Witam. Pewnie zły dział czy cokolwiek, ale warto spróbować. Jestem zupełnie nowym palaczem, zapałałem chęcią do fajek po spróbowaniu kilka razy u znajomego, który sam fajczy od roku. Strzeliłem sobie ładną fajkę, oczywiście 19mm z gruszy :),a tytoń marki Velvet (taki czarny ,ponoć wanilia z dodatkiem jakichś owoców) dostałem w prezencie. I od razu niewypał. Nie jestem w stanie tego porządnie rozpalić. Układam po sam rim, lekko ubijam i zapalam jednocześnie mocno zaciągając. Przez chwilę jest sporo dymu, ale tylko gryzącego i o smaku papieru marnej jakości. Potem nic. Ani dymu, ani tego paskudztwa w ustach. Po piątym razie żarzy się przez minutę i gaśnie. Brzmi głupio, w końcu każdy to najnormalniej w świecie podpala i jest. Jestem zupełnie nieogarnięty w tym, więc bez bluzgów proszę :)
Nie myślałem, że kiedyś to napiszę (bo zwykle problem występuje w odwrotnym kierunku), ale: po znaku przestankowym używamy spacji. Co też uczyniłem powyżej, gwoli zrobienia tekstu bardziej czytelnym.
Jak uczynić palnym kombinację „wyrób fajkopodobny i wyrób tytoniopodobny” – cóż, ognisko się sprawdza, grill, piec kaflowy, tzw. koza… ale jak już koniecznie chcesz zapalić ów wyrób jeden w drugim, to spróbuj podsuszyć (o ile się w ogóle uda, bo Velvet jest zapewne zdrowo utopiony w glikolu). Podsuszyć w sensie tytoń przed paleniem. Np. na kartce papieru. Rozsypać i poczekać jakieś 15 minut, pół godziny. Podejrzewam, że będzie ciut lepiej. Ale jeszcze lepiej będzie, jak zainwestujesz jednak w jakiś normalny tytoń.
Fakt, zdziwiło mnie to, że tytoń który ma się palić jest poprostu wilgotny, ale podobno tak ma być. Co się kryje pod tym całym „normalnym tytoniem”?. Wszędzie o tym głośno, ale czy ten cały Velvet jest nienormalny?
Velvet to tani aromat w ktorym prawdopodobnie jest wiecej chemii niz tytoniu. Mac Baren produkuje cala game tytoni, czesto od siebie bardzo roznych. Jak rozpoczynasz przygode z fajka i chcesz palic tytonie aromatyczne, co jest zrozumiale w przypadku poczatkujacego, to masz na rynku wiele lepszych mieszanek. Sprobuj moze Original Choice od tego samego producenta. Aromatyczny, lekki i nie utopiony zanadto w chemii. Proste w paleniu i wybaczajace wiele bledow sa aromaty Petersona (Nutty Cut, Sweet Killarney czy Sunset Breeze). Nie idzie doszukac sie tam szczegolnie wielu wrazen, ale do opanowywania sztuki palenia beda w sam raz. No i fajka lepsza, niekoniecznie droga.
I za taką odpowiedź jestem w stanie podziękować. Pamiętajcie, że czat na boku strony nie jest niewidzialny :). Fajka nie jest badziewna aż tak jak się wydaje. Niecałe 9 dyszek,tytoń nie wiem ile kosztował. Migały mi niektóre podane przez Ciebie nazwy tytoniów, tylko czy są one jakoś specjalnie drogie? Czytaj do 7 dych max,więcej nie wiem czy wyłożę na niepewne początki, choć nie zamierzam szybko rezygnować.
jest w dziale giełdy aktualna akcja sprzedażowa jednego z kolegów – jeszcze trochę fajek jest. Cena bardzo przystępna, więc może warto zainwestować – zapewne będą jakościowo lepsze od tej gruchy ;-)
Polecony przez JerzegoW Nutty Cut faktycznie jest świetnym tytoniem, ale nie jest przesadnie aromatyzowany. Ale na pewno jest w miarę prosty w obsłudze i wart swojej ceny :)
Velvet wcale nie jest taki tani bo za 40 gram płaci się ponad 30zł :) to po pierwsze. A po drugie jest on wybitnie wilgotny i lepki (co dodatkowo budzi wątpliwości bo jeżeli mokry tytoń waży 40 gram to po podsuszeniu może się okazać że jest to jeden z najdroższych aromatów).
