Polaryzacja

28 lutego 2016
By

Barling czy Dunhill? Antagonizm tych firm jest czymś tak pierwotnym i fundamentalnym, wpisanym w naszą cywilizację, jak kosmiczne zmagania światłości z mrokiem, wzajemna wrogość pielęgniarek i położnych czy rywalizacja Widzewa z ŁKS-em Łódź.

Zdjęcie-0051

Na korzyść pierwszej manufaktury przemawia fakt, że kiedy Dunhill strugał swoje najpierwsze fajki, Barling pysznił się już stuletnią tradycją w tej sztuce. Z drugiej strony kolekcjonerzy nie zabijają się o barlingi stworzone po 1962 roku – odtąd pod tą nazwą kryją się rządy nie Montague’a Barlinga, spadkobiercy rodzinnej tradycji, lecz koncernu Imperial Tobacco, który z firmą czynił to, co uważał za stosowne – łaskawym za to okiem patrzą zawsze na dunhille, choćby pochodziły one z okresu, kiedy to standardy firmy nie były już tak wysokie, a najwybitniejsi jej pracownicy uciekali z niej, by założyć własne pracownie.

Nie usiłując rozstrzygnąć tego odwiecznego sporu, odpucowałem dwa barlingi ze swojej kolekcji: większy to Barling’s Make z 1961-2 roku, odrobinę ciężki, ale przyzwoicie piaskowany i słodki w smaku, i Ye Olde Wood Straight Grain z lat 50.

Ubijacz to dzieło Tsuge, zainspirowane klasyczną formą Dunhilla.

Tags: , ,

36 Responses to Polaryzacja

  1. yopas
    29 lutego 2016 at 14:07

    Ale piszesz o antagonizmie pomiędzy kolekcjonerami obu marek, czy bezpośrednio pomiędzy samymi firmami?

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      29 lutego 2016 at 17:57

      Bardzo dobre pytanie. Mam na myśli kolekcjonerów fajek angielskich, nie same firmy. Nie w tym sensie rzecz jasna, że jak kibice dwóch drużyn piłkarskich gotowi są przyłożyć jeden drugiemu, lecz w tym tylko, że ze sławą Dunhilla, zasłużoną czy nie, konkurować w pełni może tylko zainteresowanie jedną manufakturą. Owszem, ktoś upatrzy sobie Comoya, inny (w tym sam G.L. Pease) – na przykład GBD, ale żadna z tych firm nie może się poszczycić tak kunsztownymi dziełami już w jakiejś zamierzchłej epoce, bo rodzina Barlingów to był klan wybitnych jubilerów, nie po prostu fajkarzy (w ogóle przed pierwszą wojną światową liczni właściciele manufaktur byli raczej „pipe mounters” niż „pipe makers”, zamawiali określone elementy u mniejszych wytwórców). Stąd chyba to zjawisko, że podobnie jak byle gówienko (pardon my French) Dunhilla zawsze możesz sprzedać za przyzwoite pieniądze, a kupić tylko za duże, tak samo stare produkty Barlinga stają się czymś na wpół legendarnym, katalogi firmy przeglądane są pilnie przez zbieraczy, którzy dyskutują nad znaczeniem i użyciem danego stempla, a każda fajka z nietypowym oznaczeniem, z okresu „pre-transition”, choćby najbardziej banalna i bezbarwna z wyglądu, osiąga zawrotne ceny. Nie mam pewności, ale przypuszczam, że owo windowanie cen i cześć, jaką obdarza się tę markę, to przede wszystkim zasługa amerykańskich kolekcjonerów, których fascynuje ów „starożytny” i szlachetny rodowód Barlinga (w Ameryce wszystko, co co dziewiętnastowieczne, jest już „ancient”). Zapadając na tę chorobę, również ja bardzo chciałem zdobyć jakiś eksponat-dwa, żeby sobie wyrobić zdanie na temat tej firmy. Poświęciłem długie miesiące cierpliwych polowań, żeby zdobyć te fajki, nie z okresu „post-transition” naturalnie, nie rujnując się zarazem finansowo.

      • JerzyW
        1 marca 2016 at 20:33

        Faktycznie Barling byl juz wielki, kiedy Dunhill dopiero zaczynal. Mozna przy okazji przypomniec fakt, ze Barling pozyskal ogromna ilosc martwych i juz naturalnie wysuszonych bulw wrzisca do produkcji swoich fajek. Gdzies w necie jest ich zdjecie. Mam pare Dunhilli z roznych serii i rocznikow, ale Barlinga pre-transition jeszcze nie. Choc chcialbym kiedys miec.

