Od pewnego czasu męczyło mnie pozbywanie syfu z fajek. I nie chodzi o tzw. higienizację, czy pozbywanie z drewna zapachów. Zależało mi na usunięciu z nowych i ewentualnie starych fajek tych wszystkich związków odpowiedzialnych za „niesmaczność” fajki.
Są fajki nowe, ale kwaśne; drogie o których, jak czytam, trzeba je opalić, żeby były smaczne. Są fajki niemożebnie drogie, pozbawione tych wszystkich związków. Metody, jakimi pozbyto się tych „kwasów”, powodują, że fajki tych firm osiągają kosmiczne ceny. Curing, jakieś płukanki olejem… Metody te są bardzo drogie, długo trwają. W najlepszym razie kilka miesięcy, a czasem kilka lat. Czytam, że fajki sprzed lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku są lepsze od tych późniejszych. Że fajki firm uznanych – niezwykle drogie, są wykonane z wrzośca kilkusetletniego pozbawionego w sposób naturalny trucizn – głównie taniny.
Fajki z wrzośca są wykonywane od ponad stu lat, a opracowań na temat tego drewna jest bardzo wiele. Ale jakoś nikt nie wymyślił taniego sposobu pozbywania się niechcianych substancji z drewna wrzośca. Myślę, że powód jest jeden. Mianowicie rynek fajek nie wart jest tego, by wzięła się za niego prawdziwa chemia organiczna.
I tu dochodzę do sedna…
Mam fajkę Lorenzo Alba. O swoich zmaganiach z nią i sposobem na czyszczenie tej i innych pisałem do kilku osób, więc może skopiuję to, co pisałem. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi.
Z tą fajką wiąże się bogata historia. Próbowałem ją palić, ale narowista była z niej gadzina. Okrutnie piekła w jęzor. Myślałem, że dlatego, bo nieopalona, więc męczyłem się z nią strasznie. Bez skutku. A, że była piękna, błyszczała się ślicznie, to się nie poddawałem. W końcu poległem i po kolejnym „profesorze” zanurzyłem ją na kilka godzin w acetonie. Okazało się, że była lakierowana (ja myślałem, że to polerka) i to lakierem poliuretanowym!!! Aceton to ledwie zmiękczył. Namęczyłem się strasznie, żeby zdjąć lakier nie uszkadzając fajki. Robiłem to w ten sposób, że moczyłem kilka godzin fajkę w acetonie i taki lekko miękki lakier usuwałem szorstką częścią gąbki do mycia naczyń. Udało się. Fajka jest teraz surowa i w półmacie, ale jeszcze trochę szczypie. To, co robił Dunhill metodą curingu, wypłukując głównie taninę (związek odpowiedzialny za kwaśność fajki) olejem z oliwek i innymi było poza moim zasięgiem. Proces długi, drogi, żmudny. Dlatego te fajki osiągają niebotyczne sumy.
Ale do rzeczy. Otóż długo myślałem nad tym i wykonceptowałem metodę, która będzie chyba równie skuteczna, a jednocześnie tania jak barszcz. Metoda polega na tym, że do ługowania taniny użyję chlorku metylenu. Jest to najlepszy rozpuszczalnik na rynku. Co to za związek można przeczytać TU i TU…
…a do czego jest używany=> TU i TU.
Otóż ja jestem na etapie konstruowania pojemnika ciśnieniowego (rura stalowa zaślepiona z jednej strony, a z drugiej pokrywa z zaworem z koła samochodowego). Do pojemnika wkładam fajkę, zalewam chlorkiem i pompuję pompką do ciśnienia ok. 4 At. Całość wkładam do pojemnika z wodą i grzałką akwarystyczną z termostatem, podgrzewam do 30 st. Temperatura wrzenia chlorku to ok 40 st. Tak przez około tydzień. Ciśnienie i temperatura po to, by chlorek przelazł na wylot fajki. Następnie wylewam chlorek, nalewam świeży i wypompowuję powietrze i tak samo – woda i temperatura.
