To właściwie nie veto, ale luźna polemika. Czy też może bardziej odpowiedź na pytanie, dlaczego Virginia Mysore Ready Rubbed Flake może nie smakować? I czy wina w tym tytoniu, czy też fajczarza?
Podobnie jak blisko miesiąc temu Jacek siedział nad pustą kartką swojego edytora tekstu, tak i ja dziś siedzę. Bynajmniej nie dlatego, że szukam metafor, głębokich porównań, czy czegoś w tym guście i znaleźć nie mogę. Nie. Raczej zastanawiam się, jak ubrać w słowa pewien zawód, jaki mnie spotkał podczas palenia Mysore. A wierzcie mi, Drodzy Czytelnicy, trudno opisać zawiedzione nadzieje.
Zacznę może od tego, iż jestem fajczarskim niechlujem. Nie chodzi o to, że nie dbam o fajeczki. Dbam. Rzecz w samym paleniu – nie cackam się zbytnio. Palę szybko, dość ciepło, a z kondensatem znam się aż za dobrze. Taka już moja natura i sposób na relaks. Owszem, mam opanowaną technikę palenia w mniejszym lub większym stopniu, aczkolwiek rzadko kiedy zaprzątam sobie nią głowę. Głównym powodem tego stanu rzeczy jest to, iż fajka to zawsze mój towarzysz. Mówiąc to mam na myśli, iż jest ona towarzyszką przy wykonywaniu innych niż palenie czynności. Palę, gdy czytam. Palę, gdy oglądam film, bądź serial. Palę, gdy piszę. Fajka dopełnia mi szereg różnych przyjemności. Fajka nigdy nie jest samotną rozrywką, jeśli można to tak ująć.
Z tego powodu lubię tytonie, które potrafią mi wiele wybaczyć. I dzięki temu ja także jestem w stanie wiele im wybaczyć. Na ten przykład biorąc – przepadam za produktami ze stajni Rattray’s. Old Gowrie był miłością od pierwszego palenia, a Marlin Flake to mieszanka, którą kopcę najczęściej, z prawdziwą przyjemnością. Black Mallory również niczego nie brakuje. To tytonie proste i dla mnie łatwopalne, a przy tym smaczne. Niewymagające. A ja lubię sobie sprawy upraszczać.
Virginia z Mysore nie jest tego typu tytoniem. Mysore nie wybacza. Mysore nie mówi łamaną angielszczyzną „maj sorry”!
Tak, Jacek ostrzegał, iż trzeba być przy niej wyjątkowo ostrożnym. Że smółka i duża zawartość cukrów prostych, które, jeśli przegrzane, mogą być wyjątkowo niemiłe. Z mojego doświadczenia wynika, że potrafią być wręcz wściekłe, że są okrutnie kapryśne i że jakbym się nie starał, to pełni smaku z nich nie wydobędę.
Jacek mówił, że to blend dla cierpliwych, dla tych, którzy lubują się w długogodzinnych fajkowych seansach. I dla tych, którzy technicznie nie mają sobie nic do zarzucenia. Wszystko to prawda. Mysore, palona w ten sposób, jest w stanie odwdzięczyć się po stokroć. Ja jednak niestety zostałem łaskawie przez nią odbarzony pewną zapowiedzią wykwintnego smaku, nigdy zaś nie rozsmakowałem się w niej w pełni. Wszystko przez moją raptowność, ale co to za tytoń, który nie może mi wybaczyć błędów?
Mysore jest na tyle kapryśna, że powinno się ją palić tylko w określonych fajkach o jakości co najmniej ponadprzeciętnej. Jeśli nabijecie ją do byle Ducale, czy też London Style Model 307, to równie dobrze moglibyście kawior jeść chochlą. Albo chilli pochłaniać na kilogramy. Niektórym będzie to zapewne smakować, ale dla większości nie będzie strawne. Mysore w kiepskiej fajce jest bardzo kiepska. Jej jakość ujawnia się dopiero w solidnych egzemplarzach. W moim przypadku był to Worobiec, co dowodzi iż dzieła Mistrza Henryka są warte uwagi.
Podsumowując – Mysore bywa wściekłym, wyjątkowo gorąco palącym i gorzkim tytoniem, jeśli fajczarz jest niechlujem. Tytoń ten nie znosi fuszerki, jak go palić, to elegancko, łagodnie, z zachowaniem wszelkich fajczarskich norm. To taki starej daty gentelman, który nie potrafi przeżyć prostackiego zachowania. Jego złość jest okrutna. Z drugiej strony – gdyby właśnie palić tak, jak trzeba, jak tradycja nakazuje, będzie to urokliwa, słodka virginia.
To z pewnością dobry produkt, tylko niebywale wredny. Nie wybacza. Więc i ja mu nie wybaczam. Z pewnością nie będzie gościł w mojej fajczarskiej spiżarence. Wolę bardziej, ekhem, towarzyskie tytonie.
A propos Worobca:
http://www.fajka.przemysl.pl/news.htm
Hmm..dziwne.Nie uważam się za mistrza w paleniu fajki.Palę ten tytoń w 3 fajkach i ani razu mnie nie pogryzł.Bulgota,przygasa to fakt.Taka np.Va No 1 nie raz poczęstowała mnie kwasem lub goryczą.
Masz zadatki. Pewnie jesteś leniwy jak ja :) i wolno palisz :)
Jedni leniwi, inni niecierpliwi… Ci ostatni zazdroszczą tym pierwszym… Ale… może kiedyś ostatni będą pierwszymi ;)
Przedostatni akapit – literki się pomieniały w gentlemanie.