        • 1 marca 2016 at 23:11

          Chciałbym zobaczyć to zdjęcie bulw z martwych roślin, które nie zgniły i nie popękały leżąc w ziemi.

          • Marek Mr❂
            Marek Mr❂
            1 marca 2016 at 23:28

            Nigdy też nie miałem fajki z takiej bulwy. Widziałem na Allegro dunhilla z oznaczeniem DR, ale był to „quaint”, fajka nietypowa, w moich oczach dość szpetna, poza tym ceny takich rzeczy na Allegro nieco mnie teraz zniechęcają. A taką bulwę należałoby przede wszystkim podarować Tobie, chętnie bym zobaczył Twoją fajkę z tego materiału!

            • 1 marca 2016 at 23:33

              Upraszczjac, zeby nie wdawac sie w dyskusje o metarialoznawstwie i technologii obrobki drewna- dead root to wierutna, marketingowa sciema.

              • Marek Mr❂
                Marek Mr❂
                1 marca 2016 at 23:39

                No widzisz, czy więc Dunhill nie jest królem marketingu? Chyba w jego książce czytałem o fantastycznych jakoby właściwościach takiego drewna, „bo jakie drewno jest sezonowane lepiej niż to, które umarło śmiercią naturalną i przeleżało w ziemi?”, czy coś w tym rodzaju. Umiał sprzedać swój produkt.

        • Marek Mr❂
          Marek Mr❂
          1 marca 2016 at 23:21

          To Barling to wymyślił? Zawsze myślałem, że to Dunhill wynalazł ów „dead root”, jak się zresztą nazywała pewna jego seria. Skradł pomysł?

          • Marek Mr❂
            Marek Mr❂
            1 marca 2016 at 23:35

            A jakąś fajkę „pre-transition” warto w kolekcji mieć. Niestety nie należy w pełni ufać opisom sprzedawców na eBayu, najlepiej każdy stempel na zdjęciu uważnie obejrzeć samemu i wyrobić sobie zdanie. Część zresztą tych fajek na aukcjach nie jest opisana w ogóle, a i na zdjęciach nie widać wszystkich sygnatur. To jest też szansa, żeby ustrzelić coś taniej. Jeśli tak było, pisałem do sprzedawców i prosiłem o opis „nomenclature”, nim zacząłem cokolwiek licytować.

            • JerzyW
              2 marca 2016 at 15:10

              Tu jest fotka jaka mialem ma mysli. Zadna tam tajemna wiedza. Zdjecie z pipedii 🙈
              https://pipedia.org/wiki/Barling#/media/File:Romance_of_the_Barling_pipe_004.jpg

              Co do marketingu Dunhilla to tak przewrotnie powiem ze wszystkie Dunhille jakie pale, oraz Dunhille moich znajomych, ktorzy je pala, sa uzytkowo znakomitymi fajkami, czego czesto nie mozna powiedziec o wielu nawet drogich wyrobach wspolczesnych.
              Zeby nie bylo ze jestem fanatycznym wyznawca tylko tej marki powiem, ze pale rownie chetnie, a ostatnio nawet chetniej fajki James Upshall.
              Markowe fajki angielskie z gornej polki, sa zazwyczaj uzytkowo bardzo do siebie zblizone. Dlatego nie tylko Dunhill, Barling czy Charatan maja swoich fanow, ale takze producenci mniej „uznani” jak BBB, GBD albo Comoy’s

              • 2 marca 2016 at 16:42

                W tym artykule jest tylko jedno zdjęcie składu wrzośca i wygląda on bardzo zwyczajnie, nie wiem skąd informacja, że miałby to być „dead root”. Myślę, że możemy zacząć stosować polski odpowiednik tego terminu- wrzosiec-zombie! Równie realny, co zombie.

              • Marek Mr❂
                Marek Mr❂
                2 marca 2016 at 18:42

                Słusznie, skoro mowa o tych najlepszych, to warto wspomnieć Barry’ego Jonesa i jego firmę James Upshall.