Myślę, że po tym zabiegu fajka będzie jak nowo narodzona.
Chlorku używam często w naprawach silników, szczególnie japońskich. Niektóre mechanizmy są tak precyzyjne, że jak dostaną naszą benzynę – szlag je trafia. Szczególnie gaźniki. Tworzą się w nich korki z jakiegoś mazutu, których niczym, nawet specjalnymi sprayami do gaźników, nie można rozpuścić. Chlorek daje radę. Wyparowuje całkowicie, nie pozostawia żadnego nalotu i zapachu. Nie bez powodu, jako jedyny, jest używany do produkcji kawy i w ogóle jako rozpuszczalnik spożywczy.
A wracając do tej metody, to teraz pomyślałem, że gdy zanurzę fajkę w chlorek i poddam ją ciśnieniu ze wszystkich stron, to nic to nie da. „Wbiję” chlorek w fajkę, a nie przepłuczę ją na wylot. Muszę to jeszcze przemyśleć… Może wystarczy sama temperatura i mieszanie co jakiś czas oraz wymiana chlorku co np. dwa dni. Przydałby się jakiś „consulting” albo burza mózgów.
A co sądzicie o metodzie, którą spróbuję opisać? Weźmy pojemnik stalowy otwierany od góry. W pokrywie szczelnie, np. wspawana jest rura o średnicy ok 20 mm. Po otwarciu pojemnika, pod rurą umieszczamy fajkę, a właściwie jej komin. Uszczelniamy połączanie rura – komin i wylot kanału dymowego. Zamykamy pokrywę. Do rury od góry wlewamy chlorek, który penetruje wnętrze fajki. Wlot rury oczywiście należy zaślepić, by chlorek nie wyparował. Następnie do pojemnika również nalewamy chlorek. Fajka jest zanurzona w chlorku z zewnątrz i od środka komina (oczywiście kanał dymny należy również uszczelnić). Za pomocą zaworu, takiego jak w kole samochodowym umieszczonym w pokrywie pojemnika, zwiększamy ciśnienie chlorku na zewnątrz fajki do ok. 2 At. Całość wkładamy do pojemnika z wodą, do której wkładamy grzałkę z termostatem, np. akwarystyczną i podgrzewamy do temperatury ok 50 st. Jest to temperatura powyżej stanu wrzenia chlorku, ale dzięki ciśnieniu ciecz nie wrze, jest przegrzana i lepiej penetruje drewno. Chlorek dzięki ciśnieniu z zewnątrz przesącza się na wskroś przez fajkę do komina mieszając się z czystym chlorkiem w rurze. Chlorek ten usuwamy co jakiś czas. Proces kończymy, gdy w kominie fajki znajdujemy czysty płyn.
Do swoich adresatów miałem kilka pytań odnośnie tej metody. Czy ktoś już tak próbował, czy nie zdemoluję drewna tą metodą i czy nie robię z siebie idioty. Wszyscy, m.in. Pan Jacek A. Rochacki, odpowiadali – „nie mam zielonego pojęcia”. Odsyłali mnie do metod znanych. A mnie korci poeksperymentować. Zwłaszcza w tak skostniałym temacie jak fajkarstwo. W gruncie rzeczy, jak spojrzeć z boku na metody odsyfiania drewna, to jest to pełna amatorszczyzna i rękodzieło. Metody przemysłowe zarzucono ze wzgłedu na cenę i pogoń za pieniądzem. Czekam na opinie.
Zalecam pokornie najpierw pilnie przestudiować linki, które podałem.
Nie próbowałem, rozumiem tych którzy odsyłają do znanych metod- pytanie jakie te metody znamy, poza moczeniem w spirytusie, nie ma chyba żadnej dobrze opisanej i przetestowanej w domowych warunkach metody.
