M.A. Mediterraneo

8 grudnia 2010
By

Heh, gdyby mi ktoś powiedział kilka tygodni temu, że będę chwalił aromatyczne mieszanki Michaela Apitza, którego podejrzewam o udział w skomponowaniu TNN, to – gdyby był dużo mniejszy ode mnie – pewnie złamałbym mu nos. A chwalę i rekomenduję...

DTM, czyli Dan Tobacco, którego jednym z głównych blenderów jest Apitz, musi być dumny ze swojego mieszacza. Wypuścił ostatnio całą serię pod sygnaturą M.A. Mi wpadła w ręce próbka M.A. Mediterraneo, czyli w swobodnym tłumaczeniu „Śródziemnomorze Michaela Apitza”.

Ewidentny aromat, ale po wwąchaniu się w torebkę strunową, w której go dostałem – szok. Tytoń Apitza, w którym nie wyczuwa się mydła. Zero chemii – rzecz jasna, na mój nos. Owoce i kwiaty. Brzoskwinia i męczennica, czyli passiflora. Męczennica to, co prawda, roślina z Ameryki Południowej, ale chętnie i dużej ilości uprawiana jest w ciepłych regionach Włoch, Hiszpanii, Francji. I pachnie tam w okresie wielkanocnym na potęgę. A z jej owoców robi się przepyszne nalewki na destylatach winnych. Poezja i zamieszanie w głowie.

Trudno się dziwić, że z tymi zapachami i smakami kojarzy się Niemcowi Śródziemnomorze.

Zapach blendu obłędny – zaskakujące jest, że mieszanka ta palona w fajce wciąż jest brzoskwiniowo-passiflorowa. I pachnie, i smakuje w ten sam interesujący sposób. Moim zdaniem – i nie boję się tego słowa – jest przełomowa. Pokazuje powolny odwrót od teorii New Taste, czyli taniego zasmradzania niezłego tytoniu dropsową i krochmalowo-pralinową chemią.

Odnoszę wrażenie, że następuje powrót do naturalności także w dziedzinie aromatów. Jakby Apitz udał się po nauki do Tunezji, Libanu, Syrii i Anatolii i poznał w krainie fajki wodnej zasady komponowania owocowych melas do sziszowych blendów, a potem wrócił do Lauenburga i opracował bardziej suchy tytoń o nargilowym charakterze przeznaczony do palenia w fajce tradycyjnej.

Bardzo ciekawe i wygodne dla fajczarzy cięcie krzyżowe wyjętych spod prasy, lekko wilgotnych placków czarnych kawendiszy oraz dobrej gatunkowo wirginii… Cross cut, to cięcie wzdłuż i w poprzek. Wychodzą z tego dość szerokie, krótkie i sprężyste wstążki o dobrej wilgotności; mało jest okruchów. Ideał do szybkiego nabijania fajki, najdoskonalsza chyba forma ready – bardzo rzadko zapychająca wlot kanału dymowego.

Blend z przewagą poczerniałych w długiej drugiej fermentacji kawendiszy. Ale dobrej jakości wirginiowych tasiemek jest tutaj dość dużo. Podkreślam tę jakość – i tego czarnego, i tego jasnobrązowego – bo w mieszance nie zauważyłem żadnych żył i łodyg.

Od przypalenia można poczuć się jak w szisza-barze. Jest bardzo słodko, z kwaskowymi, rześkimi akcentami. Bardzo owocowo i kwieciście. Podobno jest tu dodana madagaskarska wanilia, ale rozczarują się miłośnicy cukru waniliowego. Dość często, o czym nie mówi się powszechnie, dodaje się bourbon vanilla (laski wanilii z wyspy Bourbon, dziś noszącej nazwę Renion, nie żaden waniliowy burbon z sensie gorzała) nawet do tzw. czystych wirginii. Tyle że z ogromnym umiarem – dla podkreślenia wirginiowych smaków. Tak dawkowanej przyprawy w ogóle się nie wyczuwa, a smakuje pełniej, przynajmniej tak zapewniają mistrzowie tytoniowej kompozycji.

