Two Friends *Redwood

3 czerwca 2011
By

Jak to słusznie ujął jeden z komentatorów na tobbaccoreviews – ta mieszanka osiąga wysokie noty w kategorii „odmienność”. Jest inna niż większość choć w przybliżeniu podobnych tytoni, co właściwie kwalifikuje ją gdzieś poza klasyfikacją. Dopóki nie wypaliłem trochę Redwood, sądziłem, że wiem, co to jest virginia oraz perique. O cavendishu zaś wiedziałem tyle, że generalnie jakoś niespecjalnie mi przeszkadza w tego typu blendach. Jednak zaledwie po jednej fajce musiałem zrewidować swoje mniemania.

Uprzedzam pytania – nie, nie było to miłe uczucie. To takie zaskoczenie z gatunku zniesmaczonego „ech…”, niż huraoptymistycznego „ach!”. Redwood jest tytoniem bardzo specyficznym i z pewnością nie zasmakuje każdemu. Ma tak charakterystyczny smak, właściwie niepodrabialny, że aż nie do porównania z niczym, co znane. To mógłby być komplement. Niestety jest odwrotnie.

Rzadko kiedy wchodzę na tobbaccoreviews. Zwykle nie mam ku temu powodu – nie znoszę punktowego systemu oceniania, nie lubię, gdy zamiast jednolitej, zwartej recenzji, są kilkuzdaniowe komentarze. W żaden sposób ta strona mi nie pomaga. Informacji jest tam sporo, ale są tak rozrzucone, tak chaotyczne, a ja zwykle nie mam czasu, by grzebać w niej w poszukiwaniu potrzebnych mi wiadomości. Tym razem jednak przebolałem i wszedłem, bo szczerze ciekawiły mnie opinie innych (choć z zasady nie ufam recenzentom, których nie zweryfikowałem).

Oczywiście nie dowiedziałem się niczego konkretnego, może poza faktem, że tytoń ten wywołuje dość skrajne emocje. Jedni go wielbią, inni niekoniecznie. Każdy jednak zauważa jego „inność”. Drugi z komentatorów, który mnie ujął swoim spostrzeżeniem na temat Redwood, rzekł, iż więcej w nim G.L. Pease’a, niż Cornela i Diehla. Zgadzam się z tą uwagą. I po raz kolejny – mógłby to być komplement. Niestety jest odwrotnie.

Na wyżej wymienionej stronie wielu zastanawia się, do czego porównać Redwood? Propozycji jest wiele – od Escudo, do Asthon Black Parrot, poprzez Three Nuns, Haddo’s Delight i Peterson Irish Oak. Taki rozrzut oznacza, że tak naprawdę nikt nie wie, gdzie leży ów mityczny Czerwony Las. Każdy szuka, ale to tak, jak z Atlantydą. Albo z Rajskim Ogrodem. Albo Eldorado. Nie można ich znaleźć. Co najwyżej trafi się do Ameryki pod Olsztynem (cały twój Paryż, dwa domy na krzyż), ogródka działkowego, czy innych takich miejsc. Tak błądzić można wieki. Tak błądzi fajczarz, który szuka odpowiednika Redwood.

A Redwood to po prostu Redwood. Red virginia w wersji stoved (kolorystycznie ciemnobrązowa, z jakąś domieszką czerwonego), ciemny kawendisz oraz perique. Producent mówi, że tnie to we wstążki, ja widzę mix-cut, czasem nawet granulat. Suszone powietrzem i o dużej zawartości nikotyny. Nie jest to co prawda żaden killer, ani nawet Peterson Irish Flake, ale swoją moc ma. Z pewnością nie dla wrażliwców.

Na dodatek virginia wespół z perique gryzą w paszczę. Tak – w paszczę, nie w język. To działa na całą jamę ustną, a mniej odporni muszą się także przygotować na niemiłe sensacje typu – zgaga. Przynajmniej przy pierwszej fajce, która jest najbardziej zaskakująca. Przyznam się szczerze – początkowo nie udawało mi się dopalić całej, dość małej (bądź, co bądź), fajki.