Ja bym sugerował zrobić dwie rzeczy:
1. Kupić fajkę. Szczęśliwie się składa, bo kolega MpGarb wystawił odnowione fajki, gotowe do palenia, w bardzo atrakcyjnej cenie. Radzę łapać póki jeszcze nie wyprzedał wszystkiego (tu link: http://www.fajka.net.pl/uwagi/gielda-fajkanetowa/aktualne/22-odnowione-fajki-na-sprzedaz/)
Napewno jest to lepsza alternatywa od gruszek czy nawet tanich wrzośców typu Angelo.
2. Rozumiem, że 70 zł na tytoń to chodziło o 100 gram, bo mało jest tytoni 50 gramowych powyżej 70 zł. I tu ja bym polecał kupić 100 gramową puszkę Mac Baren Scottish mixture. Albo 50 gram Scottisha i 50 gram np czystej Virgini No. 1. Cena takiego zestawu będzie około 65 zł.
Jestem początkującym amatorem fajki, kupuję tytoń”Biały dom” jest dość suchy i dobrze się pali i jest dość tani
Tytoń pewnie nie jest wybitny (nigdy go nie paliłem), ale prawie wszystkie rozpalają się i potem spalają podobnie. 90% sukcesu leży we właściwej wilgotności. Tak więc rozsyp porcję na kartce papieru i podsuszaj do momentu, w którym dotykając go nie będziesz czuł wilgoci, ale nadal będzie elastyczny. Jeżeli włókna są duże i grube – rozdrobnij je palcami na mniejsze kawałeczki. Na dno fajki połóż kilka najgrubszych włókien, a jeszcze lepiej 1 kryształek Denicool. Następnie układaj tytoń luźno kciukiem dociskając coraz mocniej, ale bez przesady, dopóki nie wypełnisz fajki. Potem dociśnij mocno kołkiem. Jeżeli wilgotność tytoniu była właściwa, nawet przy bardzo mocnym dociśnięciu nie będziesz miał żadnego problemu z ciągiem. Odpal, pociągnij kilka razy, pozwól tytoniowi zgasnąć. Teraz znowu dociśnij kołeczkiem, lekko kręcąc nim na boki, żeby powierzchnia tytoniu zrobiła się gładka. Odpal kolejny raz. Pociągaj krótko 2-4 razy, przygładź powierzchnię kołeczkiem, znowu pyknij. Po 5 minutach fajka będzie już idealnie rozpalona. Potem musisz tylko regularnie dociskać powierzchnię, żeby w trakcie pociągania stale czuć lekki opór. Pamiętaj, żeby nigdy nie przeciągać! Lepiej 5 razy odpalać od nowa, niż raz doprowadzić do przegrzania tytoniu. Jeżeli pod koniec palenia fajka będzie Ci gasnąć mimo faktu, że w środku będzie jeszcze sporo tytoniu, delikatnie odsyp popiół, ubij i zapal ponownie. Uff… To chyba by było na tyle… :)
@Mamracka 70 zl na 50g tytoniu to raczej sporo. Najdrozsze mieszanki kosztuja kolo tego i raczej nie sa to popularne aromaty. Za taka sume pieniedzy mozesz kupic prawie 2 koperty wspomnianego przeze mnie wczesniej Original Choice. Na poczatek palenia kup sobie fajke prosta z wrzosca ktoregos z wytworcow przemyskich i zastosuj przepis na nabijanie fajki opisane wyzej przez kolege Kien2. No i pamietaj ze fajka musi odpoczac miedzy paleniami miminum jeden dzien.
90 zl za gruszke to faktycznie nie jest malo, tylko pytanie czy warto bylo …
Aż przekopiuję i zapiszę gdzieś, sposób naprawdę dobrze rokujący :). Za tyle tekstu postawiłbym piwo.
