis; to, co małymi literkami, już się nie różni. Archiwum DAFT: tutaj znajdziemy tylko MVF, obrazka brak. Fajkowo.pl: etykieta GG wygląda jak wszędzie, obecny w sklepie od niedawna MVF ma inną naklejkę. Na stronie samego producenta można znaleźć tylko GG.)

Golden Glow to straight Virginia w formie broken flake (bywa, że to raczej ready rubbed lub ribbon cut). Suszony w nadmuchu ciepłego powietrza tytoń trafia pod gorącą prasę (raczej na krócej niż dłużej), stygnie, jest cięty i delikatnie rozdrabniany do postaci, którą widać w opakowaniu. Kolory: od żółtego w różnych odcieniach do jasnobrązowego, w miarę dojrzewania ciemnieje. Tin note słodko-virginiowy, siano i cytrusy, może odrobina miodu; całkowicie naturalnie – w kazdym razie mi nie udało się wyczuć żadnego sztucznego czy nietytoniowego dodatku. Powiedziałbym, że zapach kojarzy się z kolorystyką etykiety: jest jasny i radosny, bez rodzynek, karmelu czy muscovado. Prosto z puszki jest dość wilgotny, ale nieklejący.

Przed załadowaniem do fajki wymaga rozluźnienia i podsuszenia (wiem, wiem – są miłośnicy palenia flejków w całości i prosto z puszki). Nabicie – jak kto lubi, ja lubię luźno, raczej nie tradycyjne „na trzy”. Akuratnie podsuszony odpala się całkiem łatwo – wystarczy klasyczne dwustopniowe odpalenie i już się żarzy, czasami się podnosi i trzeba powtórzyć. Jeśli nabijemy as-is, potrzeba będzie trochę gimnastyki – będzie się podnosić zdecydowanie bardziej i gasnąć.

Smak jest niepodobny do innych czystych Virginii mady by SG. Nie odnajduję w Golden Glow tego typowego (według mnie – chlebowego) posmaku, są natomiast tak lubiane przez niektórych cytrusowe kwaski. Smakuje naturalnie i tytoniowo, wyraźnie (co nie znaczy „bardzo”) słodko (to kolejna różnica w stosunku do BBF czy FVF). Wspomniane wyżej siano jest jak najbardziej obecne, choć od połowy fajki ten akcent słabnie, zastąpiony przez odrobinę rodzynek. To taki niezobowiązujący smak, bez niuansów typowych dla wspomnianych BBF i FVF.

Golden Glow dobrze dojrzewa, warto dać mu przynajmniej pół roku – już po tym czasie smak się pogłębia, mniej jest siana, więcej miodu. Moc nieduża, w okolicach środka skali (dla mnie osobiście mógłby być mocniejszy). Room note nie odstrasza, ale też nie wabi jakoś szczególnie.

Przeciągnięty Golden Glow wyraźnie gorzknieje pod koniec, ale żaden korek na dnie się nie pojawia. Nie zostawia na ściankach komina nadmiaru smoły ani innych brudów. Palność w trakcie może nie jest całkiem bezobsługowa, ale dość łatwa – ot, odsypać popiół, delikatnie przytrzeć, ponownie odpalić. Daje trochę kondensatu (dwu- lub trzykrotne wyciorowanie załatwia sprawę). Co dziwne, nie szło mi palenie Golden Glow w szerokich kominach, tytoń spopielał się bardzo nierównomiernie. Optymalne będą sakramentalne 19-20 mm.

Rozbierając ten tytoń na części składowe, jest on pod każdym względem medium: średnio mocny, średnio słodki, średnio skomplikowany, średnio łatwy w obsłudze. Jednak całość jest powyżej średniej, to wysokiej jakości jasna Virginia idealna do codziennego palenia, różniąca się od samuelgawithowskiego rodzeństwa w stronę Virginii typowych dla Gawith & Hoggarth. I ciekawa dla nich alternatywa.

Tags: , , , ,

12 Responses to Samuel Gawith Golden Glow

  1. JerzyW
    21 sierpnia 2014 at 19:01

    I to jest fajna recenzja! Prosta, szczera i z punktami odniesienia do inny znanych blendow.. A te cytrusowe kwaski Miro to nie cos w stylu dobrze starzonego Dunhill Flake’a?

    • miro
      21 sierpnia 2014 at 19:37

      Dziękuję. Tutaj akurat te porównania same się nasunęły – do FVF i BBF – bo one razem z GG/MVF tworzą tzw. virginiową świętą trójcę od SG; natomiast Bright CR – bo dla mnie są podobne, palę je zamiennie w tych samych fajkach. Ale nie zawsze się tak chyba da.
      Czy kwaski podobne do Dunhill Flake… nie wiem – bo tego Dunhilla paliłem dość dawno temu ze 2 fajki, i to świeży. Może się Krzyś wypowie, jak już zapali GG, bo coś pamiętam, że ostatnio palił Dunhille Flake.

      • JerzyW
        21 sierpnia 2014 at 20:12

        Ja ostatnio rzadziej siegam po czysta Va i zasadniczo zostal mi juz tylko Dunhill Flake, ale on ma dla mnie sporo wlasnie tych cytrusowych podsmaczkow i nie jest „chlebowy” jak np. BBF. W jak duzych fajkach palisz ten Golden Glow. Ja sie nie moge dokonca dogadac z czysta Va i przyczyny upatruje w fajkach o sporej pojemnosci.