  2. pictori
    1 marca 2016 at 11:12

    Ale ślicznotki! :-) Podziwiam zapał kolekcjonerski! Czuję, że masz do tych firm stosunek taki jak ja do Widzewa i ŁKS-u, oba dobre, bo łódzkie :-) I gdzie ten fundamentalny kosmiczny antagonizm, skoro można go tak łatwo znieść?

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      1 marca 2016 at 22:31

      Dzięki za miłe słowa, chociaż Ty jedną z nich, tę piaskowaną, już widziałeś! Było to chyba w jakiejś knajpie, na świeżym powietrzu, wczesną jesienią. Pole Mokotowskie? Nie pamiętam dobrze. Drugiej, owego straight graina, chyba Ci nie pokazywałem, bo poza uroczym usłojeniem i sygnaturami niczego w niej nadzwyczajnego nie odkryłem. Jest to jednak jakiś eksponat w kolekcji, pewien etap na drodze, więc ją sobie zostawiłem. Co do Łodzi, to niemal pisząc te słowa wiedziałem, że zareagujesz. Ja też darzę sympatią to miasto. A co do antagonizmów, to ja też na rozmaite spośród nich patrzę ze zdumieniem, w moim sercu pomieszczą się dwa kluby dwie marki, dwie… no nieważne.

  3. Julian
    Julian
    1 marca 2016 at 20:41

    W mojej opinii racją istnienia Dunhilla jako producenta fajek było wykonywanie najlepszych możliwych fajek, w Anglii, pod nadzorem właścicielskim, zgodnie z założeniem Alfreda seniora. To je odróżniało od tańszej konkurencji. Od kiedy firma Dunhill zajmuje się produkcją perfum i gadżetów, a fajki są robione gdziekolwiek, nie ma żadnego powodu, żeby je kupować. Owszem stare mają pewną obiektywną wartość, natomiast współczesne uważam za fałszywe. Omega z Tajwanu to też nie Omega.

  4. Marek Mr❂
    Marek Mr❂
    1 marca 2016 at 23:18

    Szanuję Twój zdecydowany pogląd. Ja niestety nie wyrobiłem sobie takiego. Wciąż się waham, wątpię, poszukuję, zmieniam zdanie. Nie zaprzeczam temu, że sława Dunhilla jest w jakiś sposób ugruntowana. Sam jednak nie znam tych prawdziwie starych dunhilli, mam tylko jakiś billiard z 52 roku i produkcję nową, która nie znalazłaby uznania w Twoich oczach. Miałem też Red Bark z roku 77, ale ta fajka była dla mnie okropna, odstąpiłem ją komuś, komu bardziej odpowiadała. Co do tego billiarda, to jest to Shell Briar, niezły istotnie w smaku, a piaskowanie ma najpiękniejsze, jakie w życiu widziałem. Punkt dla firmy. Chylę czoła przed wspaniałymi ludźmi, którzy dla niej pracowali, jak Joel Sasieni, Bill Taylor, Collin Fromm. Uwielbiam rozmaite ich gadżety, np. zapalniczki. Wdzięczny jej jestem za wynalazek piaskowania, bo takie fajki lubię ogromnie. Kiedy jednak porównuję rodowody innych firm firm, Dunhill wypada dość blado. Pojawia się późno, w czasach schyłku epoki imperialnej i świetnie się znajduje w czasach kryzysu. Dlaczego? Dlatego że operuje relatywnie TANIM materiałem (!). Czasy po pierwszej wojnie światowej, kiedy Dunhill nie sprowadza już gotowych główek z Francji i sam zaczyna coś znaczyć w branży, to jednocześnie schyłek owych wzorców wiktoriańskich i edwardiańskich, fajek piankowych białych i czarnych, ciężkich od srebra, złota, bursztynu, materiałów kosztownych i trudnych w obróbce. A jakim cudem zaczął on robić tak dobre fajki ze wrzośca i z ebonitu? Ano przejął tradycję starszą od siebie, nęcąc lepszym zarobkiem wybitnego rzemieślnika Charatana Joela Sasieniego. Na tym właśnie, moim skromnym zdaniem, polega geniusz Dunhilla: wyczucie ducha czasu, zatrudnienie zdolnych ludzi. I super, to wcale nie mało. Mnie samego jednak bawi też rodowód, tradycja. Zawsze kiedy czytam o fajce nieznanej mi firmy, zadaję sobie pytanie, a skąd ta sztuka, kto był mistrzem tego fajkarza? I oto odkrywam rzeczy zdumiewające. Ów Mike Billington na przykład, o którym tu już pisałem, sprzedający fajki o wiele taniej niż Dunhill, zamieszkały na jakiejś zapyziałej prowincji, jest potomkiem mistrza, który terminował w firmie Loewe! Słowem, to tradycja starsza niż Dunhill, a w dodatku kupując u niego fajkę, dostajesz coś osobistego, nie jakiś produkt koncernowy (bo zgadzam się w pełni, Dunhill to już raczej międzynarodowy koncern, nie żadna fajkarska pracownia).

