Wypróbuj tytonie GH w nowym roku! – Louisiana Flake

30 stycznia 2014
By

tytunie

Ach, Louisiana! Nazwana tak na cześć Ludwika XIV – Króla Słońce, wielka, zamorska posiadłość Francji. Kiedyś obejmująca dorzecze Missisipi i Missouri, na północy sięgająca Canady (innego francuskiego terytorium). Z lasami, portami, fortami, pływającymi w górę i w dół parowcami i plantacjami pełnymi czarnych niewolników praktykujących swoje voodoo. Większa niż wszystkie razem wzięte, zbuntowane amerykańskie kolonie. Obecnie zredukowana do jednego z najmniejszych i najbiedniejszych stanów u ujścia Mississipi. Pustoszona przez huragany i zalewana przez wycieki ropy z brytyjskich platform.

Louizjana była kiedyś wielka, bo i Francja była kiedyś wielka. Francuzi byli niczym Trzej Muszkieterowie. Francuskie wojska maszerowały ulicami Berlina i Moskwy. A dzisiaj? Kto by się tam liczył z tymi żałosnymi Żabojadami, z tymi zniewieściałymi zajadaczami croissantów od prawie wieku chowającymi się za tą swoją linią Maginota, jak za babską spódnicą. Ech, prawdziwa wielkość wykuwa się zawsze w boju, na styku z wrogiem, na Kresach, na Majdanie, a nie w bezpiecznym, ciastowatym kojcu zwanym EU, gdzie ludziom już tak odwala, że każą prostować banany i decydują ile dymu tytoniowego możemy wciągnąć do płuc.

Ale odbiegłem nieco od tematu.

Po traumatycznych przeżyciach związanych z Ennerdale, sięgnąłem po GH Louisiana Flake. Tym razem jednak zamiast nabożnego oczekiwania cudu, zamiast szamańskich rytuałów związanych z nabijaniem fajeczki, po prostu ordynarnie wziąłem ten tytuń, rozkruszyłem go, nabiłem i zapaliłem.

Uch! Mocny. Mocny jak cholera. Takiego tytoniu nie zapala się rano, po obudzeniu, bo można od razu popaść w stupor. Nie pali się go też podczas pracy, bo można zasłabnąć. Taki tytoń zapala się dopiero pod koniec dnia, koniecznie na siedząco. Raz, a dobrze rozpalona fajeczka dostarcza twardzielowi porcji nikotyny na cały dzień. Zaś takiemu mięczakowi jak ja, to i na cały tydzień. Już po kilku sztachnięciach odczułem zwiększone działanie grawitacji i zacząłem widzieć podwójnie.

Jednak pomimo tych wzrokowych omamów zauważyłem, że z fajki wydobywają mi się prawdziwie gęste kłęby czarnego dymu. Pomimo najdelikatniejszego palenia, fajka zaczęła mi się też tak rozgrzewać, że co parę chwil musiałem ją odkładać. I za każdym razem na jej dnie słyszałem pochlipujące jezioro kondensatu. To zdecydowanie nie jest tytoń do fajki z wrzośca. To nie jest tytoń do gruszki. On nadaje się tylko do kukurydzianki. Do fajki o którą nie trzeba dbać, która może hektolitrami wchłaniać kondensat i której gorąco wcale nie przeszkadza. To jest tytoń do fajki Huckleberry Finna, do fajki wuja Toma, do fajki człowieka, który popołudniami zasiada na werandzie swego domu, w bujanym fotelu, a na kolanach trzyma strzelbę, na wypadek gdyby w pobliżu pojawił się jakiś niesforny aligator lub natrętny komiwojażer. Jednym słowem do fajki prawdziwego Cajunes.