Pali się świetnie – do samego dna i do siwego popiołu smak się nie pogarsza, tytoń nie gorzknieje. To już zapewne za przyczyną dyskretnej i łatwopalnej chemii, jak to z aromatami bywa. Jeden z niewielu aromatów, którego pod koniec palenia nie trzeba wystukiwać w postaci niedopalonego klocuszka, aby nie katować się paskudnym smakiem.

Jednak Śródziemnomorze to nie moja bajka i na pewno nie tytoń do codziennego palenia. Ale przecież mam w swoim kąciku kilka naturalnych aromatów, które od czasu do czasu deserowo sobie popalam. Kiedy pojawi się w Polce – zakamufluję puszeczkę w jakimś zakamarku, jak cukrzyk kawałek czekolady.

Dla miłośników mieszanek aromatyzowanych i dobrych kawendiszy, moim zdaniem, rewelacja, przełom i chwila historyczna. Jeśli takie psuje tytoniowe, za jakich uważałem Dan Tobacco oraz kompozytora Apitza, pójdą dalej tą drogą, to znaczy że nasz tytoniowy świat wraca na ścieżkę przyzwoitości i dobrych praktyk.

Tags:

37 Responses to M.A. Mediterraneo

  1. jalens
    8 grudnia 2010 at 20:35

    Dan Tobacco znów szokuje!

  2. Rodent
    Rodent
    8 grudnia 2010 at 20:50

    Jacku, mam wrażenie, że nie wspomniałeś nic o room note – czy również ma brzoskwiniowy charakter? W sumie nieczęsto się zdarza by taki owocowy aromat utrzymał się w room note… Zechciałbyś skomentować?

    • jalens
      8 grudnia 2010 at 20:59

      Wybacz, ale trudno mi upolować room note po jednej próbce. Niemcy piszą, że jest bardzo miły.

      • Alan
        Alan
        8 grudnia 2010 at 21:05

        Niemcom i TNN jest miły… ;)

        • Rodent
          Rodent
          8 grudnia 2010 at 21:10

          …nie będzie Niemiec pluł nam w twarz… to znaczy dymił…;)

        • jazz59
          8 grudnia 2010 at 21:31

          Nie tylko Niemcom…mnie też…
          Ale ja nie jestem znawcą prawdziwych tytoni”…

          • Alan
            Alan
            8 grudnia 2010 at 21:39

            E tam, ja również. Mi nawet TNN posmakował i kiedys paliłem go zamiast objadać się słodyczami :P

            • oskar
              9 grudnia 2010 at 11:29

              Każdemu plującemu na TNN polecam Brigg Honig Melone oraz Brigg Coco-Ananas.

              • Rheged
                9 grudnia 2010 at 11:39

                Ale czy musimy równać do dołu?

              • jazz59
                9 grudnia 2010 at 13:12

                A kto powiedział ,że to jest dół?
                To gdzie jest góra ?
                Podobno de gustibus…

              • Rheged
                9 grudnia 2010 at 13:15

                Nie wierzę w degustibusa. Generalnie każda rozmowa i tak zawsze jest o gustach. Grunt w tym, żeby polemizować z poglądami, a nie osobami. A czy tytoń o smaku melona, czy też kokosa, to dół, to już każdy sobie powinien sam odpowiedzieć. Góra to z pewnością nie jest. Dla mnie znaczy się.

              • jalens
                9 grudnia 2010 at 13:23

                Oskar, ja nie tylko źle piszę o TNN, ja także pamiętam, jak na FMS broniłem różowej saszetki. Więc nie oburza mnie, że ktoś to lubi. Na punkcie No Name mam po prostu obsesję, a może wręcz psychozę. To oczywista oczywistość i walę się w pierś aż dudni.

              • jazz59
                9 grudnia 2010 at 13:26

                Dla mnie też to góra nie jest.
                Ale nie mówię o tym osobom takie tytonie palącym.
                Niechże sobie to palą.
                Każdy ma swój dół i górę , sacrum i profanum.
                Ale niechże je ma dla siebie.

              • Rheged
                9 grudnia 2010 at 13:37

                No właśnie każdy ma swój dół i górę, ale są pewne cechy, które należy oceniać i się tym z ludźmi dzielić. Przecież nikomu się od ust tytoniu nie odbiera. Nie ma żadnej korelacji między oceną danego produktu, a zakazem bądź nakazem tego produktu palenia.