@Kien2 – dzięki wielkie, faktycznie zapomniałem o czymś takim jak kołeczek, kupię niedługo w jakiejś trafice.
@JerzyW ulżyło mi, myślałem że to droższe hobby. Niestety w mojej okolicy nie mają zbyt dużego zaopatrzenia w te lepsze tytonie, ale nie powinno być problemów z ich znalezieniem skoro są popularne. A co do fajki, w komplecie była taka a’la kabura niczym na rewolwer :) stąd ta cena. Jeszcze mam czas na zakup lepszej fajki z wrzośca, narazie ta powinna się trzymać kupy.
Pozdrawiam.
Moja pierwsza fajka była z gruszy. Dostałem ją z okazji urodzin od świeżo poślubionej Małżonki w roku 1983, w komplecie z paczką tytoniu „Najprzedniejszy” oraz paczką czerwonej „Amphory”. Paliłem ją dokładnie… 1 raz. Po nabiciu i rozpaleniu pykałem sobie, pykałem, tytoń był coraz mocniejszy i mocniejszy, kłęby dymu coraz gęstsze i gęstsze a główka coraz bardziej gorąca i gorąca, aż w końcu musiałem zacząć trzymać faję za szyjkę. W końcu zaczęło mi wykrzywiać paszczę,ale ja dalej pociągałem niezrażony, bo w tych czasach facet to musiał być facet, a nie kalesony. Zrezygnowałem, gdy okazało się, że wypaliłem w główce dziurę na wylot. Fajka powędrowała kolejno: do muszli klozetowej, w celu ugaszenia pożaru, a następnie do kosza. Następna fajka była już z wrzośca (czeska) i mój syn pali ją do dzisiaj… :)
No cóż…
Niezbyt to pocieszające. W jaki sposób uniknąć podobnej sytuacji? Pytam tutaj bardziej czy Twój opisany wcześniej sposób nie spowoduje takiego spustoszenia w główce. Na następne fundusze na fajki będę musiał niestety czekać co najmniej miesiąc, gruszka to wytrzyma przy załóżmy paleniu co 2 – 3 dni? Dodajmy, że nieumiejętnym :)
Moja nie była prekarbonizowana. To była gruszka socjalistyczna, czyli z założenia byle jaka. Twoja prekarbonizant pewnie ma, więc jest solidniejsza! A tak poważnie: paląc właśnie tak, jak opisałem powyżej, z pewnością nigdy jej nie przepalisz. Natomiast ponieważ nie mam (poza wyżej opisanym) żadnych doświadczeń w dziedzinie używania takich fajek, nie jestem Ci w stanie niczego doradzić. Ja palę we wrzoścu i sepolicie, a z tej samej fajki korzystam mniej więcej raz na miesiąc, ponieważ mam ich sporo… Natomiast gdybym był na Twoim miejscu, posłuchałbym rady bardziej doświadczonych kolegów i jednak kupił fajkę wrzoścową, choćby używaną… :)
Jak w okolicy nie masz trafiki, zawsze są sklepy internetowe, gdzie wybór tytoni, fajek, akcesoriów jest najprzedniejszy ;-)
@Kien 2 jeszcze raz dzięki za pomoc. Za mną pierwsze 30 minut pykania :). Trochę krótko, zaznaczam że dopiero zaczynam. To chyba przez to, że zbyt często sobie pufam i zaciągam się nieco mocniej. Zresztą pewnie dlatego fajka się nagrzewała jak szalona, szczególnie na górze główki, tam dało się ją trzymać przez może 10 sekund. I kolejny problem to tworzący się kondensat, jednakże w cybuchu miałem jakiś a’la gwizdek który nie pozwalał mi go zasmakować :).
Co do fajki już prawie zamówiona, dzięki wielkie wszystkim za info i pomoc :)
Pozdrawiam.