  5. yopas
    2 marca 2016 at 11:31

    To ja jeszcze, tak z pewnego poczucia obowiązku, pozwolę sobie wkleić legendarną wypowiedź, legendarnego Rotma z legendarnej grupy newsnetowej apf:


    >> z mojego punktu widzenia: Dunhill to taka dość młoda ( ! ), szpanerska i
    >> nie zawsze poważna (acz ku memu zdziwieniu wielce poważana)
    >> angolska firma
    >> założona przez Facia od szycia siodeł, której nader często daleeeko
    >> do prawdziwych Klasyków ;-))
    >
    > A jakie marki/producenci są najlepsi/najbliżej ideału?

    poduszczony ;-) powyższym zapytowywaniem, ziściłem obserwację uczestniczącą
    poprzez badania nieniszczące (uważne palenie)
    mych kolejnych, różnistych klasyków
    okazało się było być ;-), iż przeciętne, acz szpanerskie Dunhille
    wypadają całkiem średnio przy porzundnych ;-)) Parkerach,
    o mych ukochanych GBD i [szczególnie :-)) ] BBB
    z innej działki producenckiej tu nie wspominając,
    gwoli unikania nadmiernej prostracji Szan. Kolegów

    z tegoż Rodu co Top-Szpanery (D i P) – Hardcastle, plasowało się w regionach
    co najwyżej nisko-średnich, a wyraźnie poniżej mniej poważanych Civiców
    (też NIE D.),
    które są… całkiem porzundne, a zaś ale niedrogie !!!
    są jeszcze Loewe, stare ( ! ) B-C, Ben Wade (OfC Made in England, nie te z
    Danii) i Barling [pre-Trans. ;-) ]

    generalnie, powtarzam:
    dobre fajki to były przed wojną :-)
    pierwszą ;-))

    na szczęście, są miłe wyjątki:
    dobre z nowych – Les Wood (nie Ferndown, choć to ten sam facet,
    ale na rynek usa), Pavel Hap – yesss! – musiałem :-)
    no i wielu fajnych Włochów:
    m. inn. Ser Jacopo, Viprati, L’Anatra, B. Baldi, Armellini

    Achtung:
    1. powyższe, jak to u mnie, jest bardzo subiektywne
    a próbka testowa – acz niby statystycznie istotna
    w obrębie przedziału (klasy)
    obejmowała ino egzemplarze w ciągłym posiadowywaniu Rotma,
    nie obejmując wydanych/usuniętych selektów,
    ani egzemplarzy za min. 2500 funtów, których tak jakoś nie mam

    2. SĄ bardzo dobre Dunhille, wierzę w to usilnie :-)
    za cenę min. 20-tu GBD lub 10-ciu BBB…

    3. no i ważne, co się pali! (także dopasowanie fajka/tytoń)
    dla mnie, jeśli fajka nie jest do delikatnych Va (Va/Pq), albo dobrych La –
    to jest do dupy, czyli do niczego
    aromaty można i w gruszce, jak to ktoś tu pisał…


    Rotm

  6. Marek Mr❂
    Marek Mr❂
    2 marca 2016 at 14:20

    Urocza wypowiedź. O włoskich fajkach nie wiem zupełnie nic, więc się o nich nie wypowiem. W wielu innych miejscach, czytając, przytakuję. Les Woood to rzeczywiście najwyższa klasa. Do listy dodałbym swoich faworytów, ze starszych Weingotta czy zapomnianego dziś Alberta Bakera, z nowszych zaś szalonego, ale obdarzonego wyobraźnią Simsa, sumiennego Ashtona czy wreszcie pustelnika Iana Walkera. Może jeszcze kiedyś pogadamy o ich dziełach. Parker i Hardcastle, po wykupieniu ich przez Dunhilla, były instytucjami opychającymi dla niego fajki słabszej jakości, zarabiającymi na stosunkowo tanim towarze, który nie był godzien nosić jego miana. Co do GBD czy BBB, to były to naturalnie wspaniałe firmy, dopóki nie przeszły na własność koncernu, zachowując z lat dawnych tylko nazwę, tak że datowanie ich fajek to kwestia kluczowa. Na obronę Dunhillowi trzeba jednak przyznać, że wielcy Les Wood i Bill Ashton Taylor nauczyli się swojego fachu nie gdzie indziej, lecz u niego właśnie. Sprawa skomplikowana, która jak widzę, wciąż powraca.

