Mój pierwszy w życiu Dunhill. Aż się bałem, czy aby mogę napisać recenzyjkę do Próbkowalni. Trzy przyzwoitej wielkości fajeczki. Ale w każdej odmienny smak i inne wrażenie. Podstawa jednak do określenie zgodnie z opisem producenckim – Cavendish zapewne z dobrej virginii i dosładzany, ale leciutko i raczej bez smakowych dodatków. Być może do placka poddanego powtórnej fermentacji dodano też odrobinę Kentucky, co podkreśla orientalne dodatki.
Orientu sporo, piszą, że macedońskiego. Podobny jest do „Jaka”, odmiany uprawianej i przygotowywanej niedaleko Skopje. Także dość słodki, wyrazisty, ale niespecjalnie narzucający się. Ponoć „Jaka” uprawia się też w… Tajlandii. Tego typu tytoń zostawia miejsce dla latakii – a ta wydaje się dobrze dobrana i w odpowiedniej ilości.
Pierwsza fajka – dobry, bardzo klasyczny Anglik, choć od Orlika. Bez porywów. Świetna końcówka, ale nie ze względu na smak, lecz na moc. Syci nikotyną.
Druga fajka – coraz więcej tego virginiowego słodkiego placka. I ciekawie wybijający się smaczek orientu. Jakby w liściach były takie smakowo-zapachowe gruzełki, jak te w cytrusowej skórce. Rzecz jasna o smaku tureckim. Żar je ogarnia, a one pękają, strzelają i wydzielają owocowe akcenty. Latakia wciąż w normie i akuratnym balansie. Moc zadowalająca. Generalnie pychotka.
Trzecia fajka najbardziej interesująca – a może fajka, w której próbkuję angliki z latakią, tajemnicza Astoria 201, po prostu już przywykła do tego 965? Nasiąkła, złapała kontakt z tym blendem i już się rewanżuje głębią? Tak się przecież zdarza.
Tytoń ciekawy już po dobrym rozpaleniu, jeszcze przed pierwszym odsypaniem. I coraz częściej wyczuwam te cytrusowe mikroeksplozje. Wcześniej łapię też smak dobrej latakii – raczej cypryjska, nie tak intensywna, za to z większą ilością aromatycznych niespodzianek.
Mój domowy tester, czyli tata, na „syriany” reaguje trzaskaniem drzwiami i komentarzami, za które staje się przed sądem grodzkim. Przy „My Mixture 965” nawet wszedł do mojej pakamery artystycznej i ani razu nie rzucił mięsem. Czyli room note dopuszczalny. To musi być „cyprian”. A „cyprian” jest mniej latakiowy, za to ciekawej zróżnicowany.
Nie mam po takich „skokach” smaków wyrobionego jednoznacznego zdania na temat tego blendu. W każdym razie był coraz ciekawszy i smaczniejszy. Jeśli będę miał okazję – kupię puszkę. Na pewno wypalę z przyjemnością, ale – kto wie – może odkryję jakieś cuda. Tak się zapowiada.
Ma jeszcze jedną fajną cechę – pali się równo, wolno, chłodno, spopiela idealnie, łatwo odsypuje.
W tym musi być cypryjska latakia…
Wypaliłem go trochę więcej i chciałem zrecenzować, ale główne tezy są już w tym tekście zawarte. Jak dla mnie idealny anglik, który pomaga się oswoić otoczeniu z orientami i latakią. Smakowo nie jestem w stanie odróżnić miejsca pochodzenia tytoni, ale nigdy się nie nudzi i nie spłaszcza do prostych doznań.
Jednak „duża recenzja” to coś innego i ma dla kolegów o wiele wyższą rangę. Zachęcam, zrecenzuj, będzie mi miło, jeśli zechcesz skorzystać także z tego, co tutaj napisałem.
Mnie osobiście urzeka wyważona słodycz tego tytoniu. Jest jej dokładnie tyle by doprawić latakie, ale nie przesłodzić. Pycha.
Rzekłeś! Dodajmy jednak dla porządku, że to jest chyba najsłodszy z latakiowych Dunhilli. Niektórzy twierdzą nawet, że za słodki (nie ja ;))
Ja w nim w ogóle słodkości nie czułem, ale ja się nie znam :)
powinieneś spróbować old dublina. w kwestii latakiowych niesłodkośći.