Twój pomysł jest ciekawy- jak się uda- super, jak się nie uda.. w lepszym przypadku- wywaliś te parę stówek za fajkę na śmietnik, albo będziesz musiał poczekać kilka lat aż wywietrzeje, w najgorszym, po paleniu tej fajki, będziemy odwiedzać cię w szpitalu.
Co do zdejmowania lakieru- trzeba było zapytać, podpowiedział bym Ci jak to zrobić w 20 minut nie uszkadzając fajki…
Czekam na opis twoich eksperymentów. Lepsza wydaje mi się normalna temperatura, obrót co ca~12h i wymiana preparatu co 48h… inna sprawa- napisal bym reakcje zwiazków kwasu taninowego z Chlorekiem metylenu i dowiedział się dokładnie jakie są tej reakcji produkty, czy wymaga ona katalizatora itp, bo może się okzać że o ilę w alkoholu się rozpuszczają o tyle w w/w chlorku nie bardzo. Od biedy można poszukać reakcji chloroformu z garbnikami, bo to chyba podobny związek- wiem wiem, to już partactwo…
Chlorek ma tą cechę, że jest rozcieńczalnikiem, nie wchodzi w reakcję, a rozcieńcza związek. Poczytaj linki. Kwas taninowy na 100% wypłucze, trzeba tylko systematycznie opróżniać syf z komina.
„Lepsza wydaje mi się normalna temperatura, obrót co ca~12h i wymiana preparatu co 48h”…Coś takiego to bez łaski z acetonem i spirytem już robiły całe pokolenia. Mnie korci coś naaaaaaaaprawdę nowatorskiego, co spowodowałoby np, że Twoja dębówka, o której kiedyś pisałeś, że kwaśna i do d..py, stałaby się słodka jak cukierek. Nawet napisałem do moderacji parę tygodni temu, ale cuś mnie olali.
w podwyższonym ciśnieniu- te 12h i 48h…
chlorek metylu, działa jak chlorofil, więc bym się zastanowił… ale z drugiej strony szybko paruje.
Na dębówkę przepis jest prosty, nie wymaga eksperymentów- wystarczy ją zrobić z odpowiednio sezonowanego drewna.
Janku, strasznie chcesz coś napisać i wychodzą bzdury. Chlorek zachowuje się jak chlorofil??????? Przynajmniej w Wikipedii sprawdzaj, co to za związek
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chlorofil
a jeżeli miałeś na myśli chloroform – jest bardzo toksyczny i zastąpiono go właśnie chlorkiem
Nie znam się, ale…
Poszukaj w internecie czegoś o tzw. stabilizacji drewna. Przy fajce proces może przebiegać podobnie (choć w całkiem innym celu). Chałupniczym sposobem, robi się to tak:
W klocku drewna wiercimy otwór (fajka ma własny), zatapiamy klocek w żywicy jakiejś-tam (stabilizacja ma na celu uodpornienie drewna na… właściwie wszystko. Przy fajce, żywice pewnie trzeba zastąpić rozpuszczalnikiem). Do otworu w klocku drewnianym dołączamy wężyk ssący, aby żywica (rozpuszczalnik) „z zewnątrz klocka” przesiąknęła przez całą strukturę drewna, „do wewnątrz” otworu.
Właściwie, to to samo co w Twoim sposobie, ale… na odwrót ;). I chyba jest mniej kłopotliwy.
Oczywiście, tylko proponuję, abyś poczytał – może znajdziesz coś ciekawego. ja tego nigdy nie robiłem, jeśli zaryzykujesz – żeby nie było na mnie ;).
Pozdrawiam
„W klocku drewna wiercimy otwór (fajka ma własny), zatapiamy klocek w żywicy jakiejś-tam (stabilizacja ma na celu uodpornienie drewna na… właściwie wszystko. Przy fajce, żywice pewnie trzeba zastąpić rozpuszczalnikiem). Do otworu w klocku drewnianym dołączamy wężyk ssący, aby żywica (rozpuszczalnik) „z zewnątrz klocka” przesiąknęła przez całą strukturę drewna, „do wewnątrz” otworu.”
