Nabyłem kilka kolejnych, nowych dla mnie tytoni z Kendal i na pierwszy ogień dziś po otrzymaniu paczki poszedł właśnie Coffee Caramel. Co prawda od kilku miesięcy skutecznie trzymam się narzuconych sobie ograniczeń i palę tylko w weekendy spędzane na Mazurach, ale nowości, które dochodzą do mnie w trakcie tygodnia mogę chyba potraktować wyjątkowo i od razu je spróbować. Tak też czynię.
Po otwarciu puszki widać czarny, pobłyskujący cavendish, ale w zapachu nie mogę się doszukać kawy. Karmel, rodzynki, piękny słodki zapach, ale kawę czuję raczej, że tak powiem – „wirtualnie”.
Tytoń mokry, nawet nieco uklejony. Nie suszę, nabijam tylko lżej niż zwykle i na dwa razy odpalam. Pierwsze wrażenie jest takie, że to słaby bardzo delikatny, wręcz aksamitny dym… prawie jak para wodna. Nie paliłem nigdy papierosów, nie jestem nikotynistą, więc preferuję słabsze tytonie, ale ten jest nawet dla mnie dość słaby. W smaku – słodkim i delikatnym – czuję trochę kawę . Bardzo dobry deserowy tytoń.
Smak bardzo naturalny, nie czuje się żadnej chemii. Room note delikatny ale wyraźny. Absolutnie do palenia przy paniach i wrogach zapachu papierosów. Ale chyba nie dla nikotynowych twardzieli.
W moim przekonaniu ten tytoń – prosto z puszki – jest nieziemsko mokry. Tu nie pomoże podsuszenie 20 minutowe, trzeba go suszyć dość gruntownie i długo (najlepiej od razu całą zawartość puszki, bo nie wiem, ile lat musiałoby upłynąć, żeby CC wysechł na wiór w zamkniętym słoiku czy puszce ;-) ).
Po tej operacji staje się bardzo przyjemnym i ciekawym aromatem. Bardzo słaby, ale podobnie, jak Hombre nigdy nie paliłem papierosów i nie szukam mocy.
W odróżnieniu np. od Ultimum – ma smak. Delikatny wprawdzie, ale jednak.
Coffee Caramel fajnie się sprawdza jako dodatek aromatyzujący do innych tytoni.