              • oskar
                9 grudnia 2010 at 13:44

                @ Rheged

                Tak, każdy ma swój dół i górę. Mój dół to Brigg Honig Melone. W tym dole jest jeszcze jeden dół i jest to Brigg Coco-Ananas. I chyba zaczynam mieć obsesję na ich punkcie taką jak jalens na TNN ;-)

              • jalens
                9 grudnia 2010 at 13:48

                Jazz, po prostu mi wybacz. I wszystkich o to proszę. :D

              • yopas
                yopas
                9 grudnia 2010 at 14:37

                W kategoriach dołu proszę nie zapominac o produktach Alojza Poschla…

                Krzysztof, według Ciebie, to też się powinno palić?

              • jazz59
                9 grudnia 2010 at 14:47

                Co to znaczy Pawle – powinno?
                Niechaj pali , kto chce.
                Ja nie muszę i nie palę…
                Za to palę TNN.
                z lubością…
                A to że wyroby Alojza są dla mnie niestrawne pozostawiam sobie.
                Nie ośmieliłbym się mówić komukolwiek co9 się „powinno” i co „trzeba”.
                Ja za niego fajki nie będę palił , zatem nie będę mu mówił , co „się należy”.
                I wcale k…a nie jestem przewrażliwiony.

              • KrzysT
                KrzysT
                9 grudnia 2010 at 15:17

                Chłopaki, wy od dłuższego czasu nie tyle, relatywizujecie dół, co pukacie od spodu :>

              • jalens
                9 grudnia 2010 at 15:19

                Puk puk… Ale dno.
                Jalens z Mułu.

              • Rheged
                9 grudnia 2010 at 15:24

                Gdyby faktycznie degustibus miał być prawem powszechnym, to niczego nie wolno byłoby oceniać. A tak można. Bez monopolu na prawdę oczywiście, bo nikt takowego nie posiada.

        • 10 grudnia 2010 at 08:45

          Ja bym raczej powiedział źe jest pozornie miły, po dłuźszej chwili, a juź na pewno kiedy spalany jest przez większą ilość osób, powoduje mdłości. jednym slowem: rzygać się chce.

          • jalens
            10 grudnia 2010 at 09:14

            Jeśli myślisz o TNN, to bardzo mi się podoba Twój głos w dyskusji!

            • jazz59
              10 grudnia 2010 at 10:01

              Jacek , to już paranoja jest :) :) :)

              • jalens
                10 grudnia 2010 at 10:35

                Paranoja raczej nie, jest to bowiem psychoza endogenna o niewyjaśnionej etiologii. Moja psychoza jest raczej egzogenna, zaś jej pochodzenie jest jasne i sprecyzowane. To teenenia, teenenofobia. Podobnie jak Ty, uważam, że powinno się mnie wsadzić w kaftan, a nawet leczyć elektrowstrząsami. Zanim jednak nie trafię do Tworek (coś jak podpoznańskie Owińska, ale czynne), bywam kompletnie bezradny w tej swojej chorobie.

              • jazz59
                10 grudnia 2010 at 12:02

                Jaki kaftan? Jacku , ja Cię chyba zaczynam rozumieć…mam coś takiego wobec SG CT…
                DOBRA PARANOJA CZASEM ZŁA NIEJEST – JAK BY JEJ TAM NIE NAZWAĆ…

            • jalens
              10 grudnia 2010 at 12:21

              CT, powiadasz? To nie jest zły wybór jako obiekt patologicznej niechęci. Jak najbardziej wspieram.

      • Rodent
        Rodent
        8 grudnia 2010 at 21:09

        No tak, w zasadzie jedyna szansa to mieć osobnego „testera” room not w czasie gdy ktoś pali próbkę… :(

        • jalens
          8 grudnia 2010 at 21:38

          Mój domowy tester jest niespecjalnie opisowy – operuje w dwóch przełożeniach: śmierdzi/nie śmierdzi. A tobie, jak się zdaje, chodziło o coś więcej. Bo nie śmierdzi.

  3. stedar
    stedar
    13 czerwca 2011 at 12:49

    Mediterraneo – czyli dobry tytoń zalany jakimś sietem którego się palić nie da.
    Chętnie odstąpię ten smakowity tytoń całkiem za darmo czytaj (ZA DARMO) .
    Puszka pomniejszona o dwa nabicia i całe szczęście że tylko dwa.