Jestem początkującym fajczarzem, więc nie bardzo udaje mi się przebić przez moc tego tytoniu i wyczuć w nim jakieś smaki. Jedyne, co wyczułem to jakby lekką pikantność. Coś jakby sól? Na pewno nie słodkość. Zdecydowanie nie słodycz Ultimum. Od nadmiaru nikotyny kręci mi się w głowie, kończę już zatem fajkę i tę recenzję. Na szczęście rzutem na taśmę udało mi się zmieścić w wyznaczonym do końca stycznia terminie. Teraz muszę poleżeć i zrobić sobie kilkudniowa przerwę od palenia.

Tags: , , , , ,

9 Responses to Wypróbuj tytonie GH w nowym roku! – Louisiana Flake

  1. yopas
    30 stycznia 2014 at 13:22

    Fajnie się zaczyna, potem – nikotyna. Na nikotynę polecamy czekoladę i palenie po posiłku.
    W mojej skromnej opinii, to nie jest aż tak mocny tytoń (a ja specjalnie odporny nie jestem i kilka razy mnie już w zyciu skręciło) i moich fajek kondensatem nie zalewa. Natomiast pikantność jest cechą perique.
    UkłonY,

  2. Lolek
    Lolek
    30 stycznia 2014 at 14:07

    Za szybko paliłeś, z fajki powinny wydobywać się minimalne ilości dymu a nie kłęby, które powodują zalewanie fajki i kręcenie się w głowie. Pozdrawiam i zalecam palić 5 razy wolniej.

  3. Taraban
    30 stycznia 2014 at 14:24

    Louisiana może i jest nieco mocniejsza od BBF#2 czy Bright CR, ale żeby powalała? Mocny to jest Dark Flake i świńskie ogonki. Jeżeli jezioro kondensatu, grzanie fajki i wrażenie dużej mocy – to trzeba palić mniej łapczywie. Przy szybkim paleniu każdy tytoń będzie niedobry, mocny, szczypiący, gorzki i mokry. A jak kłęby dymu są czarne, to przed nabiciem trzeba usunąć z fajki watę :D

  4. KrzysT
    KrzysT
    30 stycznia 2014 at 14:59

    Po pierwsze: Ralph, nie musisz opisywać każdego tytoniu ;)
    Nie takie były warunki, jeden wystarczy ;)

    A teraz serio – czytając o twoich zmaganiach z Louisianą i Ennerdale (ale zwłaszcza z LuFą) myślę, że póki co jesteś na etapie trenowania techniki. I to ona najbardziej przeszkadza w odbiorze. Kłęby dymu, kondensat… to nie jest ten tytoń, który znam.
    Louisiana jak najbardziej nadaje się do wrzośca, mało! To jest tytoń, który zasługuje na dedykowaną fajkę i minimum dwugodzinną sesję. Ale paloną wolniutko, chłodno i z minimalną ilością dymu. Sycąca jest bezwzględnie, ale żeby traumatyzowała nikotyną? Może w większej fajce i na czczo. Ale tu podejrzewam po prostu wskazane powyżej zbyt łapczywe palenie.

  5. Ralph
    Ralph mobil
    30 stycznia 2014 at 17:43

    Koledzy, dziekuje za wasze zyczliwe rady. Macie racje, pewnie nieswiadomie palilem zbyt szybko, zbyt nerwowo. Po prostu widzac ze zbliza sie wyznaczony termin, a tu jeszcze piec tytoni zostalo do zrecenzowania, chcialem opisac jeszcze chocby jeden. Mea culpa.

