Ciężki jest życie norweskiego fajczarza. W całym kraju są chyba trzy lub cztery trafiki, wszystkie w Oslo. Nawet soli niejodowanej nie uświadczysz. Ceny tytoni i fajek – zatrważające do momentu, w którym dostanie się stałą pracę. Najpopularniejszą metodą przyjmowania nikotyny jest snus, czyli upraszczając – tytoń do żucia. Sam fakt, że ludzie czekający na koncert zespołu Barbed Wire pod domem kultury, gdzie zamarynowałem się by przeczekać deszcz, myśleli że jestem członkiem zespołu. Albo co najmniej Anglikiem. Phi, widział ktoś kiedyś Anglika z kukuruźnikiem w zębach? No właśnie.
Dzięki uprzejmości Pyzdralińskiego dostałem w swoje łapska zestaw kilku próbek i paczkę tytoniu. A opowiem Wam o jednej, szczególnej. Peterson Special Reserve 2013, bo o nim mowa, jest mieszanką jasnej i ciemnej Va oraz Cavendisha. Po otwarciu woreczka dostałem zapachem niczym dmuchaną pięścią. Kwiaty? Owoce? Według producenta aromat nadaje passiflora i brzoskwinia, ale mnie skojarzył się bardziej z owocem dzikiej róży. Nieważne czym pachnie, bo i tak powoduje momentalny ślinotok. Muszę powiedzieć, że to dość wilgotny tytoń, co w połączeniu z grubym cięciem może powodować problemy z paleniem w przypadku niecierpliwych. A że taki bywam jeśli chodzi o nowe rzeczy…
Pierwsze palenie, Falcon z główką z wkładką z pianki. Pali się całkiem chłodno, ani razu nie musiałem odkładać fajki do ostygnięcia. Zapach z fajki całkiem przyjemny, room note został określony przez moją siostrę mianem „grzybowego”…ale nie dowierzałbym jej, złośliwa bestia robi wszystko na przekór ;) W smaku kwaskowo-owocowy, bardzo przyjemnie.
Drugie z kolei palenie odbyło się w gruszkowym Brogu o szerokim kominie (nie bić!), ponieważ Kulpiński od Pyzdralińskiego leżał i odpoczywał po profesorskiej. W Brogu tymże paliłem wcześniej Tilbury, Malthouse, a nawet tytoń papierosowy. Ale zaprawdę powiadam Wam, w nim właśnie Peterson rozwinął skrzydła. Smak owoców stał się jeszcze wyraźniejszy, stał się orzeźwiająco kwaskowy. Pyszota!
Zainspirowany muzyczną impresją Pigpena postanowiłem wrzucić piosenkę która oddaje moje emocje podczas palenia tego tytoniu. Jeśli wszystko zadziała, powinniście zobaczyć ją poniżej. ;)
Dostałem solidną jak na próbkę w strunowej torebce porcję tego tytoniu, przy okazji wizyty u takiego jednego… Myślę że to było około 30-40g. Tytoń był prosto z puszki, pchany do torebki, ale wilgotny nie był, taki w sam raz do palenia.
Nie palę aromatów i po nie nie sięgam, ale ten zarówno wyglądem jak i zapachem jakoś mnie do siebie przyciągał. To było jakoś zaraz po tym jak stopniały śniegi, wszystko budziło się po zimie. Paliłem go z umiarem, jedną dwie fajki na dzień więc starczyło na trochę i kiedy torebka opustoszała zrobiło mi się jakoś tak smutno.
Przy okazji spotkania z jednym z moich egzotycznych klientów (Irańczyk z Arabii Saudyjskiej) miałem okazję wymienić się po jednym nabiciu 2013 na 2012 i to mnie wyleczyło z tęsknoty za tym tytoniem, uświadomiło mnie że jak się przyzwyczaję okaże się że 2014 jest niepalnym syropem…. ale przy każdym zamówieniu w fajkowie (średnio raz na 10-14 dni) korci mnie żeby puszeczkę zamówić, ale twardym trzeba być…
Ja wypaliłem fajeczkę dzięki uprzejmości Piotra Głębokiego, ale mi skojarzył się raczej z:
http://www.youtube.com/watch?v=BBMxpP-MqLo
:)
to dopiero trzeba mieć zryte pod czaszką… żeby mieć takie skojarzenia…
U mnie szkole średniej to był największy komplement jaki facet mógł powiedzieć facetowi :)
Nadal nie potrafie ogarnac tego rozumem. Gdzie w tej piosence nutka szalenstwa ktora czuc w tytoniu? ;)
Nuta szaleństwa jest w makijażu wokalistki ;)
trzeba być szalonym żeby to znać na tyle żeby się kojarzyło z czymkolwiek…
Wiatrak- coś w ten deseń…
No nie….
nie znam nikogo (rocznik 72) kto tego nie zna.
A czy lubi i słucha to całkiem inna sprawa. :)
Wiesz, jest coś takiego jak wyparcie w psychologii. Ten kawałem zasługuje na nie jak mało który.
I wszystkie piosenki Gracjana Roztockiego. Od ktorego notabene mam autograf.
A ja ten kawałek lubię. Kojarzy mi się z tańcem przytulańcem na zimowisku w Rymanowie Zdroju ad 1991 hehe :)