        • miro
          21 sierpnia 2014 at 21:31

          Staram się – tak jak napisałem – w nienadmiernie szerokich. W takich coś nie grało. Ale inne Virginie to już różnie – na przykład FVF dobrze mi się pali w L’Anatrze o kominie 23 x 38 mm. Mi Virginia zaczęła naprawdę smakować, odkąd przestałem ją nabijać jak do armaty. Rozmiar komina ma moim zdaniem znaczenie drugorzędne, byle tytoń był upakowany dość luźno.

        • golf czarny
          22 sierpnia 2014 at 11:14

          Jerzy ja palę flue-cured w fajkach 18- 20 mmm fi i to raczej mniejszych (zresztą widziałeś). Wielkie faje (nie moja bajka) imo się niezbyt do Va nadają. Ale jest to mój prywatny , naukowo niepotwierdzony zabobon.

          Muszę tego GG spróbować . Jakoś mi umknął a przecieżto jedna z moich ulubionych kategorii.

          • JerzyW
            22 sierpnia 2014 at 12:06

            No wlasnie Golf pamietam tego malego Parkera jakiego przyniosles do Kamienicy. Ja na nieszczescie w podobnej wielkosci fajkach zaczalem palic scenty i zasadniczo fajki juz do czystej Va sie nie nadaja…

      • KrzysT
        KrzysT
        21 sierpnia 2014 at 21:18

        Krzyś nie znalazł w szafce podręcznej GG, więc odświeży sobie Brighta ;) A GG poczeka na swoją kolej. Ale – zdaniem Krzysia – starzony Dunhill Flake akurat swój „cytrusowy” charakter zatraca, więc możemy tu mieć problem z płaszczyzną porozumienia.

        Edit: a recka jest bardzo dobra, konkretna i na poziomie. Jak zawsze u Mirka (to warto powiedzieć). Mirku, śmiało możesz pisać krótsze formy jak widać ;)

  2. Alan
    21 sierpnia 2014 at 20:55

    Bardzo dobra, prosta recka, takie jakie lubię najbardziej. Wprawdzie nie porównywałbym GG do Bright CR Flake (dla mnie ten drugi ma więcej swojego charakteru), ale z resztą wrażeń się w stu procentach zgadzam. Może zawieje herezją, ale to taka Virginia No 1 po liftingu (opinia od nałogowca dla nałogowców ;) ).

  3. frm
    31 sierpnia 2014 at 11:20

    Po raz kolejny jestem zaskoczony jak różne mogą być wrażenia różnych ludzi z palenia tych samych tytoni . O ile z ,,sianowatym ” posmakiem i pewnym niezdecydowaniem GG się zgadzam to żadnych podobieństw do B.CR ( i w ogóle do tytoni GH ) nie widzę . B.CR ma dla mnie wyraźny , indywidualny charakter ,raczej niespotykany u innych niż GH producentów ( mydełko ). Myślę , że podobieństwa o których pisze autor mogą wynikać z palenia tytoni w tych samych fajkach . B.CR zostawił swój posmak w fajce .
    Zgadzam się też z oceną mocy tytoniu ( tytoni ) – to środek znanej skali . Dla mnie w sam raz .
    Ogólnie recenzja bardzo mi się podoba . Jest w niej to czego szukam w opisach tytoni – smak , moc , porównanie do innych ( znanych i popularnych ) produktów . I bez zbędnych ,, literackich ” popisów !
    A , że nie do końca się z nią zgadzam to już inna sprawa .

    • miro
      31 sierpnia 2014 at 12:38

      To nawiązanie do Virginii od GH jak widzę wymaga doprecyzowania. Bardziej niż o podobieństwo w szczegółach czy niuansach, chodziło mi o pewną zbieżność wrażeń ogólnych: jasna vs. ciemna, słodka vs. wytrawna, „chlebowość”/”porterowość” vs. „siankowatość” (żeby było jasne – określenie „sianowatość” nie jest u mnie negatywne).
      Dla mnie GG to taki właśnie łącznik. Palenie w tych samych fajkach może mieć znaczenie, pełna zgoda. Natomiast za nic nie mogę się doszukać mydła w tytoniach GH… oprócz tych ewidentnych mydlanek oczywiście. Mają swój indywidualny charakter, taki swoisty znak wodny, ale nijak nie kojarzy mi się to z mydłem.
      A recenzja – niektórzy pewnie powiedzieliby „impresja” – jest opisem indywidualnych wrażeń, bo inaczej być nie może. Mieliśmy niedawno interesującą dyskusję na ten temat, szkoda, że przepadła w historii pogadywaczki. Dlatego właśnie komentarze – albo veto do recenzji – dają pewną perspektywę. Im ich więcej, szczególnie tych polemicznych, tym lepiej.

  4. Katohaikara
    13 sierpnia 2015 at 08:14

    Wypaliłem jedną próbkę tego tytoniu. Za każdym razem wyczuwałem posmak wiśni biorący się z tytoniu, nie z aromatyzacji.

    • yopas
      13 sierpnia 2015 at 08:41

      Są kwaski, jest dobrze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*