Pytam: czym Ci się Krzysiu naraziłem? Spotkaliśmy się tylko raz i chyba coś strasznego musiałem zrobić, że tak srodze mnie ukarałeś… a poważnie to muszę niestety przyznać, że sam się o ten tytoń prosiłem i winę ponoszę jedynie ja.
Część I. Krótko i na temat.
Zaszła jakaś pomyłka. Producent wsypał coś innego do torebki, gdzie tytoń fajkowy?
Część II. Rozwinięcie
Recenzja nie są dla ich autorów, więc wypadałoby coś jeszcze na temat tytoniu przekazać innym fajczarzom.
Ładne, naprawdę ładne cięcie. Nie ma tu korzeni, łodyg, patyków, kamieni.
Troszkę zbyt wilgotny. Spala się stosunkowo dobrze, nie uświadczymy biblijnego potopu kondensatu tylko taką swojską powódź – nic czego nie dało by się przetrwać. I nic, co wyróżniałoby ten tytoń spośród podobnych sobie. Smak – nie wyczułem. Roomnote – mocno odczuwalny. Nikotyna – jaka nikotyna?
Lecz jest jedna jeszcze rzecz, jedna jedyna…aromat wiśniowy. Nie. To powinno być tak napisane: AROMAT WIŚNIOWY. Nie trzeba otwierać koperty by poczuć “wiśniową uciechę” w pełnej krasie. Nie wiem jak to nazwać i do czego porównać. Likier wiśniowy? Czekoladki na dzień babci? Pigpen słusznie zauważył: to nalewki wiśniowe które piliśmy w młodości (właściwie ujął to inaczej ale chyba nie mogę czegoś takiego napisać). Ten aromat poraża. Przytłacza. Nabiłem fajkę. Paląc musiałem zatykać nos. Zapach zabija wszystko co dobre w tym tytoniu.
Dla mnie tytoń ten otrzymałby najgorszą z możliwych ocen. Nie przez samą wiśnię ale przez jej chemiczną intensywność. Lecz jeśli lubisz czytelniku zapach wiśni w tytoniu, bądź z jakichś nieznanych powodów zapach Colta Ci się spodoba, to będziesz zadowolony, bo jak wspomniałem wszystko poza owym aromatem jest na nie najgorszym poziomie.
Podsumowując to tytoń, który może zniechęcić jak żaden. Może, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, jak odbierzemy dominujący wiśniowy element.
Cześć III. Co dwa głosy to nie jeden
Jako że tak krytyczna recenzja wymaga wsparcia poprosiłem pigpena o zabranie głosu nt. recenzowanego tytoniu. Oto co ma do powiedzenia:
Podczas jednego z naszych rzeszowskich spotkań fajkowych zostałem poczęstowany przez Bąka Złośnika wiśniowym kolcikiem. Nie miałem przy sobie gorszych fajek więc naszykowałem sobie Webera z piankowym wkładem i odpaliłem. Wytrzymałem 2 (słownie: dwa) wciągnięcia po czym całość wygrzebałem z fajki i wyrzuciłem do popielniczki. Tytoń był wstrętny. Smakował jak tanie wino, które razem z Bąkiem Złośnikiem popijaliśmy w klasie maturalnej. A nawet więcej. Smak ten kojarzył mi się z sensacjami żołądkowymi jakie mieliśmy po spożywaniu wiśniowych specyfików wyskokowych. Nie jestem w stanie nic więcej napisać, ale jeśli ktoś chce sobie przypomnieć czasy młodzieńcze spędzony przy np. „Kavalierze” to polecam ;) do palenia według mnie to się absolutnie nie nadaje. Kuszony później po wielokroć przez Bąka słowami „a może Kolcik Wisienka? Bierz ile chcesz !”, odpowiadałem stanowczo nie! Nigdy więcej takiego świństwa. Nawet się nie umywa do Kolcika Złotego, którego Bąk Złośnik spalił całą fajkę i powiedział, że nie taki znowu najgorszy.
muszę dodać, że torebka tytoniu, z której wzięto jedynie dwie małe drobne fajeczki:), wciąż znajduje się w moim posiadaniu. Jeśli ktoś z forumowiczów ma ochotę zagłębić się w wiśniową otchłań to proszę o info na prv. Wyślę paczkę, ba, pokrywam koszty przesyłki. W końcu „złośnik” w nicku do czegoś zobowiązuje…
by uniknąć niepotrzebnym nieporozumień: tytoń chcę oddać, nie sprzedać. No może będę miał warunek jeden, malutki: jeśli odbiorcy nie posmakuję to prześle on tytoń do następnego śmiałka. I kto wie, może za parę lat, ledwo naruszona paczka Colta krążyć będzie wśród użytkowników, niczym jakaś mityczna przestroga…
rzeczywiscie zlosnik jestes, co za pomysly…
;)
Hit me! Nie boje sie niczego!
Niestety holmes był pierwszy. Już starożytni wiedzieli, że w walce o wiśnię i jej przetwory wszystkie chwyty są dozwolone, w tym wiadomości prywatne:-)
Wisnia jest wisnia :)