    • oskar
      14 czerwca 2011 at 12:23

      Chętnie wezmę. Napisz mi na maila oskarkarpierz(at)o2(dot)pl ile chcesz za wysyłkę i numer konta to ci prześle pieniążki…

      • stedar
        14 czerwca 2011 at 20:45

        I po problemie :)

        • oskar
          16 czerwca 2011 at 19:19

          Darku, raz jeszcze wielkie dzięki za tytoń. Faktycznie tytoń w puszce wręcz ocieka aromatem, którym został zalany. Palenie go w takiej formie to porażka. Ale po lekkim podsuszeniu jest całkiem pysio. No ale ja jestem aromaciarzem i z aromatów Dan Tabacco nie podszedł mi tylko Shannon Treasures of Ireland.
          Acha… Grzebiąc trochę w tytoniu podczas podsuszania znalazłem skórkę z połowy pomarańczy. Nie wiem czy to DTM, czy też nawilżałeś w ten sposób tytoń.

          • stedar
            16 czerwca 2011 at 22:30

            Hej Oskar ,to skórka z cytryny jest po nawilżaniu.Miałem też nadzieje że delikatnie mi smaczek zmieni,ale niestety i tak mi nie leży.
            Miłego pykania.

  4. tarabaz
    tarabaz
    19 września 2011 at 17:13

    wlasnie dopadlem ten tyton w… warszawskiej trafice :) co prawda w torebce 125g a nie puszce ale juz bywa :) faktycznie rewelacja – chcialem sie wziac nawet za recenzje, ale widze, ze jest (choc szkoda ze nie wyszukuje sie pod nazwa dana ani w spisie nie ma) i z rozpedu chcialem juz pisac, ale widze ze nic wiecej nie dodam – tyton aromatyzowany w sposob wrecz cudowny :)

    • jalens
      19 września 2011 at 20:21

      Przyjrzyj się, proszę, naszej wyszukiwarce. Wpisz w nią np. mediterra, jeśli nie wyłączyłeś javy, pokaże Ci się mikrookienku wyszukany artykuł, bez żadnej Twojej fatygi poza wpisaniem kilku liter. A jak wciśniesz enter, to dostaniesz stronę wynikową lepszą niż w Googlach;)

  5. 3promile
    19 stycznia 2012 at 20:24

    Dzisiaj w gdańskiej trafice miła pani zaproponowała mi właśnie ten tytoń – „proszę pana, to jest aromat, ale inny. Warto spróbować”. Tak więc spróbowałem.
    Najważniejsza kwestia – moja pani, która razem ze mną zrezygnowała z papierosów, tyle że jeszcze bardziej, czyli bez zamienników, stwierdziła, że Mediterraneo pachnie najpiękniej ze wszystkich wynalazków, których próbowałem do tej pory. Ocena ta dotyczyła zarówno zapachu tytoniu, jak i dymu. Nie mam powodu, żeby jej nie ufać, w końcu węch mam taki sam, jak słuch, czyli ekhmmm…
    Kwestia druga – jakość palenia. Pomimo że to aromat, palił się nadzwyczaj chłodno i sucho do samego końca – pisze to łapczywy nowicjusz, któremu nader często jeszcze zdarza się przegrzać faję, więc coś w tym musi być. Popiół w kominie wyglądał jak czcigodna siwizna eksprzewodniczącego Buzka. Żadnego koreczka, żadnej widocznej wilgoci po wysypaniu.
    Kwestia trzecia – smak i posmak. Tak się składa, że przez kilka lat byłem barmanem i doskonale pamiętam smak Passoa – likieru z owoców passiflory – niestety drogi jalensie nie mogłem wyodrębnić tego smaku w fajce. Poza tym passiflory nie ma również w opisie tytoniu, więc coś chyba nie teges… Poza tym najmniejszych oznak szczypania w język, co nowicjusza cieszy niemniej, niż chłodna i nie bulgocząca główka.
    Na koniec mała uwaga – ilość złotej wirginii ‚cross cut’ w zakupionej przeze mnie kopercie była co najwyżej symboliczna. Nie wiem, czy to norma, czy patologia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*