  7. radekb
    radekb
    2 marca 2016 at 18:30

    Można, jak niektórzy, wieszać na Dunhillach psy, ale ja nie spotkałem jeszcze fajki Dunhilla ze złą inżynierią lub złej w smaku. Czego nie mogę powiedzieć choćby o Balingu (fakt, nie Pre-Trans), Charatanie, GBD, BBB czy Loewe. Ashtony i Parkery, zwłaszcza patentowe są świetne, choć i tym późniejszym jakoś niewiele mam do zarzucenia, Hardcastle i Masta- niekoniecznie. O innych fajkach się nie wypowiem, bo nie znam. Aha, i Jasztyłow nie jest zły, jednak moim zdaniem, pod względem smaku od Dunhilla gorszy. Trzeba jednak dodać, że ta ocena (Jasztyłowa) to wynik uzytkowania tylko jednego egzemplarza.

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      2 marca 2016 at 19:07

      W tym rzecz, GBD, BBB i Loewe, wszystkie te marki wchłaniał stopniowo koncern tworzony przez Adolphe’a Oppenheimera, znany dziś jako Cadogan Group, a ich renoma podupadała. Podobnie Charatan, po latach tłustych miał lata chude, by z czasem przejść w ręce Dunhilla. Masta to kolejna firma, która po wykupieniu służyła Dunhillowi do opychania mniej atrakcyjnych fajek. Wszystko są to niezwykłe biografie, od ginących gdzieś w mroku początków, przez lata rozkwitu i zaszczytów, aż do upadku, bankructwa i życia, by tak rzec, na łasce innych.

    • Julian
      Julian
      4 marca 2016 at 12:49

      Ja nie wieszam psów, tylko według mnie Dunhill utracił powód do swojej renomy. Teraz jest to dobra masowa firma jak inne, tylko droższa. Legenda już go nie dotyczy, bo co ma wspólnego marka zamawiająca fajki we Francji z firmą Alfreda Dunhilla, który postanowił robić najlepsze fajki na najbardziej wymagający rynek?

    • JerzyW
      4 marca 2016 at 13:11

      Radek, zdaję się, że na temat fajek Dunhilla najwięcej mają do powiedzenia ci, co ich nigdy nie palili. Ale w internecie mogą przeczytać, że marketing, że szpanerski, że drogie i za 1/4 ceny można mieć tyle fajnych fajek. Ja też jeszcze nie widziałem Dunhilla ze złą inżynierią, albo ewidentnie niesmacznego. Zdarzały się egzemplarze, które lepiej paliły konkretne typy mieszanek, ale to normalne w przypadku fajek estate, kiedy nie do końca wiadomo jakie tytonie palili w tych fajkach poprzedni użytkownicy.

      Mam też jednego Ashtona z inżynierią fatalną. Co ciekawe fajka pochodzi z czasów kiedy robił je Bill Taylor. Kanał dymowy idzie po skosie przez trzon fajki, a w dodatku wychodzi prawie 2mm nad dnem. Na dodatek ustnik ledwo wchodzi w szyjke i wymaka ewidentnie polerowania.
      Jednak królowej z Cypru to nie przeszkadza i fajka pali się smacznie.

      • yopas
        4 marca 2016 at 13:23

        Jurek napisał: Radek, zdaję się, że na temat fajek Dunhilla najwięcej mają do powiedzenia ci, co ich nigdy nie palili.

        Kuńkretnie w tym temacie, to o kim piszesz?

        • JerzyW
          4 marca 2016 at 13:25

          no o tych co nagle się zbierają do kupy i jakiś hejt na fajki Dunhilla nagle zaczynają robić. A później się okazuje, że nawet na oczy żadnej z tych fajek nie widzieli.

      • Marek Mr❂
        Marek Mr❂
        4 marca 2016 at 19:51

        Kiedy powstał ten Ashton, koniec lat 90., jeszcze później?