@ Mamracka. Cała przyjemność po mojej stronie. Ostatnia rada. Jeżeli będziesz przeciągał i zanadto rozgrzewał tytoń, nigdy nie poznasz jego smaku! Nawet jeśli posiada ogromny potencjał pyszności, przegrzewając go nie jesteś w stanie ich poczuć! Dlatego proponuję Ci wykonanie ćwiczenia: włącz dobrą muzyczkę lub telewizor i połóż przed sobą w widocznym miejscu zegarek z sekundnikiem. Przygotuj tytoń, nabij fajkę i rozpal tak jak to opisałem powyżej. Teraz regularnie co 30 sekund pociągasz 2 razy, delikatnie, jakbyś całował ukochaną niewiastę w nos. Co dwie minuty (osiem pyknięć) lekko przyklepujesz kołeczkiem tytoń. Robisz to w trakcie wykonywania pociągnięć, trzymając fajkę w ustach – i znowu przerwa, i znowu 2 pyknięcia. Jak ci fajka zgaśnie, ubijasz ją delikatnie, przykładasz ogień, dwa pociągnięcia i znowu 30 sekund przerwy… I tak do końca. Daj znać, jak długo paliłeś, czy fajka była gorąca i ile razy odpalałeś. Pozdrawiam! :)
No cóż. Wcześniej paliłem tytoniem, który suszył się na balkonie w pełnym słońcu przez niecałe 10 minut. Resztę trzymałem w kopercie, którą zostawiłem otwartą na godzinę gdyż cały tytoń był generalnie niepalny :). Nabiłem tak jak poprzednio, tytoniem z koperty, pierwsze 5 minut pykania było przednie, nawet fajka była tylko trochę ciepła. A potem zgasło. Odpaliłem i pyknąłem, dużo gęstego dymu i niby ok. Po minucie znowu zgasło. To odpalam i to samo. Po kilku minutach nie chcąc spalić fajki dałem spokój, główka była już mocno gorąca, góry nawet nie dotykałem.To wina tytoniu? Dodam, że narazie zamiast kołeczka używam niezbędnika. Ogólnie spaliła się mała część tytoniu.
Nie, to nie wina tytoniu. To Twoja wina, nie umiesz palić. Ale spoko, nic się nie dzieje, z czasem wszystko przyjdzie. Choć tytoń pewnie też mam znaczenie, to jasne. Nie wiem ile wypaliłeś fajek do tej pory: jak będzie ze 100 i problem wciąż występuje to przeglądnij (raz jeszcze, bo zakładam, że już to zrobiłeś)co napisano na forum, o nabijaniu, kołeczku, fajkach, filtrach, zapalniczkach, konfiturach etc.zaoszczędzi ci to sporo czasu. Bo jak ludzie piszą, weźmy przykład: że fajki gruszane są do d…, to uwierz, one takie są i kropka. W każdym razie trening to podstawa.
Wiem że nie umiem, tylko co mogę źle robić przy rozpalaniu? Stosując wyżej opisany sposób, przez Kien2, już raz sobie paliłem wypalając prawie wszystko. Teraz jak o tym pomyślę za mocno starałem się to rozrzażyć i pociągałem zbyt często i mocno. Jeśli w tym tkwi problem to kwestia czasu.
Co do fajek, ta jest moją pierwszą na własność. Aktualnie czekam na dostawę fajki z wrzośca.
Pozdrawiam.
Wiesz, nie wiele można powiedzieć, co źle robisz. Ja unikam udzielania porad bo i leniwa natura i prostota umysłu nie sprzyja temu. Ale (na szczęście zawsze jest jakieś ale) raz mogę zrobić wyjątek (zastrzegam przy tym, że rady oparte są tylko na moim doświadczeniu i nie gwarantuję ich skuteczności):
1. znaleźć kompana do fajki – w grupie raźniej
2. czytać – by uniknąć błędów, które już popełniali inni
3. kupić dobre (!) tytonie – wiele napisano na ten temat, bo dobre to nie tylko smaczne ale wybrane z uwzględnieniem tego, czy palisz papierosy, jeśli tak to ile itd.
