Niedawno uczyniłem z naszym Kolegą Jankiem (@pigpen) małe machniom, machniom. W rezultacie, którego zagościła u mnie mikstura G.L. Pease – Cumberland. Wczoraj postanowiłem spróbować tegoż specyfiku, mając jak najlepsze wspomnienia z poprzednich razów, gdy częstowany byłem, przez Krzysia (@KrzysT), a może nawet i Tomka (@tomasz_z) innymi tytoniami sygnowanymi inicjałem GLP.
Należy zauważyć, że byłem w tym momencie już po pierwszym kontakcie z mieszanką – na oko – równe, piękne wstążki z dodatkiem drobiu, wszystko w jednostajnym czerwonobrązowym kolorze. Na nos – full tytoń, 1000%. Tyle, że miałem wrażenie jakby go ktoś z popielniczki wyciągnął.
Nim zapaliłem, zajrzałem na TR, żeby sprawdzić, czy mocne. Pisali, że mocne, średnio… że w składzie Kentucky, Va i Perique .Przygotowałem więc nieduże WDC, w którym popalam różne VaPery i nabiłem na ¾. Odpaliłem.
Tytoń tytoniowy, gdybym palił papierosy wiedziałbym, czy papierosowy, ale nie palę. Dla mnie był bardzo wytrawny z elementami burleyowej orzechowatości. Praktycznie ani śladu po virginii. Zero cukierków, zero kwasków. Orzechy, zioła, popiół tej ziemi. Tak jak napisałem na gadaczce – umiarkowane mniam. Ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze zaczęło się po skończeniu.Dobrała się do mnie pani Nikotyna. Ale tak na ostro. Z zimnym poceniem i wierceniem w brzuchu, aż do odruchu wymiotnego. Gdy sobie przypomnę, tracę ochotę na jakąkolwiek fajkę… nawet wodną. Było to moje najgorsze, fajkowe doświadczenie ever. St. Bruno i Three Nuns czy różne rolki (DDLNR, Escudo, Bulls Eye) przy tym, to popołudniowy spacerek przez plac zabaw dla dzieci.
I co teraz? Nic. Trauma przejdzie. Dokończę sobie Red Cake od McClellanda (którym również Janek mnie poczęstował, a który człowieka szanuje i pali się smacznie i pięknie) i będę stronił od mieszanek GLP z przeważającą ilością burleya/kentucky, pachnącego jakby leżał obok popielniczki.
A może zapalę… uprzednio przyjmując solidną kroplówkę z glukozy….
- Akcje i Konkursy
- Fajkowe ABC
- Kupiłem cudo!
- Mistrzowie
- Recenzje tytoniu
- A&C Petersen
- Astley
- BBB
- Captain Black
- Colts
- Cornell & Diehl
- Dan Tobacco
- Davidoff
- Dunhill
- Erinmore
- Fribourg&Treyer
- G.L. Pease
- Gawith, Hoggarth & Co.
- Hearth&Home
- Holger Danske
- Ilsted’s
- Imperial Tobacco
- Mac Baren
- McClelland
- Orlik
- Paladin
- Peter Stokkebye
- Peterson
- Planta
- Pozostałe
- Rattray´s
- Robert McConnell
- Samuel Gawith
- Savinelli
- Skandinavik
- Solani
- Stanwell
- Stanislaw
- Torben Dansk
- W.O. Larsen
- Users Voice
- Wokół fajki
- Zamiast Forum
Dziwne, mnie nigdy jeszcze nikotyna nie sponiewierała, choć staram się, ostatnio jakby nawet bardziej.
Radek bo Ty człowiek z lasu. Obyty i nawykły, nie to co ja – zwyczajny kaziutek biurowy…
:) Choć wiem, że każdy ma inny sposób, to abstrahując od wrażeń, a o zachowaniu pisząc, przed zakupem zawsze sprawdzam TR. Przed paleniem – nigdy. Za to PO – zawsze ;)
Częstowałem i ja Cię GLP i tym dobrym i pewnie też tym gorszym. Wspominam sobie Barbary Coast – bulgota burleyowego oraz Two friends – GLP & CD – nie pomnę nazwy – jako równie okropny. Ci co się wymieniali – potwierdzą. Tytoń, oddany za heinekena, kilkakrotnie zmieniał właściciela, każdorazowo za tylko tyle. ;)
Jak mawiają: shit happens ;) Paweł – zapraszam do mnie – postaram się odwrócić Twój absmak. ;)
Bo tam jest Kentaki. A Kentaki, to, jak wiadomo, #wynalazekszatana.
A mnie właśnie zdziwiło, że na TR pisali średni/mocny, bo potrafi zrobić zamieszanie nikotynowe jak mało który tytoń.
Dla mnie największym zaskoczeniem, poza zapachem opisanym przez Pawła, była suchość mieszanki. Miałem wrażenie, że tytoń był nieszczelnie zamknięty. Nic z tych rzeczy. On po prostu taki jest. Pozornie suchy choć sprężysty.
Spala się całkiem przyjemnie, choć na tytoń codzienny się nie nadaje. Od palacza wymaga uwagi i spokoju. Jeśli, palaczu, nie masz czasu to go nie pal… Jeśli masz to odwdzięczy Ci się swoją tytoniowatością przełamaną Perique i innymi smaczkami.
Przytoczę tutaj także bardzo trafne określenie kolegi @golfa czarnego na temat Cumberlanda „Cumberland znowu przywodzi na myśl tytoń z lat 30 – 40 XX wieku. Skóra w zapachu , chleb i skóra w smaku i może suche jesienne liście. Bardzo mi nastrojem odpowiada tyle, że jest strasznie mocny.”
Warto spróbować.
A i jeszcze jedno. Pawle, jak mawiają w USA, SORRY ;)
No prob! Man!
Nie zabiło mnie, więc jestem mocniejszy ;)
UkłonY,