  6. Kien2
    4 lutego 2014 at 13:08

    Po przeczytaniu powyższego tekstu ciśnienie mi podskoczyło, lica spąsowiały a w fajce, którą właśnie trzymałem w zębach, wyraźnie zabulgotało, ponieważ nie zdążyłem w porę zapanować nad atakiem ślinotoku… Ja, drogi Ralphie, od bardzo dawna w towarzystwie podwójnego espresso oraz tego właśnie tytoniu zwykłem witać rodzące się za oknem poranki, które w związku z tym, bez względu na aktualne warunki atmosferyczne oraz stan bankowego konta, nigdy nie bywają smutne… Broń Boże nie twierdzę, że iść za moim przykładem powinni wszyscy, ponieważ fakt, że „de gustibus non est disputandum”, jest dla mnie imperatywem kategorycznym! Natomiast chcąc oddać cesarzowi, co cesarskie, pozwolę sobie na drobną korektę odczuć związanych z użytkowaniem owej „Louisiany”, by koledzy bardziej obyci z fajką i nie stroniący od tytoni o średniej mocy, poznali nieco odmienną od przedstawionej w powyższej recenzji opinię.
    Moim zdaniem Louisiana Flake jest jedną z najsmaczniejszych na świecie mieszanek Virginia / Perique. Spala się chłodno, równiutko i niemal bezobsługowo do ostatniego źdźbła na jasnoszary popiół, prawie nie wydziela kondensatu, a słodka bywa czasami aż po granice tytoniowej słodyczy… Osobom, które jeszcze nigdy owego cudeńka nie paliły a zapalić zamierzają, pozwolę sobie udzielić kilku krótkich informacji:
    1. Tytoń w puszce jest… No właśnie, nigdy nie wiadomo, jaki będzie! Płatki bywają raz cieńsze, raz grubsze, raz proste, innym razem skręcone, wreszcie raz wilgotne, a kiedy indziej znowu zeschnięte na kamień. W związku z tym wskazane jest przełożenie go do słoika oraz przechowywanie w stanie nawilżonym przez co najmniej 2 miesiące przed degustacją.
    2. Zapach. „Louisiana Flake” po otwarciu puszki wierci nozdrza intensywną wonią gorzkiej czekolady wymieszanej z mydłem, ale po leżakowaniu w słoiku zapach ten znacznie łagodnieje i staje się zdecydowanie mniej natarczywy, a w trakcie palenia w żaden sposób nie przekłada się ani na smak, ani na room note.
    3. Przygotowanie. Ja rozdrabniam go w metalowym młynku, używanym przez wielbicieli nieco innych niż tytoń roślinek: szybko, sprawnie, efektywnie… Ale uwaga: niezbyt drobno! Po upchaniu flake’a wewnątrz owego urządzonka wykonujemy trzy – cztery półobroty i wydłubujemy dosyć grube tytoniowe wiórki. Tak przygotowany tytoń rozkładamy na kartce papieru na ok. 10 min w celu podsuszenia. Polecam lekkie przesuszenie, ale bez przesady!
    4. Ubijanie. Układam luźno kciukiem, odrobinę mocniej przy ściankach komina, a na końcu mocno dociskam kołeczkiem.
    SMACZNEGO! 

  7. Ralph
    Ralph
    4 lutego 2014 at 19:17

    To prawda. To i fakt,że akurat przy tym tytoniu zapominiałem włozyć do fajki filtra węglowego – powaliło mnie :-(

  8. Julian
    Julian
    4 lutego 2014 at 20:27

    Dobry tytoń, dość mocny ale gładki. Gdyby nie wyraźny zapach czekolady, byłby na początku mojej osobistej listy płatków.

  9. kusznik
    kusznik
    5 lutego 2014 at 10:50

    „…w bezpiecznym, ciastowatym kojcu zwanym EU, gdzie ludziom już tak odwala, że każą prostować banany i decydują ile dymu tytoniowego możemy wciągnąć do płuc…”

    Dobre! Coraz bardziej przekonuję się, że EU nie tak miała wyglądać! Ciekaw jestem, jak przepisy o szkodliwości wędzenia odniosą się do latakii! Jezu, jak „oni” połączą szkodliwość wdychania dymu spalanego tytoniu ze faktem, że ten tytoń był dodatkowo wędzony…strach pomyśleć! Współczynnik szkodliwości będzie niewyobrażalnie wysoki! Już widzę te tabelki, te mierniki, te wzory na obliczenie stopnia szkodliwości…i wszystko to dla MOJEGO zdrowia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*