Robię tak co roku z klockami brzozy. Co prawda klocki mają liście i korzenie, i na dodatek są wsadzone w ziemię zielonym do góry. Co roku, wczesną wiosną, zatapiam brzozę w wirtualnej żywicy i przez ten wężyk pozyskuję ok. 10 litrów dziennie wody brzozowej. Robię z tego, po przefiltrowaniu napój, coś jak kwas chlebowy, ale tak zajebiaszczy, że buty spadają. Poczytaj w necie.
Chyba każdy zna sok brzozowy…
Jednak ja pisałem całkiem serio.
Pierwszy wynik z google, http://www.knives.pl/forum/index.php/topic,50184.msg141732.html#msg141732
W kwestii formalno-edycyjnej: dołożyłem ilustrację (coby trzymać się tezy, iż na główną obrazki się przydają) i poprawiłem parę nieścisłości.
Co do tematu – nie mam wiele do powiedzenia. Jestem skostniałym fajczarzem bez zacięcia młodego chemika.
przepraszam, ale w tytule ma być „marek milczek”, a nie „Marek Milczek”. Wszędzie się tak podpisuję i mam taką ksywkę. Chodzi o to, że mi nie zależy na szacunku „Pan”, ale, jak mnie widzą. Przepraszam jaszcze raz.
marek
w kwestii formalno edycyjnej przesadziłeś… tytuł z trafiającego w sedno stał się infantylny, w dodatku zaśmiecasz naszom rodzimom mowę jakimiś wtrętami z najbrzydszego języka świata.
Tytuł był za długi. Poza tym ten wtręt z najbrzydszego jezyka świata był już w oryginale.
fakt, „lepsiejszy” wygląd. I jakoś chyba fajniej dociera do wyobraźni, dzięki paru zabiegom „przecinkowo-akapitowym”.
Ale meritum….
czekam, od już długiego czasu, nawet z moimi kumplami, a znają mnie dobrze, nie wiem czy to „cóś”, czy jakiś wynalazek do pogadania na forum i bicia piany aby się mądrzyć.
pozdro
marek
Brawo Marku! Kto szuka , nie błądzi… :)
JSG ma rację – trza sprawdzić metodę od strony reakcji chlorku na taninę…nie mam wielkiej wiedzy w tym zakresie , ale to brzmi logicznie.
A tradycjonalizm i skostnienie fajkowe? Wszak gdyby nie nowatorzy i rewolucjoniści nie byłoby fajki , wrzośca , wędzonego tytoniu i oil curingu…i jeszcze stu innych rzeczy fajowych , którymi tak się cieszą dzisiejsi tradycjonaliści . Zapomnieli ,że ktoś kiedyś musiał „porewolucjonizować”.
Rób swoje , Marku , przyglądam się temu z życzliwością i pewnie nie tylko ja.
Kto nie idzię do przodu , ten się cofa? Sądzę ,że tak.
Pozdrawiam
Krzysztof
Spawanie rurki stalowej i wspawanie wnetyla samochodowego który wulkanizator podaruje naszej żonie za uśmiech… a nam za pogadankę o polityce- tylko trzeba wyczuć co popiera, koszt całkowity: dwa piwa. Kompresor? 4-6 atmosfer nabijesz pompką rowerową i się specjalnie nie namachasz. Związki chloru są stosunkowo tanie, tańsze od alkoholi, myślę że cena jest porównywalna z acetonem, jeden telefon i wszystko stało by się jasne- p.h.u. Chemia polecam. Grzałki akwarystyczne, jak się nei ma, to najtańsze są po kilanaście zł, termostat trochę droższy… gdzieś mam, mogę pożyczyć, można zajżeć na elektrodę i go zbudować za 10 zł z części pierwszych. Czas? Owszem… ale w końcu jak się coś robi hobbistycznie, to czas jest najmniej istotny: http://www.youtube.com/watch?v=vxYRa0pqxlw
keilwerth, mi nie chodzi o higienizację starych fajek. Na to są dość skuteczne sposoby znane i sprawdzone. Chodzi o pozbywanie się z wrzośca tych wszystkich substancji, które powodują, że fajka jest albo kwaśna, albo po prostu niesmaczna.