4. palić w fajkach filtrowych (wielu Kolegów nie zgodzi się tu ze mną) – ja uważam, że w filtrowych łatwiej
5. mieć kołeczek i go używać, delikatniej niż Ci się wydaje
6. podsuszyć tytoń – lepiej by początkujący przesuszył nawet za bardzo niż by nabił zbyt wilgotnym (i tu znowu wielu Kolegów nie zgodzi się tu ze mną)
7. nabijać bardzo, ale to bardzo luźno, znacznie luźniej niż może Ci się wydawać – docisnąć kołkiem zawsze można
8. palić w spokoju
9. palić, palić, palić i palić i czytać(można to robić łącznie, to ogromna zaleta fajki)i palić i się nie przejmować- z czasem wszystko przyjdzie
Kompanów do fajki mam, ale aktualnie nie pod ręką. Przewertowałem większość tego portalu, wypytywałem też kilka obeznanych osób. Teraz paliłem przeż 30 minut, było by dłużej ale niesety z pewnych przyczyn przerwałem. Mocno przesuszonym tytoniem paliło się bardzo dobrze, przez pierwsze 5 minut odpalałem 4 razy, potem raz na 10 minut. Zamiast kołeczka mam tymczasowo tylko niezbędnik, i powiem że jestem zadowolony. Jak radziłeś nabiłem tytoń bardzo lekko, tylko na końcu trochę przygniotłem i wyrównałem i w trakcie palenia dociskałem. Poszło wg. mnie znakomicie, nawet fajka się nie grzała tylko była ciepła. Pod koniec trochę parzyła na poziomie żaru, a i kondensat ładnie siorbał. Dzięki wielkie za pomoc!
Witam szanownych kolegów.
To najlepszy wątek dla początkujących na jaki trafiłem. Właśnie jako początkujący, włączę się i proszę o odpowiedź. Większość nas pyta o pierwszy tytoń pod względem smaku, aromatu, zapachu, itp., ja natomiast chciałem zapytać, o pierwszy tytoń pod kątem nauki palenia. Taki, który dobrze się zapala i prowadzi, z zachowaniem wszystkich zasad palenia, o których tutaj przeczytałem. Co doradzicie ?
Jeżeli nie paliłeś dotychczas papierosów i nie używałeś nikotyny polecam Ci Broken Scotch Cake firmy Gawith Hoggarth. To najlepsza jakościowo ze znanych mi słabych Virginii.
Czysta wirdzinia. Jak opanujesz palenie tego typu blendow to bedzie dobrze. Ja zaczynalem lata temu od aromatow i to nie byl dobry pomysl. Sporo kiepskich przyzwyczajen trzeba bylo pozniej korygowac palac porzadne tytonie. Taka podstawowa wirdzinia jest Mac Baren Va 01. Z innych bardziej „doslodzonych”, ale porzadnych blendow polecam Mac Baren Scottish Mizture albo nieco mocniejszy Navy Flake. To sa wg. mnie takie tytonie „srodka” na ktorych mozna dobrze wycwiczyc technike palenia. Wazna jest tez fajka. Jak porzadnie zrobiona zgodnie z zasadami inzynierii to ulatwi nauke palenia. Polecam fajki bez filtrow, bo palenie przez filtr tez nie sprzyja dobrej technice..
Pomimo, że mam poczucie, że gryziesz jednak problem nie do końca od tej strony, od której należy, spróbuję pomóc w miarę możliwości.
Weź jednak pod uwagę, że palenie tytoniu, który nie smakuje zakrawa na masochizm, to raz. Dwa, że tak zwana „palność” zależy również w dużej mierze od palacza i jego doświadczenia, przyzwyczajeń, umiejętności nabicia, dobrania fajki, rozdrobnienia i właściwego podsuszenia.
Teoretycznie największy wpływ ma ten ostatni czynnik – suche pali się łatwiej. Niestety, w wypadku tytoni u – niekoniecznie najsmaczniej.
Wiele mówi się tez o pewnych zasadach ogólnych – za trudniejsze w paleniu uchodzą Virginie, a mieszanki z Latakią za „chłodne” i „łatwe”. I to też nie jest do końca prawda, bywają latakie palące się trudno i Va, które palą się bajecznie – np. większość tytoni GH (tu dodatkowo zabawne jest, że większość występuje w „trudnej” formie, jaką jest flake.
