Kolejny Fribourg & Treyer, kolejna virginia, tym razem określona nazwą Vintage (tutaj Rheged może zamlaskać). Tytoń w formie flake – ładne, równo pocięte, szerokie płatki. Na sucho wyczuć można rodzynki, jakby migdały i…porzeczka? Jeżyna? Przypomina mi to gawithowski Fire Dance Flake, jednak słabszy i bardziej naturalny. Jak bardzo delikatny scented.
W smaku jednak jest to Virginia pełną gębą – pełna i soczysta, bardzo słodka. Trzeba jednak podsuszyć – przy rozdrobnieniu wystarczy 10-15 minut. Nie sprawia kłopotów w paleniu, lubi dać kondensat, ale wciąż są to śladowe ilości. Moc w sam raz na średnią i duża fajkę – łba nie urwie ale i nie pokusi o „dopalenie się” czymś mocniejszym.
Co tu dużo pisać…trzeba spróbować.
Dzisiaj odebrałem z Poczty puszkę tego tytoniu, ale pewnie spróbuje za jakiś rok, najpierw muszę powypalać to co leży w słoikach. Zapowiada się ciekawie. :)
MLASK MLASK! JA CHCIEĆ! JA PALIĆ!
Też się dopisuję, że trzeba spróbować. Miałem okazję wypalić próbkę dzięki uprzejmości Piotrka z Fajkowa, który zaopatrzył nas hojnie podczas spotkania towarzyskiego.
I – tu pewnie Tomek mnie rozstrzela, ale co tam – znajduję Vintage znacznie ciekawszym tytoniem niż Astleya No. 55, którego również miałem okazję podówczas spróbować. Nie zgadzam się co prawda z opinią, że smakuje ona jak delikatny scented – dla mnie jest ona jak najbardziej „straight”. To nie jest wada ;)
Myślę również, że jest to tytoń, który warto kupić z myślą o swojej drodze fajczarskiej za kilka lat. Kupić już, zabunkrować w słoju i spokojnie czekać.
Toć piszę, że jak scented to on tylko pachnie. Tak mało tekstu i nie poniał ;)
Mam dokładnie to samo wrażenie. 55-ka nie zrobiła na mnie wrażenia w porównaniu do Vintage, choć zapewne winą tutaj był fakt, iż pierwszy w moje łapska wpadł ten drugi. Oczywiście nie oznacza to, że 55-ka to zły tytoń, ale przy tych próbkach, który ja miałem znacznie więcej bogactwa wewnętrznego posiadał jednak Vintage. Na dodatek jest w formie małych, równych płatków, co bardzo sobie cenię.
Zrozumiałem do „rozstrzela” – a nawet chętnie to zrozumiałem ;))
a dalej to już nie…. piszesz o 55 czy o vintage?
To tak jak zwykle ;) Rozbiór logiczny zdanie kuleje ;)
Ułatwię ci – zdanie składowe, która zawiera interesującą cię informację brzmi „znajduję Vintage znacznie ciekawszym tytoniem niż Astleya No. 55”.
Znaczy Wintydż lepszy ;)
Jeśli można, to opatrując poniższe sakramentalną frazą: „moim zdaniem” czy: „w moim odbiorze” (aczkolwiek nie jestem tu odosobniony):
– tytonie Fribourgh & Treyer a tytonie Astley’s to są dwie różne kategorie.
– dobre, a raczej bardzo dobre Virginie fermentowane/cured w tradycji angielskiej/europejskiej mniej doświadczonym Osobom dają wrażenie iż są „scented”. Popatrzmy np. na opisy Bright C.R. Gawith and Hoggarth. To, co dziś daje wrażenie „uzapachowienia” to echa najlepszej tradycji blendowania najlepszych czystych Virginii.
… tak czy inaczej, smaczny:) Ja już jestem po puszeczce:)Podsuszałem, ale bardzo delikatnie, płatki są „łamliwe” , „kruche”, delikatne.
No to po jednej 50 gr. puszce powiem coś od siebie:
Emil – Rheged – absolutnie mlaska na miejscu!
Czyściutka VA. Faktycznie – w pierwszej połowie jest na tyle słodka w smaku i słodka w zapachu unoszącego się dymu, że aż prosi się o sprawdzenie, czy aby nie jest scented. Nie jest; jest wytrawna. Na początku z racji słodyczy – mniej; potem bardziej. Wciąż jednak umiarkowanie wytrawna. Przynajmniej ja nie lubię „zbyt”. Tu jest akurat. Moc od średniej nieco rośnie w miarę palenia, ale nadal jest przyzwoicie (sam lubię 5-6 w skali Synjeco).
Wadą widzę tu tendencję do tworzenia kondensatu. Nawet sporo. Mi osobiście nie wadzi, ale ktoś może czuć dyskomfort. Paliłem ten tytoń na zmianę w różnych pięciu fajkach (statystycznie więc po ok. 3 razy na fajkę) i kondensatu zawsze podobna ilość.
Uważam, że warto po to sięgać i nie tylko w celu spróbowania.
Dla zachęty dodam, że Cut Blended Plug znajduję jeszcze bardziej…. Smacznego.
Cut Blended Plug – zgadzam się! A co do kondensatu: dla mnie duża ilość zaczyna się wtedy, kiedy zaczyna bulgotać – w tym przypadku się nie zdarzyło.
A już się bałem, że to moja wina z tym kondensatem, bo się zdarzyło, choć nie palę łapczywie. Zgadzam się z tą słodyczą, jest w sam raz, a i po połowie tytoń staje się bardziej mocarny.