        • JerzyW
          6 marca 2016 at 23:40

          To jest Ashton z 1989 roku

          • Marek Mr❂
            Marek Mr❂
            7 marca 2016 at 06:40

            Czytałem na jakimś forum, że podobne problemy pojawiają się z późniejszymi fajkami Ashtona, że w związku z tym lepsze są te, które wówczas już robił i nadal robi jego współpracownik Jim Craig. Ale 89 rok to czasy, kiedy Bill Taylor wydawał się jeszcze w pełni sił. Widzę więc, że ten problem nie pojawił się dopiero pod koniec jego życia.

  8. KrzysT
    KrzysT
    4 marca 2016 at 17:04

    Czytam dyskusję tu, czytam na gadaczce… i mam taką refleksję, że żartobliwe w założeniu określenie „fanboje” ma jednak drugie dno.
    Kolega napisał tekst o Barlingu, w którym wspomniał o Dunhillu.
    WSPOMNIAŁ.
    I wystarczyło.
    Zamiast dyskutować o Barlingu już mamy dyskusję o marketingu, dead roocie i hejterach (ino czekać na oil curing).
    Nie wiem, czy Dunhill jest najlepszą fajką świata, czy najbardziej przereklamowaną. Ale wiem, że ma fanów, którzy noszą wyjątkowo ciasne stringi – i to chyba odróżnia ich najbardziej od fanów innych marek.
    Pozostając z metaforami w okolicy gluteus maximus – sami kręcicie sobie bicz na zadek. Mam nadzieję, że macie z tego chociaż jakąś przyjemność ;)

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      4 marca 2016 at 20:22

      Określiłeś to dosadnie, niestety ja mam czasem podobne wrażenie. Jeśli ktoś spośród moich znajomych zbiera np. nieco bardziej wyrafinowane petersony, nie obraża się słysząc, że we mnie ta firma nie wzbudza entuzjazmu (co nie przeszkadza mi cieszyć się z kumplem z każdego nowego eksponatu w jego kolekcji, zawsze jest to miła okazja napić się i zapalić razem). W przypadku dunhilli uczę się jednak ostrożności. Choć sam nie mam w pełni wyrobionego o nich zdania czy raczej mój stosunek jest ambiwalentny, czyli na pewno nie czysto negatywny, to boję się wyrazić jakikolwiek krytyczny sąd, żeby nie wyprowadzić z równowagi rozmówcy. Z drugiej strony aż korci człowieka, żeby tam, gdzie nawet zażartować sobie nie można, nagle, z czystej przekory, powiedzieć coś przesadnego i urągliwego. Wyobrażam sobie, że owa kultowa wypowiedź Rotma musiała w swoim czasie wywołać burzę.

    • Mikael Candlekeep
      Mikael Candlekeep
      5 marca 2016 at 12:55

      A ja – generalizując nieco – myślę, że jak się zapłaci strasznie duży pieniądz, to potem trochę boli, jak ktoś śmie nie okazać należytego (czyt. nabożnego) szacunku. Taką tendencję widzę wśród użytkowników kosztowniejszych samochodów, kosztowniejszych piór (ukłon do Montblanca ;-) ) i wielu innych uznawanych za kosztowniejsze marek z różnych dziedzin. Zapewne niektórzy nabywcy fajek Dunhill też nie są wolni od tej przypadłości.
      Z drugiej strony osoby, które wygłaszają osądy krytyczne, często robią to z przekory (wcale nie złośliwej, a raczej żartobliwej), byle pokazać, że król jest nagi – słowa Marka powyżej zdają się to potwierdzać, a i mnie samemu pokusa przekory nie jest obca). I to wystarcza, żeby lawina ruszyła. Jak to napisał KrzysT – byle chociaż jakaś przyjemność z tego była. Dla każdej ze stron :-)

      • Marek Mr❂
        Marek Mr❂
        5 marca 2016 at 16:42

        Coś w tym jest. Możemy w sercu pielęgnować szczytne wartości, mówić o nich godzinami, ale trudno siedząc wygodnie za kółkiem volvo, choćby nawet nienowego, nie patrzeć z wyższością na tych, co skuleni pomykają seicento. Ze wstydem przyznaję, że kiedy sobie kupiłem pierwszego dunhilla, i to nowego, sam poczułem się wybrańcem losu, a przynajmniej członkiem jakiegoś niewidzialnego bractwa białej kropki. Jeśli nawet nie patrzyłem z wyższością na kolegów, to przynajmniej z pewną rezerwą słuchałem ich wywodów na temat innych fajek, jakbym został inicjowany w jakieś tytoniowe misteria i poznał, czym jest fajka w sensie właściwym. Przypominało to naprawdę stan zauroczenia, że w obiekcie swojej namiętności widzisz coś, czego nie widzą inni. Z drugiej strony, gdyby wszystkim nam obce by były podobne afekty, nie istniałby taki temat wpisów na portalu czy przyjacielskiej rozmowy.