To powiedziawszy proponuję spróbować zapalić:
Va Mysore, Broken Scotch Cake, dowolnego Dunhilla (poza Royal Yachtem, bo odstaje in minus i może De Luxe Navy Rolls, bo wymagają rozdrabniania i suszenia. Tu uwaga: znaczna ich część to tytonie z Latakią). To są tytonie, które – subiektywnie – są łatwe w paleniu dla początkującego. Możesz też sięgnąć po niektóre produkty Kohlhase und Kopp, lepiej te niearomatyzowane i pocięte na ready rubbed (mam nadzieję, że koledzy podrzucą jakieś typy).
Unikaj flake i plugów od SG, bywają nieznośnie mokre i „trudne”. Podobnie ma się rzecz z niektórymi amerykańskimi broken flake. Podobnie ma się rzecz z aromatami, które bywają zalane glikolem.
Albo w ogóle poleć po bandzie i sięgnij po flake od GH, które po podsuszeniu palą się w znakomitej większości wzorowo.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem.
Podłączę się pod ten temat i podzielę z Wami moimi żółtodziobowymi problemami. A jest ich kilka:
1. odpalam świeżą fajkę – żar w środku. Na początku super. Z czasem jednak żar ucieka wgłąb, drążąc taki mały krater, a boki zostają niespalone. Fajka gaśnie. Wydłubuję więc spalony środek, mieszam z tytoniem z boków – powstaje mieszanka tytoniu, popiołu i resztek tytoniu trochę już zwęglonego. Fu! I tu koniec przyjemności, ale twardo spalam do końca, bo 6-7 dych za pudełko poszło :-) Co chwilę zabieg powtarzam, więc jak wygląda i smakuje końcówka – pewnie się domyślacie. Pod koniec palenia dno fajki wypełnia zeschnięta na pieprz mieszanina, której nie ma sensu ubijać, ponieważ są to luźne wióry. Nie da się też odsypać samego popiołu, bo wszystko by wyleciało.
2. odpalam świeżą fajkę – żar ucieka na bok, a właściwie do tyłu, w stronę ust, czyli tam, gdzie ma prostą drogę do wylotu. Kraterek szybko spala się do dna fajki, sztacham się drewnem i już wiem, że jestem w „piekiełku”. Powtarzam zabiegi mieszania opisane powyżej. Odpalam. Kilka pociągnięć i to samo. Żar przy krawędzi komina, fajka gaśnie. Po trzecim razie w fajce mam pełno śmierdzącej mieszaniny, jak wyżej.
W czasie palenia staram się uklepywać tytoń ubijakiem, ale mam wrażenie, ze ten zabieg powoduje jedynie wbijanie popiołu w tytoń, który jest pod spodem i wszystko się miesza.
To samo we wszystkich fajkach, z filtrem i skraplaczem, dużych i małych. Tak więc – moja wina, moja wina :-) PS. Tytonie dobre, Dunhille, Peterson, SG.
Konsekwencją takiego palenia jest to, że dno fajki w ogóle się nie opala (bo w końcu wyrzucam te wszystkie farfocle i lecę myć zęby), a miało się kurde hartować najbardziej! Więc mam już dodatkowo mega stresa, że nigdy nie zrobię porządnego nagaru.
Pomocy!!
A, jeszcze coś. Zauważyłem, że palę szybko, pociągam chyba z 15-20 razy na minutę, jakoś mi tak samo wychodzi.
Na 1 i 2 jest prosta rada. Kołeczek. Skośną częścią odepchnąć niespalone od ścianki tak, żeby na górze powstał wręcz (subiektywnie) kopczyk. Jeśli jest zbyt wielki, delikatnie rozetrzeć go płaską częścią. To spowoduje dodatkowo roztarcie nadwęglonego tytoniu na drobniejsze fragmenty i „wyjście” żaru na wierzch. Wywalanie niespalonego to zazwyczaj błąd, odsypanie ma sens, jak tego spalonego jest za dużo i zaczyna tłumić ciąg, bo się zbija.
