Witam wszystkich :-)
Pozwólcie, że na początku przedstawię się w dwóch słowach (nie zrobiłem tego w poprzednich wpisach, ponieważ byłem ciężko przejęty tym, że wciąż nie palę jak mistrz, a nagar cholera wie, czy rośnie prawidłowo – sorry, nadrabiam tu i teraz).
Mam na imię Artur, mieszkam we Wrocławiu, a moja pierwsza wypalona fajka to koniec czerwca b.r., Ostrów Tumski, mini fajeczka 14 mm bez filtra + Amphora. Pewnie wielu tak zaczynało.
Od tego czasu palę i uczę się pilnie na fajka.net.pl, kolekcjonuję nowe tytonie i kupuję co jakiś czas nową fajeczkę, na razie zbieram te tańsze.
I właśnie chcę Wam zaprezentować to, co zrobiłem jednej wrzoścówce firmy Adventure.
Za całe 69 zł nabyłem ją w Fajkowie (w miejskich trafikach chodzą po ok. 120 zł).
Uważam, że dla początkującego palacza taka fajka jest ok, ponieważ jest z wrzośca, jest tania, posiada miejsce na filtr 9 mm, poza tym wielkość komina nie przeraża.
Lifting był tak naprawdę banalnie prosty:
- Zdarłem lakier. Paznokciem. Naprawdę. Można użyć do tego całej masy różnych narzędzi, jak kto woli, ja zacząłem drapać kciukiem i tak już poszło do końca. Po 10 minutach została goła farba/bejca (w sumie cholera wie, co).
- Kupiłem papiery ścierne o granulatach: 80, 400, 800, 1200. Przy pomocy 80-ki usunąłem prekarbonizat. Komin stał się fajnie szorstki. Następnie używając po kolei 400, 800, a na końcu 1200 oczyściłem całą fajkę do gołego drewna. Nie szlifowałem jej drobniejszym granulatem.
- Kupiłem bejcę rustykalną, mój kolor to akurat „dojrzała cytryna”, ale wybór w sklepie jest całkiem pokaźny. Przy pomocy wacików kosmetycznych nakładałem bejcę cierpliwie, warstwa po warstwie, w sumie ok 8-10 cienkich warstw, trwało to 3 dni, po każdej sesji pozwalałem fajce wyschnąć 24h.
- Zamówiłem w Fajkowie pastę do wrzośca Savinelli i nałożyłem trzy cienkie warstwy miękkim kawałkiem bawełny. Wypolerowałem. I już.
Wiem oczywiście, że nie dokonałem niczego odkrywczego, ale:
- za 70 zł mam całkiem fajną fajeczkę z wrzośca, pobejcowaną i zawoskowaną, bez lakieru (!)
- mogę ją sobie sam opalić
- uważam, że wygląda całkiem ładnie, odcień wyszedł mi tym razem tytoniowy
- a przede wszystkim – miałem kupę frajdy i tchnąłem w nią trochę swojego uczucia. W końcu mamy się przyjaźnić przez ileś lat.
A dzisiaj odebrałem z Fajkowa kolejną sztukę, na zdjęciach widzicie obydwie. Oryginał i moje dzieło. Niebawem będę się pastwił nad tą drugą, nadam jej inny odcień tej samej bejcy. A potem pewnie będą kolejne.
Polecam zabawę chyba głównie nowym miłośnikom tego sympatycznego nałogu – za dwie stówki możecie mieć trzy zgrabne fajki (chyba, że sam wcześniej wykupię wszystkie w Fajkowie). A Pipe Polish i tak się przyda w przyszłości.
Pozdrawiam!
PS. Ostatnie zdjęcie trochę prześwietlone, ale widać goły komin.
Niesamowite, pod tym syfeksem jest całkiem urodziwe drewno (przynajmniej w pierwszym wypadku).
… co w fajce za 70 złotych jest raczej normą, niż wyjątkiem.
Bardzo, bardzo podobnie odświeżałem swoje staruchy. Grunt to miec kilkanaście arkuszy papieru ściernego o róznych gradacjach. Zamiast pasty może być wosk. Dłużej sie wciera, ale spoko.
Warto też mieć jakąś szmatę, albo rekawiczki i zabezpieczac nimi palce. Bo jak sie bierze papier, owija palucha i trze, to mozna się do krwi załatwić. Same obtarcia to nic, gorsze sa bąble, które na nich wyskakują, potem. Trzeba na to uważac, bo na początku takie obtarcia z „ratowania fajek” wyglądaja niegroźnie, ale potem sie paskudzą i goja miesiąc. Mozna tego uniknąć.
Teraz bez rekawiczek bawełnianych, albo starych, spranych gaci owinietych na paluchu do takiej renowacji nie podchodzę :)
Ropa na zdartym palcu jest nieodłącznym elementem właściwego przysposabiania fajczarza do palenia ;)
Za 70 kupisz 2-3 używki do renowacji, jak się postarasz. Frajda ta sama (albo większa), a szansa na fajną fajkę większa zdecydowanie.
No wiem, ale trzeba cierpliwie szukać, trzeba czasem trochę poczekać, trzeba wiedzieć gdzie szukać, no i przede wszystkim trzeba umieć odróżnić szajs od fajki, która ma potencjał. A to już trochę inny level (nie wspominając o samym procesie renowacji). Jak jesteś świeży, na niczym się nie znasz, a palić chcesz, to łatwiej chyba po mojemu (taki był mój zamysł – podzielić się z innymi świeżymi). Pzdr.
Polemizowałbym. Czy drzesz prekarbonizat i nowy lakier, czy nagar i brud – wsio rawno. Po drugie, każdy Ci tu pomoże zdecydować czy to szajs czy nie. Po trzecie ja np kupuje notorycznie groszowe ogryzki kiepskich marek, bo sa czesto lepsze niz np lakierowany Brog czy cos, a zawsze możesz niewypał sprzedać ponownie odnowiony (opisując wady :)).W kwestii odróżniania szajsu – przyjdzie z czasem. Na początku kupowałem fajki tylko na oko. Sama renowacja sprawia mi kupę frajdy i nie mam potem oporów, żeby słabszą fajkę np podarować znajomemu palaczowi gruszek. Odważ się i nie bój się. Pozdrawiam!
Nic dodać, nic ująć…