        • Julian
          Julian
          7 marca 2016 at 02:50

          Volvo też liczy się tylko do 1998 roku :-)

    • Kamerling
      7 marca 2016 at 00:26

      KrzysT, ja odnoszę zgoła odmienne wrażenie. Uwierającą bieliznę od lat na tej stronie widzę w krytycznych komentarzach ludzi uważających, że Dunhille są przereklamowane jakościowo i kilkakrotnie zbyt drogie. Ergo – jak JerzyW słusznie zauważył – mędrkują na ich temat najczęściej ludzie, którzy nigdy z nich nie palili, a co najwyżej obserwowali w dłoni kolegi lub za witryną sklepu.

      ps: „Kolega napisał tekst o Barlingu, w którym wspomniał o Dunhillu.WSPOMNIAŁ.” – przeczytaj sobie to jeszcze raz. Kolega napisał tekst (składający się dokładnie z 6 zdań), w którym nie „wspomniał”, ale nawiązywał tak we wstępie jak i reszcie krótkiej notki do walki marek Barling i Dunhill.

      • Faust
        7 marca 2016 at 08:44

        A ja powiem tak: przeglądnąłem sobie jeszcze raz ten temat w całości. I co w nim widać? Ano…JEDEN głos krytyczny. Konkretnie Juliana. Przy czym nie był to głos prześmiewczy, a bardzo konkretny, wyjaśniający takie a nie inne zdanie rzeczonego. Drugi głos krytyczny (przywołany tu przez yopasa) to głos ROTMa, który w cytowanym tekście wyraźnie zaznaczył, że to jego subiektywne zdanie…
        Więc tak szczerze: napięcia w bieliźnie ze strony hejterów nie widzę, mało tego…samych hejterów także ;)
        Więc jak dla mnie w tej potyczce to fanboje postanowili się okopać tak na wszelki wypadek ;) gdyby jednak hejt przypuścił salwę.

        PS. Oczywiście biorę pod uwagę, że to okopanie się i zabunkrowanie jest wynikiem traum i urazów z przeszłości ;)

  9. Zyrg
    Zyrg
    7 marca 2016 at 15:29

    Zagadnięty przez dziennikarza o ideał kobiecego piękna, u schyłku życia, Franciszek Starowieyski zapatrzył się w nicość i odrzekł jeno z zadumą: „Chude malowałem, grube malowałem…”. O i to tyle mi się nasuwa w kwestii powyższego sporu…

    • Marek Mr❂
      Marek Mr❂
      26 marca 2016 at 08:13

      Na pewno warto spróbować i takich, i takich. A czym akurat jest kolekcjonera Dunhill, najlepiej niech on sam sobie odpowie. Dla mnie liczy się też kwestia ceny. Jeśli mam kupić sobie nowego dunhilla (raz już dopuściłem się tego szaleństwa), to w przypadku najtańszej, filigranowej fajki będzie to wydatek około 800 zł. Dziękuję bardzo, idźcie w diabły z taką ofertą! Za podobną sumę, jeśli powęszę cierpliwie na eBayu, tak jak lubię, znajdę coś dla siebie nieskończenie bardziej interesującego. Jeśli jednak komuś podobają się „chude”, tj. dunhille, to poleciłbym też fajki stare. Mój przyjaciel, czuły bardzo na uroki dunhilli, kupił sobie za podobną sumę wyremontowaną fajkę z 1947 roku. Jeśli nawet ma ona na brzegu komina dość dużą rysę, to i tak podobnego billiarda w rodzaju slim line, o proporcjach wyraźnie wydłużonych, z cudowną sygnaturą i numerem patentowym, ze świecą szukać wśród produkcji nowszych. W dodatku nieźle z nią wygląda, co ważne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*