Dodatkowo jeśli gaśnie można pociągnąć lekko zasłaniając i otwierając komin palcem – wytworzy się lekkie podciśnienie, do tytoniu trafi więcej tlenu i całość się mocniej rozpali. Ale bazowa jest praca kołeczkiem. Mamy na ten temat artykuł pisany jeszcze przez Jacka, zalecam się zapoznać.
No i – w miarę możliwości – poobserwowanie żywych fajczarzy.
ostatnie zdanie jest odpowiedzia na wszystko co napisales powyzej.
No. A teraz zwizualizuj, jakbym tobie dał taką radę :>
No bardzo prosto. Jak ktos ciagnie kilkadziesiat razy na minute to fajka nie moze palic sie dobrze..
Może warto zrobić taki filmik i wrzucić na YT ? :)
Pierwsze drobne sukcesy za mną. Stosując się do uwag Kien2’a udało mi się palić fajkę około 45 minut i wypalić około 2/3 nabitego tytoniu. Fajka nagrzała się umiarkowanie. Niestety podpalać musiałem kilkanaście razy. W tej chwili używam tytoniu Amphora Full Aroma (tylko taki był w pobliskim sklepie, dość wilgotny i lepki, przesuszyłem 30 minut) i bez filtrowej fajki Bruyere Garantie. Fajkę dostałem 12 lat temu i wtedy w niej paliłem, ale bez zasad, które dopiero teraz poznaję. Możliwe, że w jakiś sposób ją uszkodziłem. Jak pociągam na sucho, czuć nieprzyjemny zapach i smak popiołu. Czy można to jakoś zlikwidować ? Czy lepiej kupić nowe fajki ?
Najlepiej, to by było rzucić okiem w lewo – na belkę pionową strony, ze szczególnym uwzględnieniem artykułów traktujących o dbaniu o fajkę i czyszczeniu ;).
Fajkę można rewitalizować, jednak – bez elementarnej wiedzy, jak o nią poprawnie dbać – ani wyczyszczenie obecnej, ani zakup nowej nie na wiele się zda. Ze smaczną fajką jest jak z chętną kobietką… się dba – się ma! ;) Pozdrawiam.
Raczej: o fajkę trzeba dbać, a kobietę zawsze można (i warto) wymieniać co jakiś czas na nową :)
Dodam jeszcze, że zdecydowałem się na tytoń BROKEN SCOTCH CAKE.
Podpiszę się pod wypowiedzią Andrzeja. Belka po lewej + komentarze, to niezbędne minimum. Są i inne strony, do których nie będę się odwoływał, ponieważ jest to już na tym portalu zawarte ente razy.
Warto jednak, na początku naszej fajczarskiej kariery zadać sobie pytanie; dlaczego wybrałem fajkę z gruszy?
Ja na powyższe pytanie nie znam odpowiedzi.
Natomiast fakt, że doświadczeni koledzy, którzy od gruszy zaczęli (i dalej ją wielbią – bo pierwsza!), a po przejściu na wrzosiec, do gruszy nie wracają, o czymś świadczy.
Bynajmniej nie o tym, że grusza jest do d…y. A o tym, że wrzosiec jest jednym z najlepszych (znanych nam) materiałem do produkcji fajek.
Z czym tu dyskutować jak się ma jedną (pierwszą swoja nabytą) fajkę w ręku?
I zapewniam również, że nie świadczy o snobizmie, zepsuciu czy podążaniem za modą. Co też młodemu wielbicielowi taniej gruszy na początku może się wydawać. Psychologicznie udowodnione jest podejście, że to co wybrałem ja jest najlepsze – wszędzie na to znajdziemy dowody. Jednakże w przypadku fajek z gruszy… ups.
Co do tytoniu, nie dodam więcej, ponad to, co już zostało tu napisane.
Życzę udanych i smacznych przygód z fajką. A ze skromnego doświadczenia dodam tylko, że ta pierwsza fajka i pierwszy tytoń… to nawet nie jest początek tej wspaniałej przygody.