To zadziwiające, bo niepalony – tytoń pachnie bosko. Czuć w nim nawet orzechowe nuty, a przecież nie ma tam burleya, który mógłby dawać takie wrażenie. Pachnie ciężko, ale przecudownie słodko, a przy tym jakoś tak świeżo. Sporo obiecuje. Ponownie – to mógłby być komplement. Gdyby tylko smakował, tak jak pachniał. Niestety jest odwrotnie.

Po jakimś czasie zacząłem się bać Redwood. Starałem się, jak mogłem, by odnaleźć w nim pozytywy. Paliłem wolno i szybko, suchy i mokry, upchnięty mocno w kominie oraz luźny. Podchodziłem w przeróżne sposoby, aby w końcu zacząć podchodzić jak pies do jeża. Nie rozumiałem, o co chodzi w tej mieszance. Teoretycznie – kawendisz powinien łagodzić ostrość perique, więc domyślam się, że cała sprawa skupia się na stoved red virginii. Jest przekombinowana. Bywa bardzo kwaśna, ale i cierpka, co stwierdziłem z niebywałym zdziwieniem.

Aż wreszcie, po raz pierwszy w recenzenckiej karierze, nie dopaliłem puszki do końca. Oddałem za tyle, za ile go nabyłem od pewnego równie zniesmaczonego amatora fajczarstwa. Wolałbym go w ogóle nie próbować i po prostu wypić to piwo (tyle bowiem za niego dałem). Mądry Polak po szkodzie…

Tags: , , , ,

11 Responses to Two Friends *Redwood

  1. 4 czerwca 2011 at 23:24

    mi smakował… (o) – piwo ;)

    pierwsza taka moja tytoniowa „wtopa”;
    nawet gorzej niż MB – Scottsh Mixture

    a na szczęście nie każdy od tego blendera smakuje właśnie TAK

  2. Julian
    Julian
    5 czerwca 2011 at 12:07

    Zachęciliście mnie normalnie…

    • Alan
      5 czerwca 2011 at 19:25

      Jesli mi nie podejdzie – pójdzie do Ciebie :)

    • Alan
      5 lipca 2011 at 18:29

      Nadal go chcesz? Posłałem jakiś czas temu PW z ofertą, ale nie dostałem odpowiedzi.

      • Julian
        Julian
        6 lipca 2011 at 11:48

        Ou, wyrzuciło mnie! Jeszcze raz: tak, przynajmniej spróbować, ale do 15 jestem w lesie. Złapiemy się, ok?

        • Alan
          6 lipca 2011 at 19:10

          Nie ma problemu, jak wrócisz do miejskiej dżungli to zarzuć adresem.

  3. Alan
    12 czerwca 2011 at 21:32

    Dwa słowa – trash blend.

  4. 14 czerwca 2011 at 07:09

    @Alan, dobrze napisane… na ile jeszcze tego tytoniu zostało? Ilu jeszcze da sie uszczęśliwić?
    no i mysle, ze powinno sie utrzymac tradycje, az do ostatniej porcji – piwo za potencjalnego graala :)…

    • Alan
      14 czerwca 2011 at 12:41

      Pamiętam, że wąchałem go u Ciebie – nie zachwycił mnie. Jak dostałem paczkę od Rhegeda, zapach ten wydał mi się jeszcze dziwniejszy (ale faktycznie coś orzechowego ma). Podczas palenia już w ogóle zgłupiałem – przebija się coś słodkiego, jakiś perik też tam jest, czasem w ogóle to nie ma smaku. Kuriozum.

      Tarler z Peasem chyba bardziej skupili się na toastach orzechówką, kropiąc resztkami z kieliszków do beczki z tytoniem.

  5. pigpen
    pigpen
    13 września 2015 at 09:37

    Do palących ten tytoń, odświeżając nieco temat. O co chodzi z tym tytoniem, bo szczerze zastanawiam się nad kupnem. Napiszcie coś konkretnego. Co z nim jest nie tak. Może jednak warto spróbować? Ostała się komuś jakaś próbka?

  6. 13 września 2015 at 10:53

    Zaklinam Cię, nawet nie próbuj.

    A o co chodzi? wydaje mi się, że dość solidnie i trafnie rheged opisał tytoń.
    Mocny, kwaśny, gorzki, pieprzny. Nie umiem opisać. Okropny – oddałem za piwo.
    I potem w tej walucie jeszcze kilka razy był oddawany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*