Weźmy klocek świeżego wrzośca. Wiadomo, musi być wysuszony. Powiedzmy przez 1 rok. Po tym czasie zróbmy z niego fajkę – będzie „niejadalna”. Ponadto czytam, że wrzosiec kilkusetletni jest o wiele lepszy od kilkunastoletniego. Dlatego fajki stare są o niebo lepsze od dzisiejszych. Pytanie – dlaczego?
Jak mi odpowiesz, podając jakieś rozsądne powody, napiszę Ci coś ciekawego.
pozdrawiam
marek
Na początek chciałem powiedzieć, że nie mówimy o wyglądzie fajek, bo on dla wartości użytkowej nie ma żadnego znaczenia. Dlaczego fajki takich marek jak dunhill, kosztują krocie, a innych grosze? Dlaczego fajki stare są tak poszukiwane, a te nowe – w pogardzie?
Napisałeś, że fajka z rocznego wrzośca nie musi być paskudna. To znaczy, że może. Oczywiście pamiętam o różnym usłojeniu drewna, które może baaardzo podrożyć fajkę, ale nie o tym chcę powiedzieć. Mam na myśli tylko walory użytkowe, smak i zapach palonego w niej tytoniu. Chodzi mi również o powtarzalność jakości. Jalens napisał, w którymś ze swoich znakomitych artykułów, że produkcja dzisiejszych Vauenów to totolotek ze względu na przypadkowy dobór klocków i maszynową produkcję. A ja chcę bardzo mocno podkreślić, że prawie pewien jestem, iż można zapewnić unifikację jakości wrzośca. Przy czym nie mówię o wadach mechanicznych drewna, a tylko o jego walorach „wewnętrznych”. Żeby wszystkie fajki, niezależnie od firmy i producenta były tak samo smaczne. Mogą mieć wady związane z niechlujnym wykonaniem, skazami, ale nie ze złym składem związków wewnętrznych. Powiem więcej, metoda taka jest znana od lat, tylko z jakiś powodów nie stosowana. Dowiedziałem się o niej wczoraj. Myślę, że jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
A co do mojej Lorenzo, to kupiłem ją jako już „otwartą”. Kanał dymowy i ustnik ma średnicę ciut mniejszy niż 4mm i większy niż 3,6mm
Wojtek, że powiem jak do kumpla. Poczekaj moment, akurat robię sobie obiad na jutro. Muszę coś jeść, a nie będę miał czxasu na robienie żarcia, bo mam do zrobienia jakiegoś „garbusa” i debilnego skuterka. Ale obiecuję, dzisiaj powiem…
Już jestem, moment muszę napisać
Na początek, będzie dużo odnośników. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz.
Rozmawiałem ze znajomym o moim – naszym problemie. Powiedział mi, że takie „historie”, to żaden problem. Chemia organiczna poradziła sobie z tym już kilkadziesiąt lat temu.
Mianowicie, chodzi o wypłukiwanie niechcianych, bądź chcianych substancji z właśnie roślin, lub roślino-podobnych – drewna, kory, bądź nasion. Metoda polega na wykorzystywaniu właściwości płynów będących w stanie „nienormalnym”.
Wykorzystuje się rozpuszczalniki będące w stanie nadkrytycznym
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stan_nadkrytyczny
po przeczytaniu, niewiele można zrozumieć, ale poczytaj to
http://www.pttz.org/zyw/wyd/czas/2005,%204%2845%29/01_Janiszewska.pdf
pomijając szczegóły, skup się na tym, do czego jest wykorzystywana.
I teraz dochodzimy do sedna – widziałem na filmach sterty klocków wrzośca. Pod dach. Metoda, o której mówię i którą intuicyjnie opisałem w artykuliku, jest znana od ponad stu lat. Powszechnie wiadomo, że można usunąć z każdego, roślinnego przedmiotu to co się chce. Co prawda po to by odzyskać ten związek, jako substrat zapachu, czy smaku, Ale równie dobrze można go po prostu wyługować po to by został nam materiał pozbawiony tej substancji.
Dla np. acetonu nadkrytyczność, a więc stan, w którym zachowuje się jak gaz ze względu na przenikalność i jak płyn ze względu na „nośność” czynnika, to ok. 40 At i 200st C.
Wyobraź sobie, że masz kilka ton klocków wrzośca, o którym nie wiesz nic, poza tym, że zostały wysuszone. Zależy ci na jak najbardziej smacznych fajkach. Dlaczego nie poddasz ich ługowaniu metodą substancji nadkrytycznych, skoro jest ona stosowana powszechnie i jest tania jak barszcz.
W każdej uczelni opracowywane są metody odzyskiwania olejków i zapachów z roślin po metodzie podobnej do:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kraking
Każda z tych metod jest opatentowywana.
A nam chodzi tylko, by pozbyć się tych substancji, a nie je odzyskiwać, więc proces z założenia musi być tani. Wystarczy jakiś uniwersalny rozpuszczalnik, temperatura, ciśnienie i każdy klocek jest pozbawiony wszystkiego na czym nam nie zależy.
Jak myślisz, dlaczego nikt tego nie stosował i nie stosuje. Bo, że fajkarze znają ten sposób, dla mnie jest jasne jak słońce. Ich ewentualna gadka, że się nie opłaca, to bałach, bo ci znani mają tych klocków całe tony. A ci co produkują fajki w tzw. detalu powinni kupować klocki już zhigienizowane. Jesteśmy skazani na lobby fajczarskie i płacimy straszne pieniądze za fajki „pre”. Wciskają nam kit o jakości drewna sprzed lat, o doskonałym warsztacie rzemieślników ubiegłego wieku.
Reasumując, jestem mocno przekonany, że chemia dzisiaj, może doprowadzić każda fajkę do stanu doskonałego ze względu na drewno (pomijając jego wady materiałowe, zły wyrób i np wybór usłojenia, które też świadczy o jakości).
Nie chce mi się dzisiaj więcej pisać, bo mi się nie chce, a to bardzo ważny powód
Wszystko pięknie, naprawdę dobra teoria spiskowa, tylko, że aceton i chlorek metylenu są łatwopalne. A gdzie fajka, tam i ogień, nieprawdaż?
A czy się da to wywietrzyć, to już się niech chemicy wypowiadają. Mnie się zdaje, że nawet jeśli, to konieczne będą ostre zabiegi, o wiele kosztowniejsze niż zaproponowane przez Ciebie.
i tu się mylisz, chlorek nie jest palny, jest tylko lotny. Więc wietrzeje szybko, nie zostawiając żadnych pozostałości, ani nalotu, ani zapachu. Dlatego jest stosowany w przemyśle spożywczym np przy produkcji kawy, czy herbaty. Poczytaj linki
” Dwuchlorometan jest ciecza trudnoza- palna. Tworzy mieszaniny wybuchowe w
atmosferze tlenu, w obecnosci silnych utleniaczy oraz metali ziem alkalicz-
nych.
Pali sie przy bezposrednim kontakcie z ogniem lub po przekroczeniu tempe- ratury
samozaplonu.”
Źródełko: http://www2.cyf.gov.pl/manhaz/substancje_niebezpieczne/75092.htm
Emilu, temperatura samozapłonu chlorku to 650 st. Z punktu widzenia naszego problemu jest on niepalny. Oczywiście, że można go zapalić, jak każdy materiał, nawet azbest.
dane z karty charakterystyki materiałowej produktu – Temperatura zapłonu: nie charakteryzuje się zapłonem oznaczonym w znormalizowanych testach
http://www.standard.pl/pl-surowce_chemiczne-413-chlorek,metylenu.html
Jako się rzekło – „kto pyta ,nie błądzi”.
A kto szuka , ten znajduje…
Brawo Marku!!!
Pozdrawiam
Krzysztof
A może usunięcie wszystkiego z wrzośca nie da nam fajek smacznych tylko fajki niejakie?
Metoda którą opisałeś jest słuszna, ale o ile 200-300 stopni to nawet w warunkach hobbistycznych, o tyle 40 atmosfer…. to już nie przelewki i nie wentyl samochodowy, nawet sporych wymiarów kompresor da powiedzmy 12At. Faktem jest że ciśnienie będzie rosło wraz z podnoszeniem temperatury rozpuszczalnika- czy rozcieńczalnika, kto wie może z 12 da się zrobić nawet i 40, zależy od zastosowanej cieczy.
W warunkach hobbistycznych, cały proces wymaga bardzo pieczołowitego przygotowania- również zabezpieczeń- jak sterowanie procesem z odrębnego pomieszczenia itp… no i spawanie cylindra za dwa piwa odpada, trzeba to zrobić z dobrych materiałów, z dodatkowym ochronnym płaszczem, profesjonalnymi zaworami i barometrem (czy jak to sie tam nazywa)
Cały czas trzymam kciuki i kibicuję całej akcji. Z chęcią opiję twój wniosek patentowy jak się uda.
metoda o cieczach nadkrytycznych jest do zastosowania tylko w warunkach przemysłowych.
A ja właśnie wpadłem na pomysł domowego sposobu.
Sprawa jest tak prosta, że aż głupia. Wygotuję fajkę (na razie jedną, chociaż to straszne marnotrastwo chlorku) w zwyczajnym szybkowarze. Ciśnienie w nim w czasie gotowania jest spore, a i temperatura o wiele wyższa. Kilka, może kilkanaście godzin i po kłopocie.
Wojtku, nie chcę się mądrzyć, ale pianka nie ma żadnych mineralnych związków. Ma odpowiednią strukturę. Podobnie wrzosiec, tylko, że on ma jeszcze te kwasy. Myślę, że właśnie o to chodzi, by fajka była nijaka, i wtedy tytoń smakuje wybornie. Zobacz…, po opaleniu, a więc wytworzeniu warstwy separacyjnej, dopiero wtedy zaczyna smakować właściwie. Wcześniej jest paskudna. Pewnie masz rację, że za mało wiemy, ale skonstruowanie takiej maszyny ciśnieniowej, to pikuś. A ciśnienie (JSG miał straszny problem) można podać z butli. I nie powietrze, ale argon, bo on nie wchodzi w reakcję z żadnym związkiem. Używam takiego gazu do spawania aluminium. Stan krytyczny dla chlorku to ok 40At i ok 200C. To 450C poniżej samozapłonu. Ale na początek chyba spróbuję z szybkowarem. Z „głupiafrant” może będzie super, a wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego.
mam pytanie, czy ktoś ma niepotrzebną, pokiereszowaną piankę? Może być odłupek. Chciałbym sprawdzić, jak się będzie sprawować w chlorku pod ciśnieniem
marek
A ja jestem ciekaw czy powiodła się ta metoda. Wpadłem na ten akrtykuł przypadkiem i pewnie przypadkiem zostanie mi odpowiedziane, jeśli zostanie. Po przeczytaniu artykułu i komentarzy jestem strasznie ciekaw czy z obłędem w oczach i szaleńczą radością krzyczałeś „It’s alivie!”
Podziwiam pomysł i podejście do tematu.
Temat trochę odgrzeje bo ciekaw jestem jak wygląda meta curingu olejowego. Ma ktoś jakieś materiały na ten temat? Szukałem w sieci ale mój angielski nie jest tak chemicznie